poniedziałek, 20 czerwca 2016

Rozdział 41 - Walking in the rain


Wzbierał we mnie przypływ. Przypływ tego wszystkiego, co chciałem powiedzieć i co chciałem, by ze mnie wypłynęło. Wyszedłem z łazienki i wylewałem się już za krawędzie samego siebie, roztapiałem się i pozostało we mnie tylko to, co ważne.
Teraz, gdybym stanął na ringu przed Mike'iem Tysonem, wygrałbym. 
W salonie biesiada trwała w najlepsze, soki przelewane były z dzbanków do szklanek, uśmiechy nie gasły, mimo że chmury zasnuły niebo i pierwsze krople nadchodzącej ulewy rozbiły się na asfalcie. Teraz byli szczęśliwi, teraz, w swoim własnym gronie, bez przybłędy, którą Nell była w ich oczach, w oczach każdego, widziałem to, rozciągała się wokół ich tęczówek. Jazzy pełna radości postawiła na stole szarlotkę pokrojoną w staranną kostkę. Smak pieczonych jabłek stanął mi w  gardle, a potem przypływ, który wzbierał i wzbierał, uderzył we mnie falami i rozerwał na kawałki.
-Jesteście z siebie zadowoleni? - warknąłem wściekle. Poderwałem ze stołu szklankę i rozbiłem ją na ścianie w pył. - Potraktowaliście ją jak śmiecia, jak kawałek gówna. Nie zasłużyła na to.
-Jest bezczelna i niewychowana - stwierdził ostro ojciec. - Jako twój rodzic mam prawo być oburzony cholernym towarzystwem, które sobie dobierasz.
Parsknąłem histerycznie, przewracając na stole to wszystko, czego dosięgnęło moje wzburzone rozszalałe ramię.
-Nie jesteś moim ojcem - wytknąłem po raz pierwszy w życiu. - Mój prawdziwy ojciec, choć kawał z niego gnoja, choć chodzi pod krawatem całe życie, od razu pokochał Nell. Chciałem wam ją przedstawić tylko po to, byście nie mówili więcej, że nic o mnie nie wiecie, że zamykam się przed wami i całym pieprzonym światem. Ale teraz widzę, że nie zasługujecie na to, by wejść z butami w moje życie.
Wtedy Cindy wstała od stołu, uśmiech pogrywał na jej ustach. Wyciągnęła do mnie dłoń, by pogładzić mnie po ramieniu. Byłem zwierzęciem w zoo, w dodatku na tyle potulnym, by ludzie wkładali przez pręty klatki palce i wtykali je we mnie. Przyszła pora na rozerwanie krat.
-Nie denerwuj się. Może tak będzie lepiej.
Strąciłem jej rękę i pchnąłem za ramiona, aż jej plecy przytuliły się do ściany.
-Jesteś pieprzoną egoistką - zawarczałem w jej twarz. - Przez ciebie uciekła. Nie wiem, co jej powiedziałaś i nie chcę wiedzieć. 
-Dałam jej tylko jasno do zrozumienia, do kogo należysz.
Ten sam przypływ zachwiał mną i uderzyłem Cindy w twarz, mocno, tak mocno, że ugięły się pod nią nogi i upadła na kolana, a potem wbiła nadgarstek w panele. Złapała się za palący żywym ogniem policzek i wszyscy w salonie słuchali mojego oddechu, zionął jak wiatr na szczytach Kaukazu.
Krzyki matki i ojca rozeszły się po salonie, ale moja wewnętrzna blokada dalszej agresji powstrzymała ich przed odciąganiem mnie od Cindy. Na oślep wsparłem się ściany ponad nią, skuloną na posadzce, i powiedziałem:
-Nie należę do nikogo. Ani do niej, ani do ciebie. Wyłącznie do samego siebie.
A potem wyszedłem, przebijając się przez salon zastygły w gęstym powietrzu, przez drzwi balkonowe na taras, skąd za domem rozciągał się ogród. Na jego końcu rosło drzewo o bujnej koronie, zwisała z niego spróchniała już drabinka na żeglarskich linach, a na najgrubszym konarze wiele, wiele lat temu ojciec wzniósł domek ze zbitych drewnianych desek, w którym wraz z Austinem obejrzeliśmy pierwszego pornosa, w którym oglądaliśmy obrazki pierwszego playboya. Nie byłem na górze od kilkunastu długich lat i teraz bałem się, że jeśli wdrapię się po pniu, nie będę miał siły, by z powrotem się z niego ześlizgnąć. Mimo to zaryzykowałem, wetknąłem stopę w wystającą korę, przytrzymując się lin, które jedyne były jeszcze stabilne. U podnóża drzewa oprószyły mnie pierwsze krople z rozciętych ołowianych chmur. W połowie drzewa miałem już mokre plecy i rozciętą przy mankiecie koszulę. Ale wkrótce wdrapałem się w rozrośniętą koronę, przeszedłem przez wnękę i skryłem się w lichej konstrukcji przed rodziną, przed światem, przed sobą i przed tym potwornym deszczem, który ziębił mnie całego.
Setki wspomnień uderzyły we mnie. Siedziałem na upstrzonej amatorskim graffiti desce podłogowej, obejmowałem ramionami kolana i ubolewałem nad ciasnotą spodni, które o mały włos nie pękły na pośladkach. To tu przychodziłem po wszystkich kłótniach ze światem. Tu przychodziłem, pełen zauroczenia względem licealnych koleżanek, dopóki to ja nie stałem się tym, który łamie serca. Podłoga domku na drzewie była poduszką wchłaniającą moje łzy, znała ich tyle co nikt inny. I wszystko wskazywało na to, że po wielu, wielu latach wrócimy do punktu wyjścia i łzy przepalą surowe, zbutwiałe drewno.
Ulewa rozpętała się na dobre, porywiste podmuchy miotały drzewami i moimi włosami. Deszczówka omywała mi twarz, jakby ktoś lał na mnie z wiadra. Wyciągnąłem telefon i zadzwoniłem do Nell, choć to tylko okruch tego, co powinienem był zrobić.
-Przepraszam - wyrzuciłem z siebie, gdy odebrała, a razem z głosem uciekł głośny szloch, który przekrzyczała wichura. - Przepraszam, powinienem był coś zrobić - łkałem. - Powiedzieć, zareagować, kurwa, stanąć za tobą murem.
-Nie płacz, głupku - powiedziała łagodnie - bo i ja zacznę płakać.
-Nie umiem tego powstrzymać - wyszlochałem. To nie był zwykły płacz; to był histeryczny szloch. - Tak strasznie cię przepraszam, nie powinienem był cię tu ciągnąć. 
-Daj spokój. Pamiętasz naszą zasadę sprzed pierwszego seksu?
-Co cię nie zabije, to cię wzmocni - wspomniałem.
-Bingo. Nie mam ci niczego za złe, w porządku?
-W porządku.
-Więc czemu wciąż płaczesz?
Ocierałem te łzy w koszulę i nie wiedziałem już, co jest deszczem, a co moją rozpaczą. Pociągałem nosem, zaciągałem wraz z tym wodę i topiłem się w ulewie rozdzierającej niebo. Bezgraniczna bezsilność splątała mnie sznurami, a włókna lin przepalały moją skórę. Nagle chciałem przytulić cały świat, żeby nie mógł mnie więcej skrzywdzić.
-Przepraszam - powtórzyłem. - Za wszystko.
Nie rozmawialiśmy już więcej, deszcz zagłuszał wszystkie nasze słowa, więc rozłączyliśmy się, a ja wciąż płakałem. Może to zasługa domku na drzewie, a może pękły we mnie wszystkie rury, nastąpiła awaria i teraz leje się ze mnie, i leje, i leje, aż nie nastanie deficyt wody, aż ją całą wypłaczę.
Naraz wichurę przeciął kobiecy głos. Wsparłem się na kolanach i wychyliłem przez wnękę na okno. Mama biegła przez rozległą połać trawnika, trzymała nad głową garsonkę, która jednak nie spełniała się w roli parasola. Rzuciła ją pod krzak z różami i chwyciła drabinkę. Nim krzyknąłem, że korzystanie z niej, tak przeżartej przez korniki, może skończyć się kalectwem, ona niezdarnie wdrapywała się po kołyszących się linach, obcisła spódnica wcale nie ułatwiała jej zadania. Zlitowałem się nad nią przy mecie, ramię urosło mi i wychynęło za podłogowe deski, a potem wciągnąłem drobną kobietę i przesiąknięta deszczem jak gąbka stanęła roztrzęsiona na bosaka na pełnej drzazg podłodze, która trzeszczała pod naszym wspólnym ciężarem, chwiana bezwiednie wiatrem.
-Synku, ty płaczesz? - spytała z przejęciem; całkiem inna osoba, wskazówka jej charakteru wykonała pół obrotu na tarczy, pełne 180 stopni.
-Jednak umiem - burknąłem, ocierając zakatarzony nos; mój rękaw zaszedł żółcią. - Zdziwiona?
Dotknęła mojego policzka wierzchem kościstych palców. Odwróciłem głowę i jej dłoń spłynęła wzdłuż ciała.
-Co się z tobą dzieje, Justin?
-Co się dzieje ze mną? - podniosłem głos. - Raczej co się stało z wami? Chciałem przedstawić wam kogoś, kto znaczy dla mnie tak wiele, tak cholernie wiele, kto był przy mnie zawsze. ZAWSZE - podkreśliłem. - Bo was nie ma nigdy.
-Jesteś z Cindy - powiedziała cicho. - Kochacie się.
-Jestem, owszem. Ale Nell jest moją przyjaciółką. Wie o mnie wszystko. Wszystko to, o czym nie wiecie wy; wszystko to, o czym nie chciałem mówić nikomu. - Oparłem się dłońmi o śliski parapet i znów wstrząsnął mną przypływ. Po podłodze płynął strumień deszczu, a obok strumień moich łez. - Wiesz, dlaczego tak naprawdę wróciłem do Stanów? - Natchnęła mnie siła zwierzeń. Potrząsnęła głową i rozbryzgała wokół siebie ślady ulewy. - Bo obiecałem to Jasonowi. Obiecałem, że jeśli coś mu się stanie, wrócę i zaopiekuję się Cindy i Rosie. - Rozpłakałem się ponownie, choć oczy zdążyły mi już wyschnąć. Przekrzykiwałem monotonny szum liści. - Tak naprawdę nigdy nie chciałem tu wracać! - wykrzyknąłem. - Nigdy nie chciałem wracać, bo wiedziałem, jak to wszystko się skończy: na nowo zakocham się w Cindy, ona będzie szukała we mnie Jasona i tak będziemy kręcić się w tym zamkniętym kole. Nigdy nie chciałem wracać, bo...
-Bo się zakochałeś - dokończyła mama, wstrzymując oddech, dłoń przytknęła do ust i kolana jej osłabły, zatrzęsła się na nich cała w chłodzie i bojaźni.
Spuściłem głowę tak nisko, że niemal skryłem ją między kolanami. Koszula lepiła mi się do piersi i deszcz zmywał ze mnie wszystkie obce zapachy: i lawendę, i róże Nell.
-Bo się zakochałem - powtórzyłem. Łzy mieszały się w moim gardle ze śliną. - Chciałem z nią być, chciałem patrzeć, jak dorasta, jak się zmienia. Chciałem być szczęśliwy - zakończyłem cicho, a potem byłem już w ramionach mamy, drżący, zalany tym wszystkim, co w końcu ze mnie wypłynęło, utopiony we własnych łzach, zamknięty w jej troskliwych ramionach, które w końcu, po latach zrozumiały, że moje mury nie są z kamienia, a ze szkła i w to szkło wgryzają się głębokie rysy i szramy, i że wkrótce pęknie.
Długo przytulała mnie do piersi. Pochylałem się, by tak drastycznie nad nią nie górować, i opierałem policzek na kości jej barku. Gdy gładziła mnie po plecach, wyczuła pod palcami niedawne szramy powstałe pod paznokciami Cindy. Wiedziałem, bo wymknęło się z jej ust rozległe westchnienie. Objęła moją twarz małymi dłońmi, poprawiła mi włosy i spojrzała wzrokiem, którego wcześniej nie widziałem: ni to współczucie, ni to żal, ale też nie zdenerwowanie. To były oczy matki, która odzyskała syna. I w tych oczach odbijały się oczy syna, który odzyskał matkę.
-Muszę cię o coś spytać - powiedziała, poklepując mnie po piersi. Zapięła ostatni guzik mojej koszuli. - Kochasz Cindy?
-Kocham ją najmocniej na świecie - odparłem bez zawahania. - Nie wiem za co, ale kocham ją tak, że aż bolą mnie wszystkie mięśnie. Kocham ją bezgranicznie, bezwarunkowo i nieodwołalnie. Kocham ją tak mocno, że chce mi się płakać, gdy nie ma jej obok. A gdy jest, chce mi się ryczeć jeszcze bardziej. Cholerny paradoks.
-Wiesz, że musisz podjąć decyzję, prawda? - spytała, a jej słowa uderzyły mnie w twarz.
-Wiem - odparłem z ciężkim sercem, które pochylało mi plecy; przez nie się garbiłem.
-Wierzę, że postąpisz mądrze. I dojrzale. Pamiętaj, że macie z Cindy córeczkę.
-Pamiętam, mamo - westchnąłem.
-Poczuła się zagrożona. I z tego co widać, całkiem słusznie. Obwiniaj nas, ale nie ją. 
-Wiem - godziłem się na wszystko. - Chyba powinniśmy porozmawiać. Jest jeszcze w domu?
-Zabrała Rosie i pojechały gdzieś razem z Jazzy. Była cała zapłakana.
W popłochu przeskoczyłem przez parapet i zawisłem na linie drabiny, mięśnie napięły mi się pod koszulą. Grawitacja ciągnęła mnie w dół, choć pragnąłem latać ile tchu w piersi. Stanąłem na stabilnym gruncie, zapadłem się w przesiąkniętej trawie po kostki i brnąc przez ogrodowe rozlewiska, mrugałem ile sił, powieki działały jak wycieraczki, bez nich nic nie widziałem. Tak jak bez Cindy. I bez Nell. Jedna jest moim oknem na wschód, druga na zachód.
-Justin! - krzyknęła moja mama, więc odwróciłem się. Skryta była za koroną drzew i ścianą lejącej się z nieba wody. - Co zamierzasz?
Rozejrzałem się wkoło, spojrzałem na swoje dłonie, na stopy, spojrzałem w ukryte słońce i odparłem szczerze:
-Nie mam pojęcia.
A potem, chlupocząc jak pranie w pralce, biegłem przez salon, rozmazując na jasnych panelach błoto o kształcie podeszew. Zignorowałem ojca, który chwytał mnie przelotnie za ramię, i wypadłem z domu na przeciw, frontowym wyjściem. Samochodu Jazzy nie było już na podjeździe. Dosiadłem swój, fotel opływał teraz deszczem, a opony ślizgały się na mokrym asfalcie, gdy wystartowałem z impetem. Goniłem, ale nie wiem czy ją, czy to, co mogę stracić. Wycieraczki pracowały na pełnych obrotach, przebiegały przez szybę wte i wewte. Włączyłem w aucie ogrzewanie, by przeschły mi ubrania, ale wkrótce duchota opierająca się o fotele i mnie do jednego przygwoździła. Wolałem więc marznąć pod przemoczonymi szmatami, niż płonąć wszystkimi niepowodzeniami wylatującymi z samochodowego wentylatora.
Nie byłem pewien, czy sam wierzę w te brednie, na dźwięk których przytakiwałem matce. Może tylko otrząsałem się z deszczu. A może ktoś stał u podnóża drzewa i ciągnął mój podbródek na nici. W każdym razie gdy tak myślałem o wszystkim, przedzierając się przez kurtynę wrzeszczącego deszczu, doszedłem do wniosku, że problem nie leży w Nell, nie leży w Cindy, nie leży w nikim, kto mnie otacza. Leży we mnie. We mnie jest problem. Ja jestem problemem samego siebie. Niezdecydowanie życiem zapuściło we mnie korzenie. To ja jestem ciernistym płotem, na którym wszyscy się kaleczą, to ze mnie wystają pręty i gwoździe. Nie jestem zranionym - ja sam ranię.
Zielone światło po długim oczekiwaniu na skrzyżowaniu przycisnęło mi nogę do pedału i wyrwałem w przód. Plecy zatopiły mi się w tapicerce, wygrałem z twardą skórą i gnałem, mordując bez wytchnienia wszystkie konie mechaniczne. Pulsowała we mnie obawa, że nie zdążę, ale gdy zastanawiałem się, do czego tak spieszę, pochłaniała mnie pustka, bo w skrzynce odpowiedzi nie było nic. To jednak nie pozwoliło mi zwolnić, wszystkie znaki drogowe rozmazywały mi się przed oczami, a ograniczenia prędkości odlatywały. Kapało mi z nosa, kapało mi z brwi, gumkę w majtkach miałem całą mokrą, ale gdy w końcu stanąłem przed domem, dotykając swoją przednią tablicą rejestracyjną tylną tablicę Jazzy, wszystkie te mokre ubrania, przesiąknięte do szpiku nici, nie miały znaczenia.
Zostawiłem klucz w stacyjce, ale silnik nie był już na chodzie. Wszystko to, co na mnie przeschło, zmokło na nowo, bo ulewny strumień uderzył we mnie, gdy tylko wysiadłem z samochodu. Biegłem do domu, by skryć się przed deszczem i biegłem, by być bliżej tego, co zdawało się nieustannie oddalać. Wniosłem do przedpokoju kałużę, w którą powoli się roztapiałem, otrząsnąłem się ze wszystkich kropel, które nie trzymały się mnie kurczowo, i wszedłem do salonu. Ale tam nogi wtopiły mi się w panele i nagle byłem tak suchy, że z sekundy na sekundę było mnie mniej i mniej, i mniej. I serce było suche, i jego też było mniej.
Koło kanapy stały dwie walizki, jedna większa, z torebką Cindy zawieszoną na rączce, druga mniejsza, siedział na niej pluszowy pies z wyłupiastym okiem. Rosie siedziała na dywanie w rozkroku, oddychała niespokojnie i szybko, przyciskała do piersi poduszkę obitą tapicerką kanapy. Jazzy zamykała okna, bo na parapecie gromadziły się małe kałuże, a Cindy zbiegała ze schodów i zbiegając, wpadła prosto w moje ramiona. Ale nie gotowa na uścisk, który pogrzebie wszystko to, co nigdy nie powinno wychynąć z podziemi. Wpadła nieumyślnie, spiesząc do walizek, spiesząc ode mnie, nie do mnie.
-Co się dzieje? - spytałem nieprzytomnie. Jakbym oczy miał zamknięte i nie znał symbolicznego znaczenia walizek. - Cindy, co jest grane?
Przełknęła głośno ślinę, która przetoczyła się przez jej gardło jak ołowiana kula o średnicy znacznie przekraczającej średnicę przełyku.
-Zabieram Rosie i wyprowadzamy się do Jazzy - powiedziała stanowczo, twarz nie grała jej żadnym grymasem. - Mam tego dość, Justin. - Nerwowo potarła policzek. Ten sam, z którego krzyczał siny ślad kościstych palców. - Nie wiń mnie o to, że jestem zazdrosna. Mam pełne prawo czuć się zagrożona, czuć się zagrożona jako twoja dziewczyna. Widzę, jak patrzysz na Nell. Nie znam tego spojrzenia, cholera, nie znam go. Nie wiem, co oznacza. Nie wiem, co oznacza dla ciebie. Kiedy ona tu była, czułam, że jestem dla ciebie tą drugą. We własnym domu, u boku własnego faceta. 
-Cindy, to nie tak - powiedziałem łagodnie. Czułem, jak powietrze umyka mi przez palce, jak je tracę. Jak tracę ją. - Nie rozumiesz.
-Doskonale rozumiem - przerwała mi. - Nie wiem co, ale rozumiem. Jest dla ciebie ważna, w porządku. Ale ja chcę być ważniejsza. To ze mną jesteś, podobno mnie kochasz, ze mną masz dziecko, ze mną mieszkasz, Justin. Nie chcę być drugą, nawet jeśli ona jest tylko przyjaciółką. - Słowo 'tylko' wypadło z jej ust jakby pchane przez wiele silnych rąk. - I nie chcę znów ukrywać twojej złości pod toną pudru. Zmieniłam się. Nie jestem tą samą wystraszoną szesnastolatką, która ponad wszystko chce być kochana. Teraz znam swoją wartość. Jeśli ty jej nie znasz, nie mamy o co walczyć.
-Cindy, przepraszam - powiedziałem przez ściśnięte obrożą żalu gardło. Przeprosiłbym ją za wszystko, za co chciała być przepraszana. - Proszę cię, nie odchodź, zostań ze mną - głos mi się łamał.
-Nie chcę być bita, poniżana, nie chcę znów bać się własnego cienia. Nie chcę polegać na twoich zmiennych nastrojach, nie chcę być odgrodzona od świata barierą, jaką wokół mnie rozstawiasz. - Po policzku spłynęła jej łza. To nasza pierwsza tak poważna rozmowa, w której głosy utrzymywane są na wodzy; żadne z nas nie myśli o wypuszczeniu z gardła krzyku. - Chcę być kochana, chcę być doceniana, chcę czuć, że jestem tą najważniejszą. Chcę, żebyś całował mnie na dobranoc i budził pocałunkiem o świcie. Chcę, cholera, chcę, żebyś traktował mnie jak księżniczkę. Chcę być twoją księżniczką. Chcę być twoją jedyną księżniczką. - Spojrzała mi w oczy, aż przeszedł mnie dreszcz. - Ale ty nie chcesz mi tego dać. Nie chcesz dać mi poczucia bezpieczeństwa. A o nic więcej nie proszę. Chcę mieć tę pewność, że nie będę musiała ukrywać podbitych oczu pod okularami przeciwsłonecznymi w trakcie ulewy. Chcę mieć tę pewność, że nie będę zamykać się w łazience, czekając, aż uleci z ciebie cała ta furia. Chcę mieć pewność, że nigdy nie podniesiesz ręki na Rosie. I chcę mieć pewność, że nie będziesz uciekał od problemów do Londynu. Chcę mieć pewność, że będziesz facetem, bo już dawno przestałeś być chłopcem. - Wzięła głęboki oddech, ramiona jej opadły. - Niczego nie jestem pewna. I właśnie dlatego odchodzę.
Przeszła obok mnie i nie zdążyłem złapać jej za ramiona. Wymknęła mi się. Jak powietrze. To samo powietrze zastygło mi w płucach, nie mogłem oddychać, a kiedy już zaczerpnąłem coś na kształt oddechu, razem z nim połykałem rozżarzone gwoździe. Jeszcze tylko Rosie ciągnięta za rękę przez Jazzy, wyciągała do mnie krótką rączkę z pluszakiem. Oczy miała większe, dużo większe, mieściło się w nich wszystko to, czego do tej pory nie mogłem zobaczyć. Ukucnąłem, kolanami oparłem się na posadzce, bezsilność ciągnęła mnie do ziemi. Wyciągałem ramiona, ale jej też nie dosięgałem, a nie miałem siły, by rzucić się całym ciałem przez lawinę, która odgradza mnie od wszystkiego, czego potrzebuję.
-Cindy, zostań - powiedziałem cicho, wstając. Kolana mi drżały, cierpiałem na hipotermię uczuciową. - Proszę, aniołku, zostań. 
-Naprawdę umiesz okazywać czułość tylko wtedy, gdy możesz tak wiele stracić?
-Kocham cię - wyszeptałem, głos haratał mi gardło. - Tak bardzo cię kocham. Cindy, nie odchodź. Będę taki, jaki chcesz, żebym był. - Nawet gdybym miał być kimś dalekim od siebie samego, dodałem w myślach, ale te słowa oblałyby mi struny głosowe wrzącą krwią, dlatego ich nie wypowiedziałem. - Proszę. 
-Podjęłam już decyzję, Justin. I chyba podjęłam ją za ciebie. Ty nie umiałeś. 
Cała reszta słów, cała reszta pięknych słów, którymi moglibyśmy się wymieniać, które płynęłyby od ust do uszu wraz z falą łączącej nas miłości, wyszły przez frontowe drzwi za Cindy. Wyszli wszyscy. Zostałem sam w pustym wielkim domu, w którym mój cień osadza się na każdej ze ścian, zostałem sam w ciszy wewnątrz i porywistym szumie ulewy na zewnątrz. Sam klęczący, sam przyparty na kolana przez ciężar barków. Stałem w pokoju bez luster i wszyscy odwróceni byli do mnie plecami, wszyscy tacy sami, bo ukrywali swoje twarze. 
Padłem na twarz na dywan i wstrząsnął mną kolejny przypływ, ale ten zamknąłem w sobie i nie zapłakałem. Bo płacz byłby słabością, a ja musiałem być silny. Nie dla siebie. Dla siebie zwinąłbym się w kłębek pod kołdrą, wychylając tylko czubek nosa, i przespał całe życie. Musiałem być silny dla niej, bo tracę ją, ale jeszcze nie utraciłem. Oddala się, jest uciekającym światełkiem w tunelu, które gonię i gonię, ale ono jest szybsze. 
Obudziłem się, gdy na podjeździe zagrał silnik samochodu Jazzy. Wtedy poczułem, że muszę coś zrobić, że jest późno, ale nie za późno. Zebrałem się w sobie, choć mięśnie mnie nie podtrzymywały, miałem zadanie utrudnione na samym starcie. Wypadłem w deszcz i w nim mogłem płakać, bo łzy mieszałyby się z kroplami deszczówki. Przeskoczyłem podjazd w paru susach, wpadłem do samochodu razem z wiatrem, który mnie pchał. Przypomniałem sobie wszystko to, co pozwalało mi szczytować w wyścigach na obrzeżach. Obrót kluczyka w stacyjce, pedały zamieniane wraz z mrugnięciem, dźwignia skrzyni biegów tańcząca z dłonią tango. Precyzyjny start wyrwał mnie w przód, ale samochód Jazzy był już za kurtyną deszczu na początku ulicy. Przyspieszyłem, ślizgałem się z nurtem rzeki opływającej asfalt. Tropiłem ją przez kolejne przecznice i będę tropił, dopóki nie starczy mi paliwa. A gdy i jego zabraknie, będę biegł. Biegł ile tchu. A wraz z deszczem spłynie ze mnie cały pot, zmęczenie i gorycz życia - jego smak już dawno wyeliminował z diety cukier.
Wjechaliśmy do centrum, ciąg samochodów poruszał się powolnie, jak grały mu światła. Ale ja nie chciałem dłużej czekać, nie mogłem, bo rozsypywałem się na fotelu i nogi coraz słabiej przyciskały pedały. Dlatego gdy wjechaliśmy na skrzyżowanie, a wraz z nami dziesiątki innych kierowców, wyjechałem z piskiem opon przed szereg. Auta hamowały zawzięcie, klaksony rozbrzmiewały w ulewie. A ja zatrzymałem się prawą burtą samochodu przed maską małej Hondy Jazzy. Opadły szyby w oknach kierowców, przekleństwa mieszały się z deszczem, uderzali we mnie gromami zniecierpliwienia i pośpiechu. Szarpnąłem klamką i wysiadłem z samochodu, jakbym wszedł pod prysznic. Krzyk klaksonów nie odpuszczał. Wtedy też z miejsca pasażera samochodu Jazzy wysiadła Cindy, zwiewna sukienka przylegała do jej delikatnie zarysowanych piersi, mokre włosy kleiły się do policzków. Obejmowała się ramionami i na boso podbiegła bliżej, ale nie tak blisko, jak chciałyby moje ramiona, których jedynym marzeniem jest uścisk. Podbiegła, by jej roztrzęsiony głos dobiegł do mnie przez gwar miasta i złowrogie uderzenia z nieba.
-Co ty wyprawiasz? - krzyknęła, mrużąc powieki, deszcz lał się po jej rzęsach. - Zaraz nas wszystkich pozabijasz!
-Cindy, błagam, wróć do mnie! - Zachłysnąłem się wodą, rycząc ile sił w krtani. - Zmienię się, przysięgam. Tylko do mnie wróć! Nie mogę być sam, rozumiesz? Nie mogę!
-Trzeba było myśleć o tym wcześniej! Miałeś swoją szansę, Justin! Nie jedną! Nie wykorzystałeś jej!
A potem odwróciła się i zaczęła lekko biec do samochodu, była coraz dalej i dalej. Zerwała wszystkie nici, którymi splątałem jej nogi. I wtedy poczułem, że wzniósł się przede mną mur ostatniej szansy i że jeśli nie przebiję go teraz, nigdy nie posmakuję życia zza drugiej strony. Pchany emocjami padłem na kolana, w ten deszcz zbierający się w kałuże, w których nie widziałem już swojego odbicia, tylko rozmyte kontury niewyraźnego kształtu. Przyłożyłem dłonie po obu stronach ust i krzyknąłem ile sił w płucach:
-Cindy! - Odwróciła się gwałtownie i lawenda uderzyła we mnie z oddali. - Cindy, wyjdź za mnie!






~*~



Problem nie leży ani w Cindy, ani w Nell. Problem leży w Justinie, w jego głupocie, niezdecydowaniu i nadludzkim talencie do zadawania bólu osobom, na którym mu zależy. Zgadzacie się? :))))

68 komentarzy:

  1. nie podoba mi sie to, wole Nell, oh ona jest lepsza od Cindy, nie rozumiem go, totalnie go nie rozumiem

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba nie znasz życia..

      Usuń
    2. HA HA HA
      uśmiałam się z tego "chyba nie znasz życia"

      Usuń
  2. Moim zdaniem uśmiercisz Justina. Każdy tak wjeżdża na Cindy a tak na prawdę nie obracając Was, zachowujecie się jak idiotki, bo postawcie się na jej miejscu jeśli wasz chłopak by przeprowadził do domu "przyjaciółkę". No sory bardzo, ale Nell tak na prawdę to dziecko które próbuje zwrócić na siebie uwagę,a Justin jest na tyle głupi żeby się nią interesować. Przestańcie patrzeć na Cindy jak na ta najgorszą bo przeszła bardzo dużo, a większość z Was uważa Nell za ta cudowna bo co? Bo jest dzieckiem i zależy jej tylko na rozrywce która zapewnia jej Justin a nie na nic więcej.Moim zdaniem Cindy w tym opowiadaniu jest królowa a Nell nie jest warta przy niej nawet ustac, z fartem

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W JAKI NIBY SPOSÓB NELL PRÓBUJE ZWRÓCIĆ NA SIEBIE UWAGĘ DO CHOLERY?:)
      podaj jakiś argument
      ONA NIE CHCIAŁA tam jechać
      to ON chciał ją tam przywieźć
      "zależy jej tylko na rozrywce którą zapewnia jej Justin"
      CO PROSZĘ?
      dziewczyno, to ona go pocieszała, gdy nie miał nikogo
      to ona się przejmowała nim bardziej, niż Cindy
      to ona dbała tylko o jego szczęście, bardziej niż o swoje
      to ONA STARAŁA SIĘ UŁOŻYĆ JEGO ZWIĄZEK Z TĄ CINDY I SIĘ NIE WPIEPRZAŁA W ICH SPRAWY
      to ONA MUSIAŁA Z NIEGO ZREZYGNOWAĆ, BY BYŁ "SZCZĘŚLIWY" Z CINDY

      to CINDY ZACHOWYWAŁA SIĘ JAK KSIĘŻNICZKA (którą, oh, uwierz mi, nie jest)
      to CINDY NIE CHCE JUSTINA, TYLKO JASONA
      J A S O N A
      i otwarcie potrafiła powiedzieć mu to w twarz
      ja nie wiem jak Wy to czytacie, skoro wypisujecie takie bzdury:))))

      Usuń
  3. Cudowny! Justin to niezdecydowany dupek, ale tak na prawdę to Cindy jest jego pierwszą miłością. A jak to mówią, ta pierwsza miłość nigdy nie umiera. Justin może i zakochał się w Nell, ale Cindy kocha, a Nell była jak nie było nikogo innego. Czas zmienia ludzi tak jak i wydarzenia. Jeśli ktoś kiedyś został "złamany" trudno jest go na nowo poskładać i stworzyć swój ideał.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie zgadzam się na to:( ja chcę Nell z powrotem:(

    OdpowiedzUsuń
  5. Jeju nie ! Ja chce Nell była taka kochana nie chce cindy
    Rozdział cudny tylko szkoda że nie nell

    OdpowiedzUsuń
  6. Zatkalas mnie tym rozdziałem, nie wiem za bardzo co napisać .. Po prostu czekam na rozwój akcji ..

    OdpowiedzUsuń
  7. Jeśli faktycznie po 3 częściach Justin będzie z Nell to chyba będzie największy mindfuck na świecie, dziewczyno blagam Cię to czytają tez osoby 13-15 lat nie szerz pedofilii żaden facet to nie wyimaginowany Justin , nie każda umie odroznic opowiadanie od życia wnioskuje po komentarzach z poprzedniego rozdziału...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie umiem się z tym zgodzić, Nell ma 16,5 lat. To NAPRAWDĘ nie jest żadna pedofilia. Tak na marginesie c:

      Usuń
    2. Tak na marginesie patrząc na to prawdziwie a nie pod kątem opowiadania podchodzi to pod pedofilię i strasznie obrzydzasz tym Justina (jako postać). Ja rozumiem ze każde Twoje opowiadanie "musi" być inne ale są jakieś granice przyzwoitości i na prawdę można stworzyć dobrą fabułę milionami innych tematow, akurat wiesz to doskonale i to robisz dobrze bo każde Twoje opowiadanie jest unikatowe i to bardzo dobrze bo lubię za to Twoje opowiadania ale to akurat jest moim zdaniem lekka przesada, być może gdybyś to opisała inaczej nie wyglądał by on jak pedofil ale to moje zdanie :)

      Usuń
    3. Nikt tu niczego nie obrzydza:))))

      Usuń
    4. Po raz, bynajmniej w polsce jesteś "legalny" od 15-16roku życia, co dowodzi, że Nell może uprawiać seks z kim chce, po dwa, jakoś praktycznie nikt nie ma z tym problemu, po trzy mam lat 18 i też nie mam z tym problemu, po cztery, zauważ, że w prawie każdym opowiadaniu Pauli bohaterka ma między 15-18 lat a Justin jest znacznie starszy, po pięć Paula z tego co kojarzę jest w moim wieku, więc doskonale pamięta, co miała w głowie będąc w wieku Nell, a trudno, żeby miała pisać o 25 latce, skoro jeszcze nie ma tak naprawdę pojęcia, jak wygląda tak naprawdę dorosłe życie :o a po sześć, masz problem tutaj z Nell? A czytałaś wcześniejsze opowiadania tej autorki? Myślę, że nie, bo dopiero byś hejtem pocisnela :o to tylko fikcja i sądzę, że nawet 13-stki zdają sobie z tego sprawę i nie wskocza.do łóżka facetowi, dlatego, że bohaterka opowiadania tak zrobiła :o idąc twoim tokiem myślenia, ja już dawno powinnam zostać cpunka albo płatna zabojczynia, bowiem miałam bodaj 12 lat jak czytałam ff o płatnej zabojczyni, która miała 16 lat :p trochę rozsądku :D

      Usuń
    5. Czytam wszystkie jej opowiadania i jak juz wspomniałam każde jej opowiadanie jest unikatowe i każde mi się podoba. Nigdzie nie powiedziałam ze KAZDA dziewczyna tak zrobi ale są bardziej dojrzałe 12 łatki i mniej dojrzale i źle zinterpretowalas moje słowa bo żadna nie wskoczy komuś do łóżka BO ktoś w opowiadaniu tak zrobił tylko skoro tak wiele czytasz to nie raz po przeczytaniu bylas "w innym świecie" zafascynowana historia i tak jest tez przy książkach i filmach i to jest normalne dlatego zwyczajnie wzbudzilo to we mnie zdegustowanie i nie rozumiem Twojego oburzenia czyjas opinią :) MI sie to źle kojarzy i to MOJA opinia wiec żaden argument nic nie da bo każdy ma indywidualne podejście do różnych spraw. Ja mam takie i napisałam to w zasadzie do autorki jako swoja opinie, chcialas się wypowiedzieć, okej ale polecam trochę uwazniej czytać komentarze bo potem właśnie się rodzą takie dyskusje :) tez polecam trochę rozsądku :D

      Usuń
    6. pedofilia? HAHAHA
      Nell jest dojrzalsza od Cindy, więc nie widzę tu żadnego problemu ;)

      Usuń
    7. widocznie wskazuje to na to, że nie znasz życia...
      bo jeżeli dla Ciebie 16-latka i 20-parolatek to związek pedofilistyczny, to ja pozdrawiam:)

      Usuń
    8. Dobrze ze ty znasz życie :*

      Usuń
  8. Mam mętlik w głowie
    Co teraz będzie :( z jednej strony dalej wolę Nell ale zrozumiałam trochę Cindy, zagmatwane to wszystko

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie zgadzam się, że wina całkiem leży w Justinie. Nie wiem skąd to wynika, chyba z tego w jaki sposób wykreowałaś postać Cindy, ale dla mnie jest i raczej pozostanie podstępna egoistką, która uważa, że Justin na siłę może stać się drugim Jasonem. Jej zazdrość miejscami jest moim zdaniem aż chorobliwa. Co do samego Justina to okay, może nie potrafi się zdecydować, ale biorąc pod uwagę to jak sukowato momentami traktuje go Cindy, nie dziwię się, że ucieka do Nell. Ona jedyna go rozumiała w stu procentach. A przez to szkoda mi też samej Nell, bo jest tą drugą osobą, kołem awaryjnym. W każdym bądź razie dla mnie, moim osobistym mindfuck'iem będzie jeśli Justin ożeni się teraz z Cindy. Bo zrobi to i co? Jest juz tak zdesperowany, że dla niej chce stać się Jasonem, tylko czy wtedy on sam będzie szczęśliwy? Przy Nell mógł być sobą.
    Więc mimo wszystko dalej jestem za Nell i Justinem. Być może wynika to tylko z tego, ze Cindy od dłuższego czasu zwyczajnie mnie wkurw*a i zachowuje się jak suka, a być może wynika to jednak z głębszej analizy i mojej interpretacji osobowości w tym opowiadaniu. To zostawiam już do wglądu autorce. Pozdrawiam! :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Według mnie Justin chcę zmienić się, nie dlatego, żeby utrzymać przy sobie Cindy ale dlatego, że nie chcę jej ranić bo rzeczywiście bardzo ją kocha.
    Czytałam ten rozdział i po scenie w domku byłam pewna, że oleje Cindy dla Nell, ale mnie zaskoczyłaś. 😂
    Generalnie byłam pewna, że Justin będzie miał tu wypadek bo tyle jeździł w deszczu nie patrząc na nic na tych śliskich drogach, że aż mnie ciarki przechodziły.
    Jestem pewna, że Cindy go oleje, że nie zrobi to na niej wrażenia, mam nadzieję, że znowu mnie zaskoczysz i moje przewidywania się nie sprawdzą jak zwykle kiedy czytam twoje ff!
    Zawsze będę shippować Jindy! 👌😏
    Generalnie mega się cieszę, że Justin zrozumiał, że to w nim był, a raczej jest problem. Zgadzam się, z kimś powyżej, że Cindy też nie jest święta ale taki ma charakter, a Justin...z charakteru raczej nie można być damskim bokserem.
    No cóż, mam nadzieję, że jak najszybciej dodasz next bo jestem bardzo ciekawa co zrobi Cindy! ❤

    OdpowiedzUsuń
  11. kurwa kurwa kurwa kurwa kurwa kurwa kurwa kurwa kurwa kurwa kurwa kurwa kurwa kurwa kurwa kurwa kurwa kurwa kurwa kurwa kurwa kurwa kurwa kurwa kurwa
    Pojebalo mu się w dupie co on do cholery odpierdala! Wrrrr ugh *wkurwia się*
    Czy on jeszcze nie rozumie ze Nell dla niego chce najlepiej
    Pierdolona księżniczka Cindy. Czyli wcale nie chciał się w niej zakochiwac chciał być z Nell
    Przeklęta obietnica

    OdpowiedzUsuń
  12. nienawidzę tego rozdziału aaa
    i mam przeczucie że zakończenia też
    Nawet jeśli zostanie z Cindy, to Nell jak zawsze sobie poradzi i będzie żyła sobie szczęśliwa w Londynie
    Bo sierotka nie bardzo ogarnęłaby się sama i ktoś jej musi wiecznie pomagać, jeśli J z nią to tylko dlatego ajshsvsjaha

    OdpowiedzUsuń
  13. Tak, problem leży w nim... Poniekąd, ale to panna Blake pragnie go zmienić, mimo iż to jego pierwszego Kochała, pragnie stworzyć z niego Faceta idealnego, pragnie Jasona, a człowiek powinien zawsze ale to zawsze być sobą, inaczej nie zazna szczęścia :/ tp chore i egoistyczne z jej strony, i wcale nie usprawiedliwiam tego, że ją bije, ale ona wiedząc, że ma on problemy z agresja, powinna spróbować go z tego wyleczyć, tymczasem tylko to pogłębia :/ ciekawe co teraz powie.

    OdpowiedzUsuń
  14. I po chuj? Juz było okey, a teraz wesele i kurwa radujmy sie?

    Jestem za Nell , Cindy na litość go bierze, a Justin jest zapatrzony jak ci wszyscy poeci z epoki romantyzmu gdzie idealizowali swoja ukochaną która ich doprowadzała do śmierci! A tu w tym opowidaniu pojawia sie Nell która by to obaliła! Nie mówię o wielkiej romantycznej milosc Jell bo na pewno oni nie sa takimi osobami ale by byli szczęśliwi, bo gdy sa razem mogli byc po prostu sb a to w związku jest najważniejsze ze jestesmy tacy jacy jesteśmy i mamy wsparcie u drugiej połówki która wie ze bd cierpiał ale wspiera! Taka jest Nell i Justin taki jest ich związek!

    Wiec jak do tego kurwa ślubu dojdzie to moim zdaniem ( nie obrażam cie bo jesteś świetna i cie kocham ) ale zjebiesz to ff.. bo to według mnie bd naciągane😒


    Nell zostań dyktatorka i wtrac do lochu Cindy 😎


    Do końca Team#Jell

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No helloł a Cindy nie jest sobą? Jest i w tym tkwi wasz problem.
      Teraz moze i mowi ze Justin musi sie zmie ic ale kuzwa jakby tak myslala odrazu to czy dalej by z nim byla? NIE. Byla z nim i jest bo fgo kocha za to kim jest, a mowiac o jego zmianie chyba logiczne ze nie chce byc bita ani ponizana....

      Usuń
    2. Jest sobą ale chodzi o to ze Justin nie może byc przy niej sobą 😒😒

      Jak dla mnie kazdy z tej trójki moze byc osobno, zgodzę sie na śmierć nawet Justina ale kurwa on i cindy to iluzja i sztuczność ✌

      Jakby nie było tej części to w 100% byłabym za Jindy ale teraz nie bo to nie pasuje I oni dorośli już nie sa tymj ludzimi kiedy cos do sb poczuli

      #pretend

      A nell zapoczątkowała jego nowe zycie, jego następna przygodę która według mnie powinien kontynuować a to co było czyli " przeszłość " ciągle miec w sercu ale tym sie nie kierować!

      Więc Nell 😍

      Usuń
  15. Halu staju mazgaju lu lu lu WAKE UP GIRLS!
    *macie chlopaka ktorego kochacie niemalze od 6 lat (zakuzmy ze cindy kochala tak naprawde Justina a Jasona kreowala sb na justina, a ze byl wersją nie bijącą szlo jej to lepiej) i nagle do domu wpada jakas laska do ktorej ten chlopak cos tam czuje i widac to wyzraznie* i co wyzywacie siebie od najgorszych czy tą laske?
    Kurwa logiki troche.
    Wydaje mi sie ze te co tak najbardziej hejtują Cind,mają ją za jakas drugoplanową bogaterke ktora wpada i niszczy wielkie love story Justina i Nell. No helloł.... bez jaj

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zazdrosna kobieta jest zdolna do wszytskiego ale odmianą jest kobieta suka która by do takoej akcji nie dopuściła 😎 i by była pewna ze ona jest numerem jeden a jeśli nie to pa pa facet😒

      Kobieta rządzi a nie Facet, liczmy sie z tym 😈😎

      Usuń
  16. Ja bym tej suki nie goniła.
    A rozdział świetny <3

    OdpowiedzUsuń
  17. Powiedz nie, powiedz nie powiedz nie

    OdpowiedzUsuń
  18. O moj boze, kocham to! Nie oddycham ❤

    OdpowiedzUsuń
  19. Ja naprawdę... uch cholera, ja naprawdę myślałam,że mimo wszystko, mimo wieku Nell(który tak bardzo niektórym przeszkadza) oni będą razem...Nell i Justin, Justin i Nell... Z ręką na sercu pisze Ci tutaj, że jestem równocześnie załamana jak i zawiedziona...nie tego się spodziewałam. Moim zdaniem to jest strasznie naciągane, no bo kurde Justin i ślub?! To nie jest prawdziwy on... Bardzo mi przykro, że tak postanowiłas to zakończyć. :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie zauważyłam, żeby to był ostatni rozdział c:

      Usuń
  20. nie, nie zgadzam sie
    nie zmieniam zdania, wciaz wedlug mnie czesci tego wszystkiego jest winna Cindy
    rozumiem, ze byla zazdrosna, ale kto normalny robi cos takiego?
    nie powinien jej wybaczac
    powinien pobiec za Nell
    Cindy go rani, zabija
    fakt, on rowniez nie jest aniolkiem, a ona wlasnie takiego kogos chce
    kogos, jak Jason
    przyznala to oficjalnie
    a Justin wciaz naiwne wierzy, ze to jego chce...
    jestem cholernie zawiedziona i chyba wkurzona
    nie bede ingerowac w to, jak to kontynuujesz, ale... naprawde
    wkurwilam sie

    OdpowiedzUsuń
  21. CO KURWA MAĆ?
    NIE WIERZĘ, ŻE ON JEST W NIEJ TAK ZAŚLEPIONY, ŻEBY PODJĄĆ TAKĄ GŁUPIĄ DECYZJĘ
    CO Z TEGO, ŻE MAJĄ DZIECKO? TO JEST TAKIE WYMUSZANIE... Z LILY TEŻ MA I CO?
    POZA TYM CINDY JEST ŚMIESZNA... SAMA PRZYZNAŁA, ŻE CHCE JASONA, CHCE BYĆ TRAKTOWANA JAK KSIĘŻNICZKA JEBANA, A WSZYSCY DOBRZE WIEMY, ZE JUSTIN TAKI NIE JEST.
    NELL IDEALNIE DO NIEGO PASUJE, ONI SĄ SOBIE PRZEZNACZENI. NA CHUJA NAM ROBIŁAŚ NADZIEJĘ NA ZWIĄZEK JUSTINA I NELL?
    JA PIERDOLĘ

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze tego nie skończyłam, tak dla przypomnienia c:

      Usuń
  22. Ona musi się zgodzić! Nie wyobrazam,sobie Justina z Nell.... Ona ....nie.
    Jindy <3333 tylko i wyłączne Jindy!!!! ❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤

    OdpowiedzUsuń
  23. To oficjalnie chyba mój ostatni rozdział który przeczytałam, Justin ty niezdecydowany chuju, podjął decyzje pod wpływem chwili BARDZO DOROŚLE KOLEGO, Cindy udaje taką złamaną a rozdział temu była taką zimną suką :)

    OdpowiedzUsuń
  24. Nie wierze, ze to zrobilas 😭
    Miało być juz dobrze z Nell.....
    Mam dość Cindy, jej charakter jest okropny.
    Ale ogólnie to piękny rozdział💝

    OdpowiedzUsuń
  25. A ja się cieszę że wybrał Cindy z nią zawsze się coś dzieje i nie jest nudno, no i to jego pierwsza miłość która tak naprawdę nigdy nie wygasła mają córkę którą Justin powinien pokochać, i wierzę w to że mu się uda.Cudowny rozdział i czekam z niecierpliwością na kolejny.A Nell powinna poszukać sobie kogoś kto pasował by do jej wieku.

    OdpowiedzUsuń
  26. Tyle krytyki dla Cindy a gdzie byli wszyscy kiedy to ona najbardziej cierpiała, kiedy w przeszłości Justin się nad nią znęcał czy o tym już nikt nie pamięta i teraz to tylko Cindy jest ta zła.Może nadszedł czas by w końcu zaznali szczęścia i spokoju by mogli zbudować szczęśliwą rodzinę z córką którą Justin ma okazję pokochać.Iść w przyszłość a przeszłość zostawić daleko za sobą to powinni teraz zrobić.

    OdpowiedzUsuń
  27. Justin powinien być z Nell, niby zadzwonił do niej i ja przepraszał, a ona powiedziała, że nie ma za co. Ale tak na prawdę myślę, że on ją bardzo zranił, a ona jest w nim tak zakochana, że nie chciała by on wiedział, że ja rani i powiedziała ze wszystko ok, bo nie chciała by Jeszcze bardziej się obwiniać. To jest Prawdziwa miłość <3 A Cindy to straszna egoistka...

    OdpowiedzUsuń
  28. Justin i Cindy to jest to :D

    OdpowiedzUsuń
  29. Bez jaj... Niech jeszcze Nell zaprosi na ich ślub... :/ grrr jestem zła :(

    OdpowiedzUsuń
  30. O jejciu, co tu się porobiło 😮

    OdpowiedzUsuń
  31. Justin głupku co ty do cholery jasnej, kurwa robisz?!
    Ja nie wierzę...powiedz, że to był jakiś żart :(
    On przecież kocha Nell, ona do niego lepiej pasuje...Proszę weź coś z nim zrób, proszę, proszę, prooooooooszę <3 Jell shipper :D

    OdpowiedzUsuń
  32. Przeczytałam komentarze i juz wiem, że nie chce tego czytać, bo to najgorszy możliwy scenariusz i nie chce się niepotrzebnie wkurwiacXD

    OdpowiedzUsuń
  33. "Cindy, nie odchodź. Będę taki, jaki chcesz, żebym był. - Nawet gdybym miał być kimś dalekim od siebie samego, dodałem w myślach, ale te słowa oblałyby mi struny głosowe wrzącą krwią, dlatego ich nie wypowiedziałem" te słowa mówią same za siebie :) jeśli naprawdę zakończysz to opowiadanie ślubem justina i cindy to będzie największy joke przysięgam XD mimo że je kocham to nie wiem nawet czy chcę czytać kolejny rozdział bo końcówka tego wystarczająco podniosła mi ciśnienie, a ślepo zapatrzone w Cindy dziewczynki tak kurewsko mnie śmieszą. Owszem, całe to opowiadanie zaczęło się od Justina i Cindy ale to nie znaczy że z nimi ma się skończyć, a pretekst że Justin ma z nią dziecko jest wręcz żałosny, bo idąc tym tokiem myślenia powinien poślubić też Lily. To jest chore bo księżniczka Cindy sprawiła że Justin nawet nie patrzy na swoje własne szczęście, chce stać się kimś innym, bo ONA tak chce, żeby to ONA była szczęśliwa. gdyby tylko była taka pieprzona możliwość weszłabym do tego opowiadania i stłukłabym go tak by się opamiętał bo to wszystko jest tak żałosne że aż śmieszne

    OdpowiedzUsuń
  34. Kto powiedział że Justin nie patrzy na swoje szczęście a może to Cindy jest jego szczęściem.A po drugie jak kogoś coś wkurza to po co czyta ja też mogę napisać że gdyby Justin był z Nell to bym skończyła czytać.Ale ja przeczytam to do końca i ludzie trochę się opamiętajcie bo aż słów brak.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. gdyby cindy liczyła się z jego szczęściem zaakceptowałaby go takim jakim jest a nie przy każdej możliwej okazji porównywała go do jego zmarłego brata dając do zrozumienia że był lepszy

      Usuń
  35. Skoro zakończysz to ślubem Cindy i Justina to nie wiem czy jest sens dalszego czytania. Oczywiście nie mówię tu w imieniu wszystkich tylko własnym

    OdpowiedzUsuń
  36. Tyle krytyki dla Cindy..zwykłej szmaty która zdradzała każdego z każdym a teraz kiedy został jej tylko Justin chwyta się go kurczowo jak tonący brzytwy.Kompletna porażka,chyba wiem jak wszystko się zakończy i jestem pewna,że poczuję rozczarowanie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 👌👍
      Stwierdziła Cindy ze tylko jeszcze on ma dobrego kutasa dla niej wiec chce się go trzymac 👌

      Usuń
    2. Prawilnie powiadasz maj lejdi xD

      Usuń
  37. Jak dobrze umiem czytać i przeczytałam to Nell też święta nie jest bo też z innymi sypiała.Nie wiem czy Cindy chwyta się Jastina bo to on poleciał do niej nie ona do niego.Może stara miłość nie rdzewieje

    OdpowiedzUsuń
  38. Jezu ludzie...moze i z porownywaniem do jasona condy przegona bo to naprawde go boli..ale jej zazdrosc calkowicie rozumiem!!! Nell tez barszo lubie... Ja po prostu kocham to opowiadanie i niezaleznie z kim justi bedzie ja to kocham i to jest piekne co tu sie dzieje..jak to czytan to placze , smieje sie, wkurzam....wzzystkie emocje ze mnie wychodza i kocham to❤❤❤

    OdpowiedzUsuń
  39. I kocha ranić samego siebie....
    Chciało mi się płakać razem z Justinem tam na początku

    OdpowiedzUsuń