sobota, 20 lutego 2016

Rozdział 10 - One wall away



Kolejny tydzień minął nam standardowo. Pięć z siedmiu nocy Nell spędziła u mnie, na dwie wróciła do domu, gdy stwierdziła, że moje chrapanie utrudnia jej zasypianie. Nie zauważyłem, by miała jakiekolwiek trudności. Za każdym razem, gdy spoglądałem na nią wieczorami, spała już smacznie zwinięta w kłębek, więc musiała zasypiać przede mną. Obie te noce wykorzystałem na podróże po klubach nocnych. Utrzymywałem formę, nie mogłem wyrazić zgody na jej spadek, a Nell prędzej przykułaby mnie kajdankami do łóżka i połknęła kluczyk, niż wypuściła w nocy z mieszkania ze stuprocentową świadomością moich wybryków. A prawda była taka, że podczas tygodnia z Nell zachowałem rekordową wstrzemięźliwość. I nie powiem, że czułem się z tym dobrze, bo gdy dorwałem na imprezie jedną sztukę, przy ścianie w kabinie toaletowej doprowadziłem ją do łez i bynajmniej nie były to łzy rozkoszy. Aż boję się trzymać blisko siebie Nell.

Umówiliśmy się w sobotnie południe na śniadanie w tym samym McDonaldzie, w którym pożarliśmy pierwsze wspólne frytki. Siedziałem już na fotelach obitych skórzaną tapicerką (Londyn ma jakąś obsesję na punkcie skórzanych obić) z dwoma tacami na stoliku przed sobą i obie zawierały ten sam zestaw: duża porcja frytek i lody z polewą karmelową. Przesiąkłem nawykami żywieniowymi Nell. Wybrałem się w krótką wyprawę po internetach, czekając na moją piętnastkę, a gdy się w końcu pojawiła, jej obecność w pierwszej kolejności zarejestrowałem na policzku, gdzie jej słodkie usteczka pozostawiły lekko obśliniony ślad. Udałem, że z obrzydzeniem ścieram go rękawem, a tak naprawdę nawet nie musnąłem twarzy materiałem, bo, na Boga, to było takie przyjemne. Klepnąłem ją w pupkę, kiedy wskakiwała na siedzenie obok, i natychmiast zaatakowała frytkę śnieżnobiałymi jedynkami.

-Jestem głodna jak wilk - stwierdziła na powitanie i w ten sposób okazała wyrazy wdzięczności za postawione śniadanie. - Tęskniłeś za mną?

-W ogóle - odparłem ze śmiechem.

-Tak nic a nic?

-Nic a nic.

-Jesteś tego pewien? - Wskoczyła mi na kolana i ścisnęła policzki, aż cofnęła mi się z gardła frytka i musiałem połknąć ją raz jeszcze. Paskudne uczucie.

-No dobrze, może odrobinkę tęskniłem. Ale złaź już ze mnie. Przytyłaś przez te dwa dni i zgniotłaś mi uda.

Wróciła na poprzednie miejsce, napchała się frytkami i powiedziała:

-A ja tęskniłam za twoim chrapaniem. Ale tylko odrobinę. I za rozbijaniem twoich szklanek, i za paleniem twoich patelni, i... Skończmy z tym, to były raptem dwa dni. 

Spędziliśmy w McDonaldzie dobre pół godziny. Wpierw Nell opowiedziała mi o kłótni z ojcem i jednego dnia, i drugiego, więc praktycznie większość czasu spędziła w swoim pokoju. Tata Nell dowiedział się o jej udziale w wyścigach, ale nie zareagował tak, jak przystało na rodzica, bo zamiast pogłaskać po głowie i skarcić za ukrócony rozsądek, on przyłożył jej z otwartej dłoni w policzek. Powiedział, za co tak porządnie oberwała, ale z jakiś względów Nell postanowiła zachować to dla siebie. Już chciałem się zrywać, żeby tatuś dziubasa mógł porozmawiać z użyciem pięści z kimś swojej postury, ale Nell zatrzymała mnie i zapchała paroma frytkami, które rozciągnęły mi usta do rozmiarów najlepszej lodziary. Wtedy Nell spytała, jak ja poradziłem sobie bez niej w ciągu tych dwóch dni i tu pojawił się problem, czy wyznać prawdę, czy delikatnie ją nagiąć.

-Używałem życia - przyznałem w końcu. 

-Sercem, rozumem czy ciałem?

-A jak sądzisz? - Nell mimo wszystko oczekiwała odpowiedzi. Jednoznacznej. - Zaliczyłem jedną, może dwie - przeciągnąłem, a jej spojrzenie oczekiwało prawdy. - Góra cztery, przysięgam. A z resztą z czego ja ci się tłumaczę? Pieprzyłem. Tak, pieprzyłem, bo ty założyłaś mi taki męski pas cnoty, a wracając do domu na dwa dni, zabrałaś go ze sobą.

Od tamtej pory Nell nie reagowała na moje zaczepki. Zjadła do końca frytki, spiła z loda śmietanę i wylizała z przeźroczystego pudełeczka karmel. Ciągnąłem ją za warkocze, kopałem w kostkę i jak raz mi oddała, zwinąłem się z bólu. W ostateczności miała dość moich szczeniackich zalotów i kiedy gryzłem płatek jej ucha, wystrzeliła pięścią w moją szczękę. Wtedy też powiedziała:

-Że też ty wszystko musisz pieprzyć. 

-Nie tak od razu wszystko. Jestem całkiem wybredny. Tak jak jajka, takie kurze, muszą mieć odpowiedni kształt, kolor i wielkość, żeby zostały zalegalizowane przez Unię Europejską, tak moje kandydatki również muszą mieć ściśle określoną specyfikę, by zostały zalegalizowane...

-Przez twoje jajka. Tak, zrozumiałam.

Sprzątnęliśmy kartonowe, zatłuszczone opakowania na jedną tacę i razem z tą reklamą, która służy za podkładkę, wrzuciliśmy do jednego śmietnika. Współpraca znów nam się opłaciła, bo Nell przytrzymywała klapę śmietnika, taką, którą wpycha się do wnętrza, a ja strząsnąłem całość w otchłań. Wyszliśmy głównym wyjściem, a tam czekał na nas mój samochód z obsranym bocznym lusterkiem. Gdyby tylko Nell dowiedziała się, że żrący, ptasi kleks pojawił się w chwili, w której byłem bardzo osobliwie zajęty, otrzymałbym kupon na jej darmowe wykłady. Nell bowiem uważa, że skoro nie zajmuję się córką, chociaż samochód powinienem traktować jak dziecko, a podobnież zbyt często zdarza mi się zapominać, że on też ma uczucia. Ja nie stwierdziłem podobnego problemu. Cacko dostawało największe rarytasy XXI wieku.

Chwilę pokręciliśmy się po mieście. Ja omijałem korki, Nell z nogami na desce podśpiewywała radiowe przeboje i dopiero po czterech kawałkach zorientowała się, że to hity lat osiemdziesiątych. I rozmawialiśmy. Dużo rozmawialiśmy. Skoro przez ostatnie dwa dni jej rozmowy przebiegały na zasadzie trzaśnięcie drzwiami-kłótnia z ojcem-trzaśnięcie drzwiami, a moje były czymś w rodzaju do twarzy ci w czerwonej koronce-jesteś taka ciasna-dojdź dla mnie, nadrabialiśmy wszystkie straty. Uświadomiła mi, że gdy nie rozmawiam z nikim na poważnie dłużej niż jeden dzień, zaczynam wariować. Jeśli rzeczywiście chrapię i jeśli rzeczywiście to chrapanie (wyimaginowane, tak sądzę) spędza Nell sen z powiek, przygotuję dla niej sąsiednią sypialnię i pozwolę wybrać kolor ścian. Zgodzę się nawet na tapetę i plakaty jej pedałko-bandu. Byleby została, mówiła, wiecie... była. 

Fajna jest, to nie jej wina. I moja tym bardziej.

-Czekam na swoją pierwszą grubszą rolę w naszym wspólnym biznesie - oznajmiła Nell, gdy rozmowa zbiegła na temat urojonych zleceń.

-Bez obaw, może przybiec szybciej, niż byś się jej spodziewała.

-Czyżbyś miał jakiś plan?

Zmieniłem bieg, a ten pociągnął za sobą drugi, luźniejszy pas.

-Pewien pomysł chodzi mi po głowie. Ale jak powiedziałaś o grubszej roli, ta byłaby naprawdę otyła.

-Czyli zagram postać Julii w "Romeo i Julia"?

-Niekoniecznie - zaprzeczyłem. - Zagrasz Harry'ego Pottera w samym Harrym Potterze. Bo widzisz, w Romeo i Julii jest ich dwójka, a Harry jest samowystarczalny.

-Ma Rona i Hermionę.

-Oni są jedynie jego ogonem.

-Czyli ty zamierzasz być tym razem moim ogonem?

Rzuciłem prawą rękę na jej ramię i prowadząc swobodnie przy akompaniamencie lewej, odparłem:

-Jednak całkiem dobrze mnie znasz.




Nell nie od razu poznała cel wizyty w ekskluzywnej kawiarni nieopodal ciągu biurowców z kancelariami adwokackimi, notarialnymi, biurami nieruchomości i rachunkowymi. Zatrzymałem samochód na strzeżonym parkingu, darmowym dla klientów lokalu, bo jeszcze tego by brakowało, by płacąc pięć funtów za filiżankę herbaty przyszło bulić za parking. Dla jasności, moja kieszeń na tym nie ucierpi, ale nie każdy ma takie szczęście w biznesie. Inni mają je w miłości, czy jak brzmi to staroświeckie powiedzenie. Weszliśmy z Nell do środka, a tam młoda dziewczyna ubrana jak z noworocznego apelu w szkole zaprowadziła nas do wolnego stolika. Nell jeszcze w drodze na miejsce szepnęła mi na ucho, że niczego stąd nie chce, bo obawia się, że zwykły obrus może być cenniejszy niż jej życie, a ja odparłem, by się nie zamartwiała, bo po pierwsze płacę ja, a po drugie gdyby przyszło komuś sfinansować jej istnienie, sam Bill Gates popadłby w długi.

-Wezmę może - szybko przestudiowałem wzrokiem niedużą kartę napojów i deserów - kawę z mlekiem i szarlotkę. - Kelnerka zapisała zamówienie w notesie. - A ty, dziubas?

-Gorącą czekoladę. Taką z bitą śmietaną na czubku.

Odniosłem wrażenie, że nieznajoma w służbowym uniformie z plakietką na piersi wzięła Nell za przerośniętą córkę, a mnie za ojca po liftingu twarzy.

Gdy odeszła, nachyliłem się nad stolikiem i szepnąłem:

-Wiesz, na jakim czubku zobaczysz jeszcze bitą śmietanę?

Nell nie spłonęła rumieńcem, a erotyczną uwagę doskonale pojęła. Bo policzki Nell były niewykształcone i nie znały definicji dorodnego rumieńca. Zamiast tego odpowiedziała:

-Jak mi pokażesz, będę wiedziała.

Więc siedziałem już cicho, bo tej dziewczyny nie da się zagiąć byle jakim komentarzem.

Kelnereczka niedługo po tym przyniosła zamówienia i podziwiałem, jak wywija pełną tacą pomiędzy gośćmi. To niełatwe zadanie, zwłaszcza gdy filiżanki pękały w szwach. Doniosła, nie wylała ani kropli i postawiła przed nami, życząc smacznego. A ja jako wredny człowiek umoczyłem łyżeczkę w czekoladzie Nell i nabrałem całą serpentynę bitej śmietany, która szybko znalazła schronienie najpierw w moim gardle, później w przełyku i dalej w nieokiełznanych przestrzeniach żołądka. Co z kolei spowodowało napełnienie oczu Nell najprawdziwszymi łzami i o mały włos nie rzuciła się na mnie z pięściami. Więc dla świętego spokoju zamówiłem jej drugą czekoladę z podwójną porcją śmietany i jako zadośćuczynienie kazałem dorzucić do tego szarlotkę z pełną gałką waniliowych lodów. Tym zrobiłem Nell dobrze i po aferze z kradzieżą nie było już śladu.

Piętnaście minut później do kawiarni weszło dwóch mężczyzn ze skórzanymi teczkami pod pachami, oboje w wieku koło czterdziestu pięciu, może sześciu lat, w garniturach, co natomiast pociągało za sobą teorię o braku zaufania. Wyprostowałem się i kopnąłem Nell w kostkę.

-Spójrz na tego wyższego.

Obserwowała go uważnie, z lewej strony, z prawej, od czubka i od pięt. Wykonała portret pamięciowy, zapisała go na twardym dysku w którejś partii mózgu i spytała, czy facet ten ma, lub będzie miał z nami wspólne coś więcej niż miejsce południowej kawy, czy zwyczajnie wpadł mi w oko i proszę ją o poradę sercową. Więc wytłumaczyłem pokrótce wspomniany w samochodzie pomysł i dobierałem słowa ostrożnie, bo na tym etapie mogłem spłoszyć nawet Nell.

-Mam nadzieję, że nie zapomniałaś o wyrażonej na głos chęci uzyskania otyłej roli w naszym biznesie. - Nie zapomniała i poinformowała mnie o tym skinięciem głowy. - Ten facet to naprawdę dziany koleś, wszyscy inni, których naciągnąłem, mają marne grosze w porównaniu do niego.

-Nawet ten od Lamborghini? - wtrąciła.

-Nawet ten - przytaknąłem. - Kontynuując, jest po rozwodzie, więc nie ma naiwnej żonki, która mogłaby dostarczyć i pieniążki, i szczyptę przyjemności. Dlatego pomyślałem - przerwałem na chwilę, przyjrzałem się Nell i przysunąłem krzesło bliżej niej. Sprawy poufne załatwia się w poufnym gronie. - Dlatego pomyślałem, że tym razem ty wkroczysz do akcji. Wszystkie dowody, jakie dostarczałem tym bogatym facecikom do tej pory, dotyczyły utrzymania reputacji. Tym razem w grę wchodziłoby nagięcie prawa.

-Justin, ty wciąż łamiesz prawo. Dla ciebie prawa nie ma. Jest jedynie ustalone przez ciebie lewo, cokolwiek miałoby oznaczać.

Puściłem jej uwagę mimo uszu, by nie wybić się z wątku. Po tej kawie traciłem koncentrację.

-Zapłaci każdą sumę, jeśli w zamian uniknąłby odsiadki w pierdlu.

-A ja mam coś, co mogłoby nakłonić go do odsiadki?

-Owszem, masz.

-Mam? - zdziwiła się. - Ale co?

-Piętnaście wiosen.

-I?

Tchnąłem w jej skroń, nachyliłem się i szepnąłem:

-I cnotę.

Nell odsunęła się na oparcie. Zatopiła pozostałość bitej śmietany w resztkach drugiej filiżanki czekolady i to był zły znak. Bardzo zły.

-Do czego pijesz, Justin? - spytała zamroczona.

-Jesteś nielegalna - uświadomiłem ją. - Pomyśl, ile by oddał, żeby nie wyszło na jaw, że bzyknął dzieciaka.

-Bzyknął?

-Nell. - Uspokajająco złapałem jej dłonie. - To tylko złoty interes. Chyba nie marzyłaś o pierwszym razie przy zapachowych świeczkach, w płatkach róż i innych romantycznych pierdołach?

-No nie - odparła zakłopotana.

Uwaga spojler: jak się później okazało, marzyła.

-A w ogóle brałaś pod uwagę ewentualność, że pójdziesz do łóżka z facetem, czy nastawiałaś się na kobiety?

-Na jedno i drugie - mruknęła cicho.

-A ile jesteś w stanie poświęcić dla naszego wspólnego biznesu? - Przyznaję, trochę nią manipulowałem. Dobrze, może i wcale nie trochę.

-Naprawdę chcesz, żebym przespała się - wychyliła się zza mnie i rzuciła okiem na facecika - z nim?

-Och, daj spokój, to tylko interes, nie kwestie moralne.

-Ten koleś jest jakieś trzydzieści lat ode mnie starszy. I pięćdziesiąt cięższy.

-Ja pewnie też jestem z pięćdziesiąt cięższy, a nadal żyjesz.

-Nie przypominam sobie, żebyś mnie rozdziewiczał.

-To mało istotny szczegół. 

Wciąż nie była przekonana.

-A jeśli ten zbok mnie zgwałci?

-To nawet lepiej.

-Słucham?

Uderzyłem się mentalnie w twarz, potem włożyłem głowę pod lodowaty prysznic i na koniec, tak dla otrzeźwienia, zmierzyłem się z gorylem na ringu bokserskim.

-Nie tak to miało zabrzmieć - jęknąłem. - To porządny gość, tylko spójrz.

Ale spojrzeliśmy nie w porę, bo koleś akurat chwytał wystraszoną kelnerkę za prawy pośladek. Zawczasu chwyciłem policzki Nell i obróciłem jej głowę, by patrzyła na mnie, a krawaciarza sobie odpuściła. Na razie.

-To seks za pieniądze.

-Ekskluzywna prostytucja. - Bo tak brzmiało zdecydowanie bardziej dystyngowanie niż "kup mi jeansy, a zrobię ci loda". - Przecież sam poniekąd to robię.

Nell wymownie spojrzała na ten dzyndzel ściskający przeciwne krańce sznurowadła. Na pewno wiecie, w czym rzecz. 

-Słuchaj, nie potrzebuję małej, przestraszonej dziewczynki, tylko kogoś, kto wie, ile może poświęcić - powiedziałem ostro. Jej niezdecydowanie uwierało jak mały kamień w niewygodnym bucie. - Więc jak? Wchodzisz w to, czy szukać na twoje miejsce kogoś innego?

Dałem jej mniej więcej dziesięć sekund na odpowiedź. Później ścisnąłem rzepkę w jej kolanie i Nell wijąc się na krześle, mruknęła:

-Wchodzę.

Spiłem z dna filiżanki ostatni łyk, a piętnastka wstała z krzesła i powłóczywszy nogami, poczłapała do drzwi. Na swojego złodzieja cnot nie spojrzała. Co więcej, gdyby przechodził, brałaby pod uwagę możliwość naplucia mu na buty. A gdy spytałem, czy nie dopije czekolady, krzyknęła spod drzwi:

-Wybacz, straciłam ochotę. Ta bita śmietana niespecjalnie mnie teraz pociąga.

Zostawiłem na stoliku banknot z naliczeniem napiwku dla kelnerki, bo była ładna, uprzejma i sympatycznie się uśmiechała. Nie żebym w pierwszej kolejności zwracał uwagę na uśmiech. Dogoniłem Nell przy samochodzie, siedziała na masce ze spuszczoną głową, nie majtała nawet chudymi nogami i zlizywała z kącika ust zaschniętą resztkę czekolady. Może któregoś dnia zliżę ją za nią. Może. I w bardzo odległej przyszłości. Zgarnąłem Nell jednym ramieniem i wsadziłem na fotel pasażera. Nie odezwała się. Gdy sam wsiadłem, również milczała. Aż bolała. Nie jej ignorancja. Tylko ta uporczywa, nękająca mnie cisza. 

-Powiesz coś? - spytałem przed odpaleniem silnika.

Nell siedziała w bezruchu, tylko duże oczka pożerały szyby od okna pasażera, przez przednią, po okno kierowcy.

-Ptak nasrał ci na lusterko - stwierdziła dość oschle. 

-Wybierzemy się do myjni?

-A czy to mój samochód?

Dobrze, zrozumiałem. Od teraz rozmawiamy w ten sposób. Ja jestem bezdusznym szefem, a ona przymusowo uległą podwładną. Świetnie.

Odpaliłem silnik i włączyłem się do ruchu między srebrną Hondą, a czarną Toyotą. Tej drugiej zajechałem drogę, a kierowca wbił pięść w klakson. 

-Gdzie jedziemy? - spytała po paru minutach tak obrzydliwie cichej ciszy, że aż zachciało mi się samemu włączyć radio. Jednakże tego nie zrobiłem, licząc, że Nell ze swoim gadulstwem nie wytrzyma długiej wstrzemięźliwości.

-Do ciebie - odparłem. - Musisz być gotowa przed wieczorem.

Nell skinęła głową i wróciliśmy do poprzedniego napięcia wewnątrz samochodowego. Aż na którychś z kolei światłach wbiłem kciuk i opuszkę palca wskazującego w kąciki jej ust, jeden wciąż był obśliniony, i uniosłem jej usta, bo z uśmiechem było jej do twarzy. Odsunąłem rękę i uśmiech pozostał.

-Jest okay?

-Okay.

-Na pewno?

-Tak.

-Tak na pewno, na pewno okay?

Nell uraczyła mnie siniakiem na prawym ramieniu.

-Zamknij się już. Jesteś gorszy niż okres. Męczysz tak samo, a zamiast niespełna tygodnia w miesiącu, trwasz bezustannie.

Więc siedziałem już cicho z nadzieją, że wszystko co złe kończy się równie szybko, jak to, co dobre.




Ojciec Nell wybrał się z kolegami w pogoń za butelką wódki i puszką piwa, dlatego jak wybył z domu na równi z Nell, tak powinien wrócić dopiero późnym wieczorem, w nocy, albo nad ranem, w zależności czy jego wiotkie, ululane pół-zwłoki przygarnie jeden z procentowych kompanów. Dlatego mieszkanie było puste. Leżeliśmy na łóżku Nell kilka godzin i obejrzeliśmy cztery odcinki CSI: Kryminalne zagadki Las Vegas. W międzyczasie opowiedziałem Nell o nocnym życiu w Las Vegas i stwierdziła, że kiedyś wybierzemy się tam we dwójkę na podbój klubów nocnych. Uprzedziłem ją, że w LV nie dają się nabrać na fałszywy dowód i jesteśmy zmuszeni przeczekać trzy latka do czasu jej pełnoletności. O dziewiętnastej przystąpiliśmy do działania.

-W co mam się ubrać? - spytała, stojąc przed otwartą szafą.

-Zacznijmy po kolei. Masz jakąś koronkową bieliznę? Przydałaby się.

-To cholerstwo obrzydliwie gryzie - skomentowała. - Sprawdź w pierwszej szufladzie.

Wyrzuciłem na dywan stos majtek i staników, przekopałem niewysoką górę i dokonałem wyboru czarnego, koronkowego kompletu. 

-A co z resztą?

-Coś obcisłego, bardziej eleganckiego niż dziwkowatego, ale też nie do przesady dystyngowanego.

-Jesteś bardzo precyzyjny - mruknęła z ironią. - Naprawdę pomogłeś.

Wspólnymi siłami wybraliśmy dla niej czarną, obcisłą spódniczkę do połowy ud z rozporkiem po sam pośladek. Do tego bluzkę z rękawami przed łokcie, głębokim dekoltem i mocnym zwężeniem w talii. Mała czarna. I taka niepozorna.

Nell założyła bieliznę i stanęła przed lustrem z dłońmi na biodrach. Usta wypchnęła w mały kaczy dziobek. Doszukiwała się czegoś w odbiciu i wyraźnie nie mogła tego znaleźć.

-Justin, jestem płaska jak deska - stwierdziła, chwytając w dłonie małe piersi.

To zawsze tak podniecało. Bez znaczenia, czy robiła to cycata panna z imprezy, czy deska z samymi sutkami.

-Fakt - zgodziłem się. - Trzeba temu zaradzić.

Z moim mózgiem przebrniemy przez wszelkie trudności. Chwyciłem pierwszą parę skarpetek i posadziłem Nell na skraju łóżka, a sam ukucnąłem między jej nogami. Zwinąłem jedną skarpetkę w łódkę, potem odchyliłem prawą miseczkę stanika i od dołu wepchnąłem w nią ukształtowaną skarpetkę. Z drugą miseczką zrobiłem to samo, potem porządnie wygładziłem i Nell z rozmiaru A zyskała przynajmniej B i pół. Wynik korzystania z usług gabinetu naprawczego Justina Biebera. Jeśli kiedyś zapragnę zmienić profesję, zastanowię się nad niekonwencjonalną chirurgią plastyczną.

-Masz do tego talent. - Przejrzała się przed lustrem ponownie, teraz bardziej usatysfakcjonowana, bo stanik opinał się na biuście, zamiast beztrosko na nim wisieć.

-Tylko dobrze by było, żebyś dyskretnie zdjęła sobie ten stanik sama, bo wiesz...

-Wiem: zimowe skarpety z reniferami to nie szczyt seksu.

-Dokładnie.

Ubrała spódnicę i bluzkę i rzeczywiście stała się małą czarną, pełną gracji, elegancji i z dodatkiem małej dziwkarskiej nutki. Kiedy ona dopracowywała makijaż, ja skoczyłem do samochodu po garnitur i wcisnąłem się w niego przed lustrem w pokoju Nell. Kiedy wróciła z łazienki, pozwoliłem sobie dotknąć jej biodra i wcięcia w talii, bo wyglądała naprawdę zjawiskowo i oderwanie wzroku graniczyło z cudem.

-Z takimi cyckami - ścisnąłem wypchnięty skarpetkami stanik - zajdziesz daleko.

-Nie daleko - odparła. - Spod baru do łóżka.

Wyszliśmy z mieszkania, pozostawiając po sobie syf w pokoju Nell i rozsypaną w kuchni paczkę chipsów paprykowych, świeżych i chrupiących. Ruszyliśmy spod krawężnika. Ja wyglądałem jak milion dolarów, Nell jak milion jeden. A jej perfumy nie zostawały z tyłu. Gdybym kiedykolwiek miał stworzyć własną linię perfum, byłby to zapach perfum Nell z połączeniem jej własnego zapachu. Włosy miała rozpuszczone, a usta matowe i tak przejmująco pociągające. Wyglądała lepiej ode mnie. I to stanowiło największy problem, bo poczułem się niedowartościowany i z lekka zmieszany z błotem.

Samochodowy zegar wybił dwudziestą. Służbowa impreza, na którą wybieraliśmy się razem z Nell, właśnie się rozpoczęła, a bogaci biznesmeni odczekiwali w samochodach pod hotelem, by wejść z teatralnym spóźnieniem. Przecinaliśmy centrum równo, radio było wyłączone, a opór powietrza ślizgał się po samochodowym lakierze. Kiedy moja dłoń trzymała drążek zmiany biegów, kilkukrotnie miała ochotę wskoczyć na odsłonięte kolano Nell, ale wtedy przeprowadzałem z mózgu do ręki impuls nerwowy mówiący "mała czarna obok ma piętnaście, nie dwadzieścia pięć" i pomagało, bo wtedy chwytałem kierownicę. 

-Justin, ja nie wiem nawet, co robić - odezwała się, a jej głos wskazywał na to, że wstrzymywała się od dawna. - Nigdy nie byłam z żadnym facetem, nie umiem się nawet całować.

To była akurat istotna sprawa i dobrze, że zawczasu zwróciła na to uwagę.

Zatrzymałem się na przystanku autobusowym, akurat pustym, odpiąłem pas i swój, i pasażera. Z całowaniem prosta sprawa - załapie raz i zostanie jej na wieki wieków. 

-Chcesz potrenować?

-Chcę - odparła, a chwilę później zrzuciła na wycieraczkę szpilki i siedziała bokiem na fotelu.

Chwyciłem w dłoń jej policzek, bez większych emocji nachyliłem się i pocałowałem ją krótko, ale treściwie, a Nell odwzajemniła pocałunek. Może nie była mistrzynią i lekko mnie obśliniła, ale jak na pierwszy raz poszło jej nienagannie. Więc musnąłem jej usta raz jeszcze, chwilę dłużej i mniej niewinnie, a wtedy uznałem, że jest już przeszkolona i znów włączyłem się do ruchu.

-W zasadzie mógłbym przeszkolić cię również w sprawach seksu - zagaiłem - ale jesteśmy już spóźnieni. 

-Powiedz mi chociaż, co mam robić. Jak go poderwać, co mówić, wiesz, jak zrobić z siebie dziwkę.

-Podejdziesz do niego, zaczniesz się przymilać. Wiesz, gra słówek, trzepotanie rzęsami. Kurwa, mała, poradzisz sobie, to ma się we krwi. 

Zatrzymaliśmy się przed hotelem w centrum, ale zanim wysiedliśmy, mieliśmy do załatwienia jeszcze parę formalności. Otworzyłem skrytkę przed Nell i wcisnąłem jej małą piersiówkę.

-Masz, pij. Parę łyków dobrze ci zrobi.

Odkręciła szkoło, pociągnęła parę małych łyków, zakrztusiła się i musiałem ratować jej zalane płuca. Może wódka to zły pomysł. Zaraz po tym wcisnąłem w dłoń Nell paczkę prezerwatyw, a ta wyglądała tak, jakby jedną z nich połknęła i jakby ta jedna utkwiła w jej gardle. To pewnie pozostałości wódki.

-Jeśli nie będzie chciał z gumką, kopiesz go w dupę i wychodzisz, rozumiemy się? - Skinęła głową. - Nie chcę niańczyć twojego bachorka.

-Swojego też.

-Fakt.

Kiedy wszystko zostało dopracowane do najmniejszego szczegółu, wysiedliśmy z auta. Zamknąłem go automatycznym pilotem i ruszyliśmy do hotelu. Przed hotelowym barem stał ochroniarz, ale że wystarczyło wcisnąć mu parę dolarów w kieszeń, po minucie byliśmy już w tłumie dystyngowanych imprezowiczów. Pocałowałem Nell w skroń i zostawiłem ją na pastwę wygłodniałych męskich hien, a sam przysiadłem w rogu nieopodal baru. Chciała grubszą rolę, dostała ją. Ja za nią do łóżka z facetem nie pójdę. Zysk wymaga poświęcenia. Nell miała przekonać się o tym dziś. W pewnej chwili przemknęło mi przez myśl, czy to aby nie za duże poświęcenie i czy Nell udźwignie ten ciężar. Zaufałem jej. I sobie, że po tym wszystkim będę tak samo niewzruszony.

Zamówiłem szklankę whisky i popijałem ją wolno, podczas kiedy Nell kręciła się po obszernej restauracji i poszukiwała zdobyczy. Znalazła faceta przy barze, siedział z dwójką kolegów i pił alkohol nieznanego pochodzenia, ale na pewno mocny. Nell usiadła na wysokim krześle, na szczęście sąsiednie było puste. Wystarczyło, że zarzuciła włosami raz, a cała trójka natychmiast zwróciła na nią uwagę. Była jak magnez, a każdy facet w jej otoczeniu przypominał przeciwny biegun.

Nell wykazała zainteresowanie Davidem Stone, wyraźnie go rozpoznała i po chwili flirtowali bez opamiętania. A przynajmniej tak mi się wydawało, bo dobrze znałem ten rodzaj męskiego uśmiechu. Z jakiś względów nie chciałem słuchać ich pogawędki. Nell popijała zamówionego przez facecika drinka i tylko ja widziałem, jak zmusza się, by procenty przepływały przez jej gardło, a koledzy Davida utracili jego zainteresowanie. Był zauroczony Nell i mieliśmy go już w garści. Przeczuwałem, że dobrze spisze się w swojej roli. Zdawała się odprężona, doświadczona, pogodna, a tylko ja czułem z odległości dwudziestu metrów, jak pod barem miękną jej nogi i kołata serce.

Jej się udało, więc przyszła kolej na moją część planu. Zakręciłem się przy barze, niby przypadkiem zamówiłem drinka, stojąc akurat pomiędzy facecikiem, a Nell. On wyraźnie nie był szczęśliwy, natomiast Nell bawiło jego rozdrażnienie. Odebrałem drinka i znów, niby przypadkiem, wylałem odrobinę na skrzydło marynarki Davida, a potem przepraszając gorliwie, wyjąłem mu z kieszeni klucz od hotelowego pokoju.

Chwilę później gnałem już schodami na piąte piętro, a później otwierałem drzwi hotelowego pokoju. Zastanowiło mnie, jak to jest, że te tańsze otwierane są kluczem, drogie kartą elektroniczną, a ekskluzywne wracają do praktyki klucza. Pokój miał wszystko, co powinien: łózko, pościel i dobre miejsce na zamontowanie małej kamerki. Nabrałem wprawy w zabawie w detektywa. W zasadzie wykonywana profesja pozwoliła mi obeznać się w każdym temacie, od damskich koronek po kamery szpiegowskie wczepiane w zawiasy w szafie. Po pięciu minutach wypchana elektroniką pluskwa zajęła miejsce nad drzwiami szafy, a ja wymykałem się po kryjomu z pokoju, przeklinając na głos pościel, która pożre dziewictwo Nell.

Zbiegając ze schodów, wpadłem na parterze na Nell. Złapałem ją roztrzęsioną za ramiona, potrząsnąłem lekko i myślałem, że uciekła stamtąd wystraszona, że może  ten gnój zrobił coś więcej, natomiast ona spokojnie powiedziała:

-Nie bój się, idę tylko siusiu. 

Ale zanim poszła, oddałem jej klucz, by niepostrzeżenie wcisnęła go do kieszeni Davida. Gawędziliśmy chwilę stłumionym szeptem, Nell zdała mi dokładne relacje, a nawijała z prędkością karabinu maszynowego, bo w minucie relacjonowała półgodzinne posiedzenie z bogatym biznesmenem. Na koniec spytała cicho:

-Justin, to boli?

A ja zdziwiony upewniłem się:

-Co boli?

-No wiesz, wkładanie chuja w tę dziurkę na dole.

Zagryzłem wargi, bo nie chciałem oszukiwać Nell, ale też nie powiem jej, że to jak zjazd na wodnej zjeżdżalni bez wody. 

-Nie powiem, że jest jak w niebie, zwłaszcza za pierwszym razem. - Potarłem jej ramię. - Ale w zasadzie nie wiem, jak to jest. A teraz leć już do niego, bo za bardzo zatęskni.

-Zapomniałeś, jeszcze siku.

Więc Nell pognała do łazienki, a że ja nie miałem powodu, by wracać pod hotelowy bar, wspiąłem się na ostatnie piętro, gdzie mieściły się tylko apartamenty prezydenckie i na moje szczęście dzisiejszego wieczoru piętro wyłączone było z użytku. Na końcu trzeciej odnogi korytarza stały dwa fotele (skórzane, rzecz jasna) i szklany stolik do kawy. Korytarz był zaciemniony, więc gdy rozsiadłem się na fotelu, rzuciłem nogi na stół i wyciągnąłem z kieszeni telefon, ekran poraził oczy i był jedynym świetlikiem w ciemności. Kamera zamontowana w pokoju na piątym piętrze z numerem 56 miała bezpośrednie połączenie z moim telefonem. Wystarczyło odblokować ekran i odpalić odpowiedni program, by film wystartował z nagrywaniem. A że Nell i David znali się dopiero pół godziny, dałem im drugie tyle przy barze. W tym czasie pobiłem swój ostatni rekord w Subway Surfers, a punkt 21 odpaliłem program i pomodliłem się do Pana Boga/ Jezusa, by komórka akurat dzisiaj nie wykazała się złośliwością przedmiotów martwych.

Światło w hotelowym pokoju zapaliło się. Oświetliło łóżko i mały stolik, i okno, i ciemne satynowe zasłony rozwiewane przez wiosenny wiatr. Nie byli pijani, ani Nell, ani David, przy czym on bez wątpienia wypił więcej. Nell stroni od alkoholi. Gustuje tylko w piwie. 

Koleś trzymał ją od tyłu za biodra, jej nogi na nagraniu sprawiały wrażenie jeszcze smuklejszych. Usiedli na łóżku, a on nie tracił czasu i pocałował Nell gorliwie. Ta wahała się chwilę, ale nie mogła go rzecz jasna odepchnąć i spoliczkować, bo usta to być może nie jedyne miejsce, w jakie wepchnie jej dziś swój język. I to byłoby dla Nell całkiem korzystne, bo nie zraziłaby się tak do seksu. Zdjął jej bluzkę już w drugiej minucie, a ja zastanowiłem się, czy na pewno chcę oglądać to porno na żywo. Na wszelkie wypadek wciąż oglądałem. 

-Zdziwisz się, kiedy dostaniesz nagranie, stary chuju - szepnąłem do siebie. 

Przeszkadzał mi fakt, że David ma, czego dowiedziałem się po precyzyjnym sprawdzeniu, czterdzieści sześć lat skończone przeszło dwa tygodnie temu. I to było chyba jedynym drażliwym elementem. Niedługo po tym facecik trzymał dłonie Nell przy swojej nagiej piersi, ona była już w samej bieliźnie, a on niezdarnie ściągając spodnie wdrapywał się na nią. Przemknęło mi przez myśl, czy ja też ściągając spodnie wyglądam jak dziesięcioletni prawiczek i miałem nadzieję, że nikt nigdy nie nagrał filmu z moim udziałem bez mojej wiedzy. Całował jej szyję, dekolt i wtedy to dostrzegłem. Nell odwróciła głowę i zaczęła płakać. Cicho i niepostrzeżenie, ale płakała. Kiedy David  sięgnął po spodnie i wyciągnął gumkę, Nell otarła niepostrzeżenie łzy. Zrobiła to tak, jak te wszystkie wymalowane laski, czyli nie pięścią po całym oku, tylko ostrożnie pod i w kąciku. Ale on ściągnął bokserki i wtedy skończyła się zabawa, bo Nell nie tłumiła już szlochu, tylko wybuchnęła rzewnym płaczem. 

Poddała się. 

Wycofała.

Uciekłaby, gdyby nie jego cielsko, lekko zapuszczone i pewnie spocone.

Odepchnęła go, ale gościu zagalopował się już tak daleko, że nie wyhamuje przed metą. Gdybym miał pod sobą panienkę w samej bieliźnie, też zapodziałbym hamulce. Ale Nell to była Nell, a w faceciku uaktywnił się agresor i tego było już za wiele. 

Upchnąłem komórkę w kieszeń i zbiegłem schodami na piąte piętro. Wbiłem do hotelowego pokoju niczym policyjna obława. Pierwszy na drodze pojawił się stanik Nell, ten sam, który wybrałem jej w południe. Przemknęło mi przez myśl, że może być już za późno. Nell kuliła się na skraju łóżka, zakrywając przedramionami biust. Wtedy ja chwyciłem faceta za barki i z tym dyndającym, sztywnym chujem pchnąłem go na szafę. Potworka z dołu nie miał przesadnie dużego, ale nie wypadało mi się śmiać. Zamiast tego warknąłem:

-Jeśli kobieta mówi nie - uderzyłem jego głową w drzwi szafy, aż skulił się na dywan - to oznacza nie. - Drugie uderzenie głową w szafę i musiał przygryźć sobie język, bo nagle z jego ust popłynął krwawy wodospad. - Bez znaczenia, czy ta kobiet ma czterdzieści lat, czy piętnaście.

-Ile? - jęknął z podłogi. 

-Piętnaście, stary fiucie. - Kopnąłem go tam, gdzie na ogół światło nie dociera, ale że teraz był bez bokserek, prawdopodobnie upaprałem sobie czubek buta czymś, czego but nigdy nie powinien posmakować.

Stary gnojek być może stracił przytomność. W każdym razie skończyłem się z nim pieprzyć. Obejrzałem się przez ramię, a Nell z kolorkami rozmazanego misia pandy na twarzy dochodziła do siebie. Zamiast choć raz okazać odrobinę serca, powiedziałem tylko krótko:

-Ubieraj się, Nell.

A ona potrząsnęła głową ze strachem w oczach i wskoczyła w dopasowane ubrania. Skarpetki w świąteczne renifery założyła na stopy, a szpilki zgarnęła w rękę i nie założyła ich już więcej. Zapukałem do swojego serca i spytałem, co teraz czuje, a ono odpowiedziało, że nic, bo rzeczywiście było tak puste jak mój żołądek. Nawet jedząc ciastka odczuwam więcej. Może coś zawiesiło się w mojej wewnętrznej elektronice, może przepaliły się jakieś kabelki, a może potrzebuję akumulatora bez napisu "made in China". W każdym razie czułem się jak szklanka zapełniona do połowy tym wszystkim, co powinno zawierać ciało: flakami, wątrobą, krwią i kośćmi. Ale uwagę zwracała ta pusta połowa szklanki. 

Poczekałem, aż Nell ubierze się do końca, splunie na pokrwawionego faceta pod szafą i obejmując z dystansem jej ramię, wyszliśmy z hotelowego pokoju, później w dół schodami i do samochodu, który przypomniał nam swoje położenie błyskiem świateł. Ruszyłem chwilę później i na pierwszych światłach zerknąłem ukradkiem na Nell. Nie wiem, jak to zrobiła, ale znów była tą małą Nell, nie misiem pandą i nie panienką z bankietu dla bogaczy. Po raz pierwszy w jej towarzystwie milczałem bite pół godziny, bo tyle minęło, zanim przedarliśmy się przez wieczorne centrum Londynu, później przez wysokość apartamentowca w windzie i długi korytarz do mieszkania ulokowanego na samym końcu. Przez cały ten czas zastanawiałem się, czy któreś z nas odezwie się jeszcze dzisiaj, czy dopiero jutrzejszego poranka albo ja, albo Nell przerwiemy milczenie krótkim "idę się odlać", bo chyba nam obojgu zaschły już dzisiaj pęcherze.

Kiedy byliśmy w sypialni i przechadzałem się nerwowo od ściany do ściany, niespodziewanie Nell odezwała się:

-Justin, przepraszam. - Jej głos drżał, a razem z nim moja szczęka i sama nie znała powodu swojego rozdrażnienia. - Przepraszam, że stchórzyłam. Jeśli chcesz, ja tam wrócę, prześpię się z nim, tylko nie bądź na mnie zły, proszę.

Gestem dłoni poleciłem jej, by wstała z rogu łóżka. Stanęła przede mną z krokiem zapasu między naszymi ciałami. Długie rzęsy niemal przysłaniały kolor jej oczu, a resztka makijażu tworzyła witraże w dół od skroni.

-Naprawdę jestem takim potworem? - spytałem cicho, trzymając jej chudy nadgarstek. 

-Nie wiem, o czym mówisz, Justin.

-Odpowiedz mi wprost. Naprawdę masz mnie za takiego potwora?

Ale okradłem ją z jedynej szansy na udzielenie odpowiedzi, bo umięśnionymi i dziś wyjątkowo spiętymi ramionami pochwyciłem jej wątłe ciało. Wtuliłem ją w siebie tak silnie i impulsywnie, jakbym to ja potrzebował uścisku bardziej niż ona. W głębi tego na wpół pustego serca wiedziałem, że tak właśnie było. Nell nie poruszyła się, dopóki nie uzyskała krótkiego zapewnienia.

-Justin, mogę się do ciebie przytulić?

A mi nie wypadało (dobrze, nie chciałem) odpowiedzieć nic poza precyzyjnie przemyślanym:

-Przytulaj, nie gadaj.

Więc przytuliła i jej kościste piąstki zacisnęły się na moich plecach, gniotąc koszulkę, która i tak była wygnieciona, bo żelazko to zło, które krzywdzi, które parzy i którego nie potrafię używać. Objąłem ją mocniej, gorliwie, zatopiłem twarz w jej włosach i trwaliśmy w tym komicznie tragicznym uścisku, a księżyc jak z początku odbijał się w dole szyby, tak później wędrował w górę po niebie. 

-To ja przepraszam, Nell. Przepraszam za ten najgłupszy pomysł, na jaki mogłem wpaść. Przepraszam, tak naprawdę.

I tkwiliśmy dłużej w uścisku, który po pięciu minutach z lekka zmienił kształt, bo Nell nie miętoliła już koszulki na moich plecach, ale objęła ramionami szyję i jej kościste palce posłużyły za grzebień dla ściętych na jeża włosów na tyle głowy. Czułem się, jakbym przytulał mamę, siostrę czy dziewczynę. W każdym razie kogoś, kto wykupił na stałe tkankę gładką w moim sercu. To pierwszy raz od ponad pięciu lat, gdy naprawdę kogoś przytulam. 

-Nie jesteś potworem - powiedziała niespodziewanie Nell. Chyba płakała. - Jesteś tylko chujem, który ma serce.

Tej nocy dużo rozmawialiśmy. Przy kubku kakao, pod kołdrą, do białego rana. O życiu, o śmierci, o strachu, o smutku. Od tamtej pory przytulałem znacznie częściej, niż pieprzyłem.

Ale nadal byłem chujem z sercem, nie sercem z chujem.







~*~


Pamiętajcie, że na szablonie jest Cindy, nie Nell. Cindy będzie, tylko musicie uzbroić się w cierpliwość (:

25 komentarzy:

  1. ❤❤❤❤❤❤❤❤❤ cudowny!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja tam nie czekam na Cindy , według mnie Nell ma lepszy charakter ∩__∩

    OdpowiedzUsuń
  3. Czekam na Cindy!! :D Nie mogę się jakoś przetrawić Nell niby taka mała i słodka, ale mam wrażenie, że namiesza i to bardzo między Justinem i Cindy i to tak negatywnie XDD Weny! Czekam na następny xx

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rodział! Czekam na następny ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  6. A no spoczko poczekamy na Cindy xd lepiej jak wszytkonsie ciągnie sie a nie tak hop siup szybko xd
    Btw mam wrażenie ze Nell w tym ff bardziej ma uzmyslowic Justinowi role ojca, niz jakąkolwiek wzbudzic w nim miłość xd

    OdpowiedzUsuń
  7. A no spoczko poczekamy na Cindy xd lepiej jak wszytkonsie ciągnie sie a nie tak hop siup szybko xd
    Btw mam wrażenie ze Nell w tym ff bardziej ma uzmyslowic Justinowi role ojca, niz jakąkolwiek wzbudzic w nim miłość xd

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja także czekam na Cindy. Nell to jeszcze dziecko i według mnie jest damską kopią Justina, a nie jego dopełnieniem.😉

    OdpowiedzUsuń
  9. O Jezusie rozdział świetny ja ich kocham oni sa dla siebie stworzeni . Nie mogę się doczekać nn ♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  10. Jesteś NAJCUDOWNIEJSZA NA ŚWIECIE kocham to jak piszesz, kocham to ff, nie chce żadnej Cindy to mała suka, która oklamuje ich obojga, chcę Chanell i koniec! Haha. <3 Czekam na następny a wiem ze jesteś najlepsza i będzie niedługo. Nie mieszajmy już Cindy i Jasona, wiem ze poświęciłas dla niej całe 2 części ale to nie warto już tego kontynuować. Kocham Cię serio, do następnego :*

    OdpowiedzUsuń
  11. świetne ❤️ czekam na następny ❤️
    nocontrollife.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  12. Ja pierdzielę pocałowali się. Justin i Nell się pocałowali!
    P-O-C-A-Ł-O-W-A-L-I!!! I jeszcze ten uścisk >>>>>
    Mimo,że Cindy jest główną bohaterką, to wciąż mam nadzieję,że Justin będzie z Nell. Oni razem są idealni.
    Już nie mogę się doczekać następnego rozdziału <3

    OdpowiedzUsuń
  13. Świetny rozdział, podoba mi się Twój styl pisania ;)
    Czekam na następny rozdział ;)
    Pozdrawiam
    Little Princesss :*
    Zapraszam przy okazji do siebie: http://jb-justin-bieber-fanfiction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  14. O jezu juz sie balam ze justin naprawde jej kaze to zrobic i jej nie uratuje...oni sa mega slodcy! Kocham ich❤❤

    OdpowiedzUsuń
  15. Ufff jaka ulga , trwałam w takim napięciu że o jeju miałam łzy w oczach, ale no na szczęście nie pozwolił jej przlecieć :D Kurde oni jeszcze będą razem :D ♥
    P.S. Uwielbiam to opowiadanie ! I Ciebie
    /K.

    OdpowiedzUsuń
  16. Nie chce zadnej cindy :<
    Tak jest przezajebjscie i tak ma zostac.

    OdpowiedzUsuń
  17. Boże ja nie chce Cindy....Będę nieźle wkurzona jak wróci xd szkoda bo Nell z Justinem razem są świetni:( do następnego!

    OdpowiedzUsuń
  18. No co wy no? Nell jest zajebista ale to dzieciak poprostu jest super jako kumpela Justina a nie jako wielka milosc bez jaj. Tak sie sracie o tą Nell a to ff nie jest nawet o niej. Ja tam czekam na Cindy

    OdpowiedzUsuń
  19. Meeega. Kocham to ff ale także inne też .
    Zapraszam również do mnie:
    http://wszystkomaswojpoczatekikoniec.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  20. Nell = kumpela = tak
    Cindy + Justin = <3

    OdpowiedzUsuń
  21. O cholera Paula przez cały ten rozdział targały mnie różne emocje ,najpierw się śmiałam ,a potem byłam zła na Justina za to,jaką propozycję rzucił Nell.Póżniej już całkiem przeszła mi złość na niego ,ponieważ słowami okay skradł moje serce tak jak w "gwiazd naszych wina"💖Genialny rozdział😭💕👑🙊💖

    OdpowiedzUsuń
  22. O kurwa on ją przeprosił jestem w szoku (zastygłam właśnie w bezruchu)zrobił się z niego taki słodki misio vtchvh .Ja osobiście szpipuję Jell,bo Cinduly wydaję mi się,że tak naprawdę nie wie czego chce💖

    OdpowiedzUsuń