Zderzenie dwóch światów wkrótce dało mi się we znaki - ziemia zadrżała, płyty tektoniczne zmieniły położenie i od tej pory Europa i Ameryka stanowiły jedną skonfliktowaną rodzinę.
Mierzyły się, jak pies mierzy kota, siedząc u podnóża fotela, i jak kot mierzy psa, spuszczając spojrzenie z wygodnego posłania na tym samym fotelu. Obecnie nie umiałem jeszcze określić, która merdała ogonem, a która kontrolowała pazury. Obie jednak miały w oczach nieokiełznaną dzikość, która walczyła o uznanie wysoko pod sufitem, strącała szklane wazony i ramki ze skrytymi wspomnieniami. Odwagi było we mnie jak stąd do punktu widokowego na Empire State Building, ale pomiędzy nie bym nie wszedł.
Ściany schodziły się do wewnątrz, miejsca było mniej i mniej, powietrze uciekało jak z dziurawego pontonu. Ciśnienie się sprężało i jakaś kpina zagrała na ich twarzach, wspólnie, jak siostry syjamskie zdolne do tych samych uczuć. Marzyłem, by to się w końcu skończyło, to wszystko, wszystko co wisi w powietrzu, żeby ktoś nakłuł balon, w którym jesteśmy zakleszczeni, by otworzył dach i wlał słońce.
-Justin wiele o tobie mówił - powiedziała łagodnie Nell. Chciałem paść na kolana i wycałować ją po knykciach, bo oto młodsze jajko przypisało sobie życiową inteligencję o poziomie znacznie wyższym od starszej kury.
-Widzisz, o tobie ani słowa - odrzekła szorstko. Cios poniżej pasa. Nokaut powlekany bezprawiem. Natychmiastowa dyskwalifikacja.
-W końcu czemu miałby? - Nell odpowiedziała jej stonowanym uśmiechem. Zwinęła nerwy w kłębek i upchnęła w kieszeni bluzy, z której nadal wystawały pojedynczymi nićmi. - Przecież mówi tylko o osobach, na których mu zależy, prawda, Justin? - Jej spojrzenie spaliło mnie żywcem. Spaliło, bo było mi tak źle, że jej jest tak źle, że gorzej być już nie może. Oboje płonęliśmy, ale nasze łzy nie gasiły płomieni.
Ledwo zauważalnie pokręciłem głową. Cindy nie mogła tego widzieć, a Nell musiała. Zgubiłem się w drodze po złoty środek.
-Najwyraźniej niewiele dla niego znaczysz - ciągnęła Cindy. Byłem za daleko, by zmiażdżyć uściskiem jej łokieć. Nell przełknęła potop ociekających goryczą łez. Poczułem ich smak w swoich ustach. Miały posmak wszystkich moich niedoskonałości i niepowodzeń.
-Z pewnością masz rację - odpowiedziała, trzymając głowę w górze, tak wysoko, że nosem zahaczała chmury. - Za to dla twojego brata znaczę chyba dużo więcej niż ty - powiedziała powolnie, kładąc nacisk na każdą sylabę. Mistrzyni ciętej riposty. Zbyt ciętej. Poharatała Cindy i odtąd pływaliśmy we krwi.
-Jesteś bezczelna - skwitowała Cindy, spięła ramiona na piersi, żyła na jej skroni podskakiwała jak odbijana na trampolinie.
-Mam przeprosić?
-Wystarczy, że będziesz trzymała język za zębami.
-Dziewczyny, dość. - Postanowiłem zainterweniować, nim jedna oszpeciłaby policzki drugiej. - Jak już mówiłem, byłoby niezmiernie miło, gdybyście postanowiły zostać, zaryzykuję, przyjaciółkami.
-Nie odpowiada mi damskie towarzystwo - oznajmiła Nell, jej twarz nie grała ani grymasem. Ona była tą spokojną, która pazury ostrzy, ale ich nie używa.
-A mi nie odpowiada towarzystwo urodzone w tym tysiącleciu.
-Spokój - ponowiłem. - Nie jestem stworzony do prowadzenia negocjacji między dwiema nadąsanymi babami.
-Ja się nie dąsam - wtrąciła Nell.
-A ja mam powody - skwitowała Cindy. - Całe Himalaje powodów.
Najbezpieczniejszym posunięciem była izolacja dwóch czynników łatwopalnych. Zaniosłem ubogi w ilości bagaż Nell na piętro, dostąpiła zaszczytnego przywileju wkroczenia w austinową oazę, jego sypialnia nadal pachniała nim: dystansem do wszystkich i wszystkiego, stronicami paru bliskich jego sercu książek i obezwładniającą miłością do mojej siostry; chyba kochał ją za nas obu. Oznajmiła, że idzie pod prysznic, by zmyć z siebie śladowe ilości Zayna, jego zaschniętą ślinę z obojczyków i naskórek ze swojego naskórka na całym ciele. Ręcznik kołysał się na jej ramieniu, gdy z podróżną butelką żelu pod prysznic - męskiego, a jakby - skryła się w łazience: przede mną i przed Austinem, którego wciąż było tu pełno.
Czekała mnie konfrontacja z hiszpańskim bykiem podczas dorocznych walk okalanych krwistoczerwoną płachtą. Cindy krzątała się po kuchni i robiła to wybitnie nerwowo: tłukła szklanki, soliła herbatę, a potem mieszała ją, jakby próbowała wywiercić dziurę do samego jądra Ziemi, a potem na wylot. I w ten korytarz chciała wrzucić Nell wraz z jej niewielkim tobołkiem. Pocałowałem ją z zaskoczenia w napięty bark. Zamiast rozluźnić, okryłem go nierdzewną stalą.
-Nie mówiłeś, że jest taka młoda - mruknęła, chaotycznie przekładając przyprawy z miejsca na miejsce. Wstrzymałem ruch jej dłoni, to z kolei zaczęła bosymi stopami usypywać pagórki z okruchów chleba. - I taka ładna - ciągnęła, jej oczy były gdzieś daleko, w każdym razie daleko od moich. - I że zamierzasz ją tutaj sprowadzić - zakończyła dobitnie i wtedy na mnie spojrzała. Ten wzrok z postawnego chłopa zmienił mnie nietrwałą konstrukcję z wykałaczek, która właśnie runęła.
-Mam przeprosić cię za to, że Nell jest śliczna, czy że jej starzy nie bzyknęli się parę lat prędzej?
-W pierwszej kolejności masz przeprosić mnie za to, że zostawiłeś mnie na cholernym pustkowiu w środku nocy.
-Przeprosiłem - wciąłem się, nim na dobre rozkręciłabym się jak pozytywka. - Wysłałem ci sms'a.
-Sms'a - powtórzyła pogardliwie. - Przepraszasz przez sms'y. Zerwałbyś ze mną też przez sms'a?
-Nie zerwałbym z tobą, bo cię kocham - wycedziłem przez zęby. - Znów zaczynasz.
-Co zaczynam?
-Udawać pieprzoną księżniczkę. Nie jesteś księżniczką, jasne?
-Ale nie zaszkodziłoby, gdybyś czasem mnie tak traktował. Jak księżniczkę. Nawet gdybyś miał udawać.
Obszedłem kuchnię dookoła. Awantury nad rozsypaną solą to nieodzowny element mojej egzystencji w związku.
-Czegoś tu nie rozumiem - zacząłem odważnie. - Jesteś ze mną, czy z kimś, kogo mógłbym dla ciebie udawać? Bo udawać mogę nawet pieprzonego Brada Pitta. Tylko zastanów się, czy chcesz być z kimś, kim nigdy nie będę.
-Jakoś bym to przeżyła - rzuciła mimochodem.
-Rozumiem. - Spod zaciśniętych na wnętrzu policzka zębów wychyliła się niemrawo opuchlizna. - Masz w dupie to, czy jestem szczęśliwy i czy kiedykolwiek będę, cholerna egoistko.
-Co ma jedno wspólnego z drugim? - zaatakowała, podrywając ręce do nieba, zahaczyła mój podbródek.
-Rzeczywiście udawanie kogoś innego przez całe życie prowadzi do pełni szczęścia - zakpiłem. - Albo udajesz głupią, albo nie poznałaś nawet centymetra życia, które ciągnie się przez tysiące kilometrów.
Pchnąłem Cindy na blat, ona w oddźwięku uderzyła mnie otwartymi dłońmi w pierś, głuche tąpnięcie drgnęło wszystkimi szklankami na kuchennym blacie. Patrząc na jej twarz, ujrzałem węża o falującym języku, a niedługo po tym usłyszałem też jego syk:
-Nie potrzebuję żadnego Brada Pitta. Wystarczyłoby, żebyś był taki jak on.
On - on rozbrzmiewał mi w uszach całe tysiąclecia później. Mógłbym własnoręcznie postawić w Afryce szkołę i wykopać studnię, przelewając własną krew i pot. A on nadal huśtałby się na słonecznych promieniach, kpiąc ze mnie, przykutego żelazną kulą do ziemi. Kompleksy we mnie są mi obce. Moim kompleksem jest on. Bo nawet po śmierci jest go w naszym domu więcej niż mnie, jest go więcej w jej sercu niezdolnym do pomieszczenia i mnie. Nienawidzę cię, Jasonie Bieberze, za to, że ty byłeś kochany przez kogoś, kogo ja chcę kochać, a teraz muszę żywić się okruchami jej miłości.
Cindy wyszła, na pewno z kuchni, a może i z domu, by ochłonąć po awanturze, co nie było możliwe w południowym słońcu Kalifornii. Pochłonąłem duszkiem pełną szklankę, ale woda nie dotarła do mojego serca, nie opłynęła go i nie schłodziła. Wciąż wrzało, przepalając mi skórę na piersi, aż wyryło mi blizny wokół lewego sutka. Jak rozżarzona podkowa przyklejona do torsu. Coś wychyliło mi rękę, coś nadało jej rozpęd i coś pchnęło szklankę z mojej ręki prosto w koryto zlewu. Tam roztrzaskała się w pył, a razem z nią roztrzaskało się lustro we mnie i zniknęło odbicie, którego oczekiwała Cindy. Miałem nadzieję, że zniknęło, ażeby Cindy mogła pokochać MNIE. Wątpliwości odnośnie jej rzekomych uczuć inicjowało tornado w nas obojgu.
Nie sprzątnąłem po sobie, wiedząc podświadomie, że Cindy zrobi to, gdy ochłonie i ja też miałem nadzieję do tego czasu ochłonąć. Wbiegłem po schodach, przeskakując po trzy stopnie na krok. Na piętrze zdałem sobie sprawę, że nigdzie wkoło nie słychać dziecięcego śmiechu i że nigdzie nie czuć oliwki, którą Cindy smarowała Rosie calusieńką. Halo, policja, siostra porwała mi dziecko, którego nie umiem pokochać.
-Pssst. - Zza drzwi sypialni wychynęła głowa Nell. - Skończyliście?
-Zostałem tylko ja - odrzekłem, przystając w progu. - Nie mam z kim się dalej kłócić.
Wszedłem za nią do pokoju, razem rozsiedliśmy się na łóżku, na którym nie spał nikt od wielu, wielu lat, na którym materac odbijał się kształtem pleców Austina.
-U was takie awantury są na porządku dziennym? - zagaiła, składając i przekładając mokry ręcznik, wciąż jeden i ten sam.
-To tak zwana bardzo wyraźna różnica charakterów. Jeśli się nie całujemy, albo nie pieprzymy, zaczynamy się kłócić. I tak jest przez całe życie, od bitych sześciu lat. Czasem się zastanawiam, za co ja ją tak naprawdę kocham i dochodzę do wniosku, że nie ma co się nad tym zastanawiać, bo im dłużej myślę, tym więcej mam wątpliwości, a im więcej mam wątpliwości, tym mniej mi się chce.
-Popieprzone - skwitowała. - Jak wy. I ty, i ona. Pod tym względem doskonale do siebie pasujecie.
-Daj spokój - parsknąłem i położyliśmy się na łóżku, daleko wyciągając nogi, odprężając mięśnie, ziewając naprzemiennie. - Pasowałby mi taki układ, że jednego dnia jestem z Cindy, a drugiego uciekam na koniec świata, jakieś pustkowie po środku Wielkiej Pustyni Wiktorii, żeby od niej odpocząć i odetchnąć.
-Macie tu przecież garaż. Zrób sobie w nim kącik majsterkowicza albo wstaw stary telewizor i komentuj wszystkie mecze. Sama nie wiem, coś męskiego, jakieś miejsce, do którego ona nie będzie miała wstępu.
-Od tego mam Londyn - stwierdziłem. - No i ciebie.
-Im będę starsza, tym mniej będzie mi się podobało, że porównujesz mnie do "czegoś męskiego". Zwłaszcza że nie jestem już taka płaska, jak była jeszcze pół roku temu. A i tak mnie wtedy puknąłeś.
-Byłaś mi to winna po wielotygodniowym izolowaniu mnie od spódniczek.
-Kto jeszcze nazywa dziewczyny spódniczkami? - parsknęła. - To było modne na przełomie wieków.
-Nie wiesz, co było modne na przełomie wieków. Jeszcze wtedy nie żyłaś.
-Ale wiem, co to internet.
Leżeliśmy na jednej wielkiej poduszce z przeciwalergicznego pierza, wodząc wzrokiem po smugach światła nieregularnie rozłożonych na suficie. Ramię przy ramieniu, ucho przy uchu, w oazie nieznającej awantur, bowiem Austin był człowiekiem nad podziw pokojowo nastawionym do całej ludzkiej egzystencji. Cindy znajdowała się gdzieś w obrębie tego samego stanu, karty kredytowe leżały na komodzie za ścianą, a Nell tuliła się do mojej pachy i czułem, że wszystko jest na właściwym miejscu i że nie ma innego, w którym świat mógłby stanąć; to jedyne wolne miejsce parkingowe życia.
-Tęskniłem za tobą - wyznałem, pocierając jej ramię, na którym czułem ślad po szczepieniu przeciwko odrze. Pewnego letniego popołudnia dorysowałem mu wąsy markerem permanentny i pamiątka po nim została do dziś: pole zaognionej skóry po tarciu pumeksem.
-Wiem o tym - odrzekła.
-Liczyłem na coś w stylu: ja za tobą też, mój ty królewiczu, chodzący ideale.
-Chyba zdajesz sobie sprawę, że żyjesz w odległym nierealnym świecie.
-Ale i tak za mną tęskniłaś.
-Od momentu, w którym Zayn okazał się pokrętną szumowiną. Więc odkąd przerwałeś nasz ostatni seks. Więc odkąd znów się pojawiłeś. Więc praktycznie rzecz biorąc nie miałam kiedy tęsknić.
-Ależ z ciebie nieczuła żmija. Liczyłem na więcej współczucia.
-Czego mam ci współczuć? Życia w stolicy Kalifornii w domu o metrażu większym niż cała kamienica, w której się wychowywałam, czy wyboru damy serca, która robi ci awanturę o byle gówno?
-Nie kwestionuj moich decyzji - poprosiłem.
-Nie kwestionuję - odgryzła się, przekładając łydkę między moje nogi. Tak często zasypialiśmy, serpentyna nóg weszła nam w nawyk, księżyc zlepiał nam łydki i czuliśmy się spokojnie kołysani; jedno ciało, a dwa ciała, jeden sen, a dwa sny. - Tylko przedstawiam ci je w jasnym świetle.
-A teraz na poważnie, Londyn leży stanowczo za daleko.
-To Los Angeles leży za daleko.
-Świat jest za duży.
-I za dużo w nim ludzi.
-Nie kończ moich myśli, czuję się obco.
Nell zerwała się z materaca, przygwoździła mnie do niego, nadgarstki stopiły mi się w jej uścisku.
-Przy mnie czujesz się obco? Serio, Bieber? Przy mnie?
-To tylko puste słowa.
Miała takie piękne usta, brzoskwiniowe, jakby pocierał je mat. Dwa rozchylone obłoki, jedyne na bezchmurnym niebie. I oczy tak wielkie. Chciała pomieścić w nich wszystkie gwiazdy. I mieściła, dzieląc się nimi jedynie z Cindy. Jej włosy łaskotały mnie w policzki i niewiele brakowało, a zdradziłbym samego siebie.
-Nie patrz na mnie tak, jakbyś chciał mnie pocałować - zarządziła. - Żałowałbyś tego.
-Żałowałbym - przyznałem. - Chcę ograniczyć bycie świnią do absolutnego minimum.
Szybko zdałem sobie sprawę, że moje plany będą musiały zaczekać, bo oto Cindy stanęła w progu sypialni, podwójnie rozwścieczona. Z jej prawej dziurki w nosie dym ulatywał razem z jawnym sprzeciwem względem kogokolwiek, kto zapełnia pustkę w sypialni Austina, bo pustka ta była jak czarna dziura i pochłonie tyle, ile dostanie. Z lewej natomiast para nie godziła się z nowym wyższym poziomem, na który wkroczyła przyjacielska bliskość. Dla mnie ta bliskość była jak miliony lat świetlnych, których nie potrafię przebyć, choć przekopuję się rękoma i nogami.
-Czyżbym wam w czymś przeszkodziła? - wycedziła przez zęby, jad opływał jej kły wgryzione w wargi.
-Nie rób scen, Cindy - rzuciłem pełen irytacji, a Nell zsiadła z rodeo moich ud.
-Nie rób scen - powtórzyła półgębkiem. - Gdybym to ja leżała w łóżku z obcym facetem, urządziłbyś mnie tak, że przez dwa tygodnie miałabym fioletową twarz.
-Masz spore problemy z odróżnianiem przyjaźni od epizodów łóżkowych - dołożyła Nell, ale spojrzenie Cindy szybko ją wyciszyło: spojrzenie zwierzyny łownej; moment, w którym oko łowcy spotyka się z okiem ofiary i ta druga wie, że jest już za późno.
Cindy wyszła, drzwi trzasnęły za nią donośnie, rozdarły się w bezradnym krzyku. Przeprosiłem krótko Nell, a ta stwierdziła, że Cindy cierpi na poważne zaburzenia emocjonalne, i nie mogłem się temu sprzeciwić. Podążyłem za długonogą blondynką, tak długonogą, że szyją drapała po grzbietach chmury, do naszej wspólnej sypialni, w której się zamknęła, ale nie na klucz. Oparta o parapet, rozważała podcięcie gałęzi wiśni ogrodowej, albo myślami szybowała gdzieś w chmurach, gdzieś gdzie nie sięga nawet jej szyja. Odwróciła się na dźwięk kroków, twarz miała zasępioną, wargi spierzchnięte od zeszłonocnych pocałunków i morskiej soli.
-Tak wyglądały wasze schadzki w Londynie? - naparła na mnie, wystrzeliła salwę armatnich rozgoryczeń.
-Nell to moja przyjaciółka. Nie zdradziłem cię z nią i, jak Boga kocham, nigdy nie zdradzę.
-Dlaczego ci nie wierzę? - spytała retorycznie, ale postanowiłem odpowiedzieć.
-Bo wcale mnie nie znasz - mruknąłem pod nosem, a głos zagubił się pomiędzy nami, trafił na opór i przegrał walkę. - Możesz powiedzieć o mnie wszystko. Że jestem draniem, że brak mi serca i współczucia, że moje nerwy - i uczucia, ale o tym nie mówiłem głośno - wyglądają jak antylopa po starciu z wygłodniałym lwem. Ale nie zdradzam. Tego jednego możesz być pewna.
-Przy tobie niczego nie mogę być pewna - rzuciła oskarżycielsko i jakbym mało miał w sercu pinezek, dołożyła dwie kolejne. - Nawet tego, że po sobocie nadchodzi niedziela, a po wiośnie lato. Tym bardziej nie mogę być pewna tego, czy po raz kolejny nie złamiesz mi serca.
-Kto tu komu łamie serce?
-Czujesz się jak ofiara? - podniosła głos i etap wyjścia był na nowo etapem wejściowym: wstępem do karczemnej awantury przeważnie była żyłka pulsująca na skroni, żar w dłoniach, w których krew tańczy sambę, oddechy zagłuszające charkot klimatyzatora i pół oktawy wyższy ton w niej oraz pół oktawy niższy we mnie.
-Żebyś wiedziała, że czuję się jak ofiara. Ofiara twojego egoistycznego charakteru.
-Jason zawsze traktował mnie jak księżniczkę. Jak swoją księżniczkę.
-Nie jestem nim - warknąłem wściekle. - Wiesz o tym od pieprzonych lat. Nikt ci nie kazał do mnie wracać.
-Jason nigdy nie podniósłby na mnie głosu.
-Nie obchodzi mnie, co było między wami - powiedziałem przez ściśnięte gardło, tak czułem się za każdym razem, gdy krawat wiązał mnie w szyi. Łzy nabiegły mi pod podniebienie, a stamtąd wiodła już niedaleka droga do oczu.
-I Jason nigdy...
Za wiele. Za wiele kosztowało mnie to sił. Za wiele wstrzymywanych uczuć, które też we mnie żyły. Uderzyłem ją w prawy policzek, aż głowa jej odskoczyła i niemocno zderzyła skroń z krawędzią okna. Rozcięła łuk brwiowy, a otoczka oka wkrótce jej zsinieje.
-Przestań mnie do niego porównywać! Nie byłem taki jak on, nie jestem i nigdy nie będę! Jeśli chcesz kochać, kochaj mnie, a nie Jasona, którego we mnie widzisz.
Zamknąłem się w łazience, by tam cierpieć w samotności, bo pierwszy raz miałem serce z aż tak kryształowego szkła. Cierpiałem na bezobjawowy syndrom upośledzonej odporności uczuć. Usiadłem na desce przykrywającej zamkniętą muszlę, zmierzwiłem włosy, które ciążyły mi na głowie, i zastanowiłem się, czy mogę się rozpłakać, czy to jeszcze nie ten moment. Słyszałem wyraźnie, jak Cindy łka zza drzwi, jak jej łzy kapią na panele i przepalają na wylot dziury. Trwaliśmy w związku ograniczonym drzwiami łazienki, przez drzwi się przytulaliśmy, przez drzwi kochaliśmy i przez drzwi powinniśmy rozmawiać - twardy nieustępliwy ochraniacz.
Naraz drzwi sypialni skrzypnęły, ale nie uprzedziło ich echo kroków. Przykleiłem ucho do drzwi, chrząknięcie Nell podpłynęło pod sufit i pokolorowało ściany.
-Czemu mu na to pozwalasz? - spytała, a moje ucho chciało przeniknąć drzwi jak duch. - Mam na myśli, znasz jego temperament, wiesz jaki jest porywczy, a wciąż go prowokujesz. A jeśli już nie umiesz inaczej, broń się. Dziewczyno, broń się. Oddaj mu, udowodnij, że też masz trochę siły.
-Łatwo ci mówić. - Cindy pociągnęła nosem.
-Myślisz, że mało razy dostał ode mnie po pysku? - Nie kłamała. Nadal czułem wyjątkowo kościstą konsystencję jej palców. - Mnie uderzył raz i najwyraźniej nauczył się, żeby nie robić tego więcej. Wierzę, że stać cię na coś poza użalaniem się nad sobą.
-Nie wiesz, do czego jest zdolny - powiedziała przyciszonym głosem.
-Owszem, wiem. - Podejrzałem ich napięte sylwetki przez dziurkę od klucza. - Może nie przekonałam się o tym na własnej skórze. Ale wiem coś, o czym ty zdajesz się zapominać. - Całą trójką wstrzymaliśmy oddech. - On też ma uczucia.
-Nie zauważyłam.
-Więc otwórz oczy, ślepi rzeczywiście niewiele widzą. Oprócz tego, że bywa cholerną świnią, jest wspaniałym facetem. Jeśli ty tego nie dostrzegasz, zastanów się, czy na pewno go kochasz. Lepiej złamać mu serce raz, jednym krótkim zdaniem, niż kruszyć przez resztę życia. Nie znam cię i nie wiem tak naprawdę, jak układa się między wami na co dzień. Ale wkurwia mnie, gdy traktujesz go tak przedmiotowo - szeptała, wciąż szeptała, a ja musiałem prężyć się jak struna, by żadna sylaba nie zamarła przed progiem zamkniętej łazienki.
-Jeśli myślisz, że wezmę sobie do serca słowa jakiejś gówniary...
-Nie jakiejś - zaoponowała - a takiej, która przejmuje się uczuciami twojego faceta bardziej niż ty. Sama przyznaj, że coś w tym zestawieniu jest nie na miejscu.
-Owszem - zgodziła się. - Ty. Ty jesteś nie na miejscu.
-Nie prosiłam się, żeby tu być. Wręcz przeciwnie, zapierałam się rękoma i nogami, byleby zostać w Londynie, byleby nie musieć patrzeć, jak niszczysz go z dnia na dzień. - Szarpnęła klamką, ale pulsująca światłem żarówka zalśniła nad jej głową, więc odwróciła się i przed wyjściem dodała: - A on tak cholernie cię kocha.
Nell ustąpiła, sypialnia wypchnęła ją swą złą energią. Siedząc na łazienkowych kaflach, gdy drzwi boleśnie upijały mnie w łopatki, czekałem, aż Cindy również zniknie i będę mógł puścić myśli ze smyczy bez obaw, że trafią na kogoś. Wkrótce i ona powolnym krokiem opuściła sypialnię i zamknęła za sobą drzwi. Metalowy drut uciskał mi serce, ale jakoś koślawo dotarłem do łóżka, rzuciłem się na nie i zagrzebałem w kołdrze, drąc gdzieniegdzie poszwę. Złapałem uczuciową grypę i bolało mnie wszystko, co mogło boleć, z nosa leciał zawód i kaszlałem bezradnością.
Słowa Nell tłukły mi się po głowie, niewiarygodna czułość jej szeptu tylko dawała mi do zrozumienia, jak bardzo muszę kochać Cindy, skoro Nell dawała świadectwo mojej miłości z takim zapałem. Czułem jej lawendowy zapach i znów naszła mnie myśl, czy to jeszcze za wcześnie na płacz, czy mogę dać źródło rzece łez, która zmyje lawendę z poduszki. Przekonałem się, co to za ból, gdy najbardziej pod słońcem, tak bardzo i tak blisko promieni, że aż topią mi się skrzydła, pragnę nie być sobą, bo bycie sobą oznacza jej stopniową utratę. To był ten krótki moment, który dzięki Bogu spędziłem w samotności, kiedy to zgodziłbym się być Jasonem, byleby tylko mnie kochała.
Później zasnąłem i lekki jak piórko krążyłem po świecie, w którym miłość nie stanowi problemu. A gdy się obudziłem, słońce tkwiło w ostatniej fazie zachodu, a po moich policzkach tłukły się ostatnie zaschnięte krople łez. Musiałem płakać przez sen, bo i poduszka była jeszcze mokra. Nagle i sen nie był bezpieczną ucieczką.
Naraz poczułem, że łóżko zapada się delikatnie na zewnątrz, od ściany, i gdy odwróciłem głowę, ujrzałem Cindy przycupniętą na skraju materaca.
-Nie śpisz już? - spytała, kładąc mi rękę na ramieniu, głaskała je niemrawo.
Nie odpowiedziałem, tylko poklepałem miejsce obok siebie. Cindy zrzuciła kapcie i wpełzła pod osłonę mojego ramienia, którym przyciągnąłem ją do swojego boku. Przywarła do mnie rozgrzanym policzkiem, aż miło było poczuć takie ciepło po godzinach spędzonych w szczelnej kostce lodu. Dopasowała swoje szczupłe ciało do mojego i całowała moją szczękę. Moment zapomnienia był wszystkim, czego potrzebowałem. Zamknęliśmy awantury i wyrwane z ostrokrzewu zdania w kapsule czasu i wysłaliśmy w przeszłość, by nie natknąć się na nie w przyszłości.
Wkrótce całowaliśmy się z zapałem, a nasze ubrania spływały w dół satynowej pościeli, by cichutko przycupnąć pod łóżkiem i w drżącym oczekiwaniu odwlekać swój ponowny udział w naszym życiu. Wymienialiśmy się czułymi skubnięciami na całym ciele, ale Cindy chciała więcej i notorycznie zabijała czułość. Ja oddychałem tym momentem, by czuć opary miłości w płucach jeszcze długo, długo po. Nie chciałem rozgwieżdżonego nieba. Chciałem jeden mały rozświetlony punkt w przestrzeni, ale nasz i tylko nasz.
Zamknąłem Cindy w swoich objęciach, dziś bez tej siły, którą szczycą się na co dzień, i już byliśmy jednością. Piękną zakochaną jednością. Chciałem czerpać garściami słońce, które nad nami zawisło, choć dawno powinno już zajść. Ale było inaczej. Owszem, przyjemność rozlewała się po naszych ciałach i natychmiast wchłaniała ją skóra. Owszem, bliskość przywiązała mnie smyczą z tytanu i nie próbowałem rozerwać jej kłami. Ale ekscytacja Cindy była wyraźnie przesadzona.
Nie chodzi o to, że w siebie nie wierzę. Zawsze było jej ze mną dobrze, nie zważając na okoliczności, porę roku i wysokość słońca nad horyzontem. Ale dziś krzyczała jak dziewica naśladująca aktorki porno, która myśli, że to klucz do męskiego podniecenia. A prawda była taka, że wolałbym kochać się intymnie, w ciszy i nawet pod kołdrą, żeby mieć pewność, że to nasza chwila, a nie nasza i reszty świata. Usechł mój niedawny entuzjazm i posypały się pióra, które jeszcze przed chwilą mnie obsiadły. Miłość była dodatkiem, a przed tym chciałem nas chronić.
-Jestem ciekawa, co teraz powie twoja Nell - westchnęła Cindy, dochodząc do siebie, gdy stopniowo puszczały ją moje ramiona, bo nie chciały trzymać dłużej.
-Co powie Nell - powtórzyłem jak cień jej słów. Dziś Cindy była nosicielem największego bólu, jaki może mi sprawiać. - Jeśli mamy kochać się na popis, lepiej nie róbmy tego wcale.
Usiadłem na brzegu łóżka, ubrałem czyste bokserki. Płonęło we mnie wszystko, żar przepływał przez ściśnięte gardło i przez serce. Miałem wrażenie, że coś w Cindy uległo zepsuciu, a ja całym sobą kochałem i tę zdezelowaną ją.
-Gdzie idziesz?- spytała, wypływając spod satynowego okrycia, syrena wyłoniła się znad tafli wody i uwodziła niemym śpiewem. - Już późno, zostań.
-Chyba prześpię się dziś na kanapie - mruknąłem i bez wyjaśnień zostawiłem ją rozpaloną, znów, okalaną swoimi manierycznymi krzykami.
Snułem się po korytarzu jak cień, bosymi stopami szurałem po gdzieniegdzie napuchniętych panelach. Po schodach turlałem się jak kula śnieżna, z tą drobną różnicą, że ja nie nabierałem rozpędu. Dom drżał szaloną ciszą, ale w salonie paliło się blade światło. Niespodziewanie zza kuchennego blatu łączącego salon z aneksem kuchennym wychyliła się Nell, popijając wodę ze szklanki z kolorowego szkła. Dziwnie było nie dostrzegać grającego na jej ustach uśmiechu.
-Co się tak skradasz? - zagaiła, wychodząc do salonu. - Przed chwilą nie przeszkadzał ci hałas. - Jej głos mnie nie oskarżał, to nie była ta niekonwencjonalna zazdrość przelewana w słowach.
-Nic nie mów - poprosiłem. - I przepraszam.
-Za co? - Wykrzywiła brwi w zdziwieniu. - Chyba nie będziesz przepraszać mnie za to, że uprawiasz seks. Wszystko jest dla ludzi, wiesz?
-Przepraszam za nią - mruknąłem półgębkiem.
-Daj spokój, lubi ostro, rozumiem. - W złośliwym uśmiechu drgnął kącik jej ust. - Zachowujesz się tak, jakbyś próbował ukryć przede mną, że jesteście razem. Przestań to robić, dobrze?
-W porządku - zgodziłem się.
Ze schodów nieoczekiwanie spłynęła Cindy i przyniosła ze sobą cały wór przeróżnych oskarżeń. Była jednym wielkim niezadowoleniem, które rozszczepiało się na pojedyncze promienie i godziło nas w pierś.
-Mogłabyś nie świecić przed nim - dotknęła mojego ramienia, zwracając się do Nell - gołym tyłkiem?
Nell obejrzała się od stóp po obojczyki, nagie nogi wychylały się spod koszulki nocnej za pośladki.
-Masz z tym jakiś problem? - spytała, bojowo nastawiona.
-Owszem, mam. Nie chcę, żeby mój facet oglądał pod naszym dachem jakąś rozebraną dziewuchę.
-Po pierwsze, mam na sobie piżamę. Wybacz, że nie sypiam w habicie. A po drugie, mało to razów Justin widział mnie nago? Myślę, że po dziesiątym przestało go wzruszać.
Cindy odwróciła się do mnie z prędkością pocisku karabinu maszynowego.
-Widziałeś ją nago?
-Widziałem nago wiele dziewczyn i kobiet - wytłumaczyłem spokojnie. - Jestem jak magnes ściągający ubrania.
-To nie jest odpowiedź na moje pytanie. - Wzrokiem uciekła z powrotem do Nell. - Tak w zasadzie to co was łączy? Spałaś z nim?
Nell spojrzała mi w oczy. Nie wiem, co wyrażały, ale znalazła w nich odpowiedź.
-Nie. - Uśmiechnęła się blado. - W żadnym razie. Co prawda byłam w nim przez jakiś czas zakochana, ale to stara sprawa.
Chciałem błagać, by nie znęcała się nade mną dłużej, bo czas przeszły był jak kula armatnia przeszywająca okolice pępka.
-A - Cindy odchrząknęła pogardliwie - on był w tobie zakochany? - Rozmawiały, jakbym był daleko, daleko stąd.
Nerwowe milczenie opanowało salon zewsząd. Ja wstrzymałem oddech, Cindy nie oddychała już od dawien dawna, tylko Nell grała szczęśliwą urlopowiczkę pośród uroków kalifornijskich plaż.
-Nie - odrzekła, patrząc mi głęboko w oczy. Nie wiem, co takiego robiła, ale na pewno z nich nie czytała. - On kocha tylko ciebie. I zawsze kochał.
Wszystko było nie tak. Nie tak na linii Justin-Cindy. Nie tak na linii Justin-Nell. O linii Cindy-Nell nie wspomnę. Coś się we mnie bezpowrotnie rozpadło, a okruchy dawnego mnie posypały się po posadzce, za odchodzącą Nell, która oznajmiła, że nabrała nieposkromionej chęci na wieczorny spacer w świetle ulicznych latarni. Ułamek sekundy trwał jej pościg po schodach, a gdy wróciła, była już w spodniach, gotowa do wyjścia w mrok nocy. A mnie mrok wciągnął zaraz po niej. Wpierw obijałem się o ściany własnej klatki, wabiony krzykami Cindy od pleców, napędzany prędkością biegnącej Nell. Puściłem się w pogoń za nią, przeskakując bosymi stopami rabatki kwiatów i krawężniki upstrzone szkłem, którego okruchy miałem już w spierzchniętych podeszwach.
Gnała w kierunku parku, mój głos albo do niej nie docierał, albo odbijała go swoją tarczą. Wrzaski zdarły mi gardło, podniebienie puchło czerwienią. Noc wkoło wirowała, a ja biegłem i biegłem, bo ona wciąż biegła i biegła, i wiedziałem, że jeśli nie przystanie u podnóża parku, wysiłek fizyczny wypluje mi płuca i mnie wypluje razem z nimi.
-Nell, do cholery, zaczekaj! - ryknąłem ostatni raz, najgłośniejszy. Ziemia pod naszymi stopami zadrżała.
Zwolniła u wejścia do parku, ostatecznie zatrzymała się pod jedną ze staroświeckich latarni pulsujących bladym żółtym światłem, wokół którego pną się roje komarów i średniowieczne pajęcze nici. Dotarłem do niej, gdy odwróciła się na pięcie i gdy kałuża łez pod jej stopami ciekła wprost do mnie.
-Jest cholerną egoistyczną suką! - krzyknęła, miotając się w powietrzu jak ćma za dnia. - Nie obchodzi mnie, ile przeszła i jak ciężko było jej w życiu. Nienawidzę jej i nienawidzę tego, jak bardzo stara się mnie upokorzyć. Po co mnie tu w ogóle ściągnąłeś, co? - Uderzyła mnie w pierś. - Przecież doskonale wiesz, jaka jest. Najwyraźniej za to ją kochasz!
Docierały do mnie strzępy słów, reszta rozmywała się w tych wszystkich łzach, w natężeniu krzyków, w cieniu nocy. W głowie krążyła mi tylko jedna myśl. "Stara nieodwzajemniona sprawa z przeszłości". Nazwanie miłości sprawą to znieważenie wszelkich uczuć zamieszkujących ten świat, ten cholerny świat, w którym nikt nie obejmuje ochroną tego, co najważniejsze.
-Dlaczego to powiedziałaś? - szepnąłem, ledwie przedarłem się przez jej łkanie.
-Jeśli naprawdę sądziłeś, że będę twoją dożywotnią opcją zapasową, z której korzystasz, gdy potrzebujesz przerwy od tworzenia szczęśliwej rodzinki w Stanach, jesteś cholernym kretynem, Justin. Nie jestem dziewczyną, która wylewałaby za chłopakiem hektolitry łez i ty doskonale o tym wiesz. Wiesz też, że mimo wszystko można mnie zranić i wiesz, że prócz chwil, w których czułam się przy tobie jak cholerne słońce, jesteś osobą, która krzywdziła i krzywdzi mnie najczęściej. Więc teraz niech do ciebie dotrze, że nie będę przez resztę życia siedzieć na ławce rezerwowych, nie będę kredką, która w razie potrzeby pokoloruje ci życie. Odkochałam się, przeszło mi, amen.
Mając w rękach scenariusz własnego życia, naderwałem w nim kartkę i wrzasnąłem ile sił w płucach:
-Ale mi nie przeszło!
A potem zgasły wszystkie latarnie.
~*~
Niczym się jeszcze nie sugerujcie, to tylko przedsmak odpowiedzi na to jedno pytanie i zapewniam Was, że po tym rozdziale niczego nie wywnioskujecie, a tylko możecie sami się wprowadzić w błąd hahaha :)
A poza tym to O BOŻE, co się stało w komentarzach pod poprzednim rozdziałem? Ponad 70 w zaledwie 4 dni?? To absolutny rekord względem wszystkich moich blogów (nie licząc epilogów). Dziękuję Wam z całego serducha. Aż musiałam pochwalić się mamie ahahahahaha
OMG, OMG, OMG! No nie wierzę, kocham Cie dziewczyno, z tego co zruzumiałam, on ją kocha, omg, omg!
OdpowiedzUsuńNie wiem co powiedzieć, miazga!😍😍❤❤💕💕
OdpowiedzUsuńMój Boże nienawidzę Cindy wredna suka�� Nell moje słońce����
OdpowiedzUsuńNienawidzę Cindy ������ Nell najlepsza ����
OdpowiedzUsuńPodczas gdy Cindy miała Justina w dupie to Nell przy nim byla:)
OdpowiedzUsuńdlatego jeżeli zostawisz razem Justina i Cindy to to będzie w chujowo marne zakończenie ��
No mi by to pasowało XD Nell i Justin, razem, śliczna parka :p
OdpowiedzUsuńCudowne�� Świetne�� Niesamowite�� Nie wiem jak jeszcze określić to opowiadanie. Po prostu je kocham ❤❤❤❤ Uważam, że Nell pomimo swojego młodego wieku jest cholernie mądra i nie chce nikogo zranić przez co sama cierpi. Mam nadzieję, że to z nią będzie Justin, że w końcu przejrzy na oczy i dostrzeże, że Nell wcale się nie odkochała. Czekam na następny. ������
OdpowiedzUsuńCudowna Nell❤❤❤ czekam na następny ❤❤❤
OdpowiedzUsuńNell jest taka kochana, a Cindy to suka
OdpowiedzUsuńmam nadzieje, że wybierze Nell
OdpowiedzUsuńTez jestem za Nell. Rozdzial jak zawsze w sumie meeega i umieram z ciekawosci co sie dalej bedzie dzialo!!
OdpowiedzUsuńKońcówka najlepsza! *-*
OdpowiedzUsuńAle suka z tej Cindy :/
Mam nadzieję, że Justin wybierze Nell *-*
nie rozumiem czemu sie dziwicie, że Cindy była taką suką. Gdyby was facet zostawił po stosunku samą i oznajmił, że leci sobie za ocean, a dzień później sprowadza do domu osobę płci przeciwnej, z którą coś go łączy i dla której was zostawił, zachowywałybyście się jak potulne owieczki i przyjęły ją z otwartymi ramionami? Zabawne. Tak jak Paula napisała, po tym rozdziale nie możemy nic konkretnego wywnioskować i pisać odrazu 'O mój Boże, Nell!'. Rozdział jak zawsze napisany świetnie, i choć nie przepadam za Chanell, czytało się go super. Więcej weny kochana i czekam na następny x
OdpowiedzUsuńO boziu, nie wytrzymam!!!
OdpowiedzUsuńTakie idealne ❤
Justin musi być z Nell!
Nie no nie w takim momencie :( Justin też jest w sumie niezdecydowany :/ i pozdrów mamę :)
OdpowiedzUsuńNie nie nie Cindy opamietaj się bo go stracisz, rozdział nie należy do moich ulubionych bo Jell ughh ale pocieszylas mnie tym że mam się niczym nie sugerować :) Jindy forever!
OdpowiedzUsuńZawsze w tym ff byłam za Cindy, ale od jakiegoś czasu, a dokładniej od tej sceny na lotnisku jestem w 100% nieodwołalnie za Nell.
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem Cindy sie dobrze zachowała. Jednak to Justin jest w sumie cały czas niezdecydowany. Ponieważ raz jakby kocha Cindy a za 2 razem nell. Potrafi zostawić Cindy sama i polecieć jak w tamtym rozdziale do nell i nagle wraca z NIA. Nie dziwcie sie czemu sie tak zachowała jak suka. W końcu ona kocha Justina. Jak była na poczatku z jasonem to była z nim bo myślała ze to Justin. To tez daje do myślenia. A Justin myślę ze jednak kocha Cindy a nell to taka jego przyjaciółka. Ona ma 15 lat i może znaleźć ta prawdziwa miłość a jus i Cindy juz ja znalezi w sobie moim zdaniem.
OdpowiedzUsuńNaskakujecie tutaj na Cindy ze jest suka itp. Pytam sie czemu? Bo jest zazdrosna o jej miłość? Każda kobieta by sie tak zachowała. Wczesniej by liście za Cindy a jak pojawiła sie nell odrazu zaczynacie ja obrażać bo jest zazdrosna. Jesteście za nell bo ona dogaduje sie ,,bardziej,, z Justinem. A zauwacie ze na poczatku jus tez sie można powiedzieć ,,podobnie,, dogadywal z cindy. Potem wszystko sie tak potoczylo. Ale według mnie oni sie kochaja. Po prostu oni dążą sie ,,nietypowym, uczuciem. Innym. Oni tak samo sa ,,inni,, niż reszta. Nad tym można pomyśleć. Życzę powodzenia w dalszym pisaniu. Wiem ze nas zaskoczysz zakończeniem. Juz się nie umiem doczekać.
OdpowiedzUsuńCindy!
OdpowiedzUsuńJestem od poczatku za Nell!
OdpowiedzUsuńOby to nie było wyznanie miłości bo się bardzo zdenerwuje.
OdpowiedzUsuńCindy to taka suka w tym rozdziale serio, a bardzo podoba mi się tu Nell ale dalej 100% Cindy choć straciła u mnie. 🙈 Mam nadzieję, że rzeczywiście ten rozdział nic nie znaczy bo w sumie taki dziwny jakiś jest. 😂 pozdrowienia dla ciebie i mamy! 🔥😂
Nell jest zajebista!!!
OdpowiedzUsuńA cindy mi juz ona no nie lubię jej i nie podoba mi sie jej postać!
Chce Nell i Justina ale zrobisz jak chcesz wiec no czekam na kolejny, zobaczymy czy bd szczęśliwa czy nie 😂😂
Chociaż twoja notka jak ja czytam pewnie zrobisz Cindy... 😒
UsuńA okey ja stwierdzam można być zazdrosny i okey tez jestem i rozumiem Cindy ale gadanie i porównywanie Justina do jej Usmierocnego męża? 😂😂😂 błagam ja na miejsce faceta bym sie wkurwiła wiec reakcja dziewczyna moim zdaniem uzasadniona chociaż po akcji z biciem to jiz powinien wiedzieć ze nie ma co liczycyna wybaczenie 😜
..
Dobra chujw, zobaczymy co bd dalej!.
Ja kibicuję Jell bo Nell jest dziewczyna / kobieta w połowie aniołek a w połowie diabełek 😍😈😇
Niektóre laski piszą, że Cindy zachowała się dobrze. Była zazdrosna? Okay, może miała prawo. Ale czy to znaczy, że musi tak okropnie mieszać Justina z gównem i co chwilę porównywać go z Jasonem? Mogła być zła ale to nie powód by zachowywać się jak pępek świata i oczekiwać, że zupełnie inny charakterem Justin stanie się kopią jej "ideału".
OdpowiedzUsuńJestem za Justinem i Nell, jak zawsze.
Wydajr mi sie ze celowo chcesz zrobic Cinfy na zlą zeby zakonczyc ff happyandrm z Nell.....
OdpowiedzUsuńMam nadzieje zr to sie jednak zmieni....
Dalej jestrm za Cindy!
Toc błagam, gdyby nie śmierć Jasona to Justin i Nell ciągle byliby by razem w tym samym miejscu.
OdpowiedzUsuńWedług mnie po prostu głupie jest to, że Justin jest z Cindy, oni kompletnie do siebie nie pasują.
Związku nawet by nie było gdyby Jason nadal żył i oni są tacy 'naciagani'
W tej części zupełnie nie przepadam za Cindy, jest zupełnie inna.
Rozdział miazga *,* uwielbiam Nell i mam nadzieje, ze Justin będzie z nią ❤ jednak czuje, ze specjalnie teraz piszesz tak, że wydaje się,że Justin będzie z Nell,a Cindy to ta zła, żeby namieszać nam w głowach. A później wyjdzie ze będzie on z Cindy. Boje się, nie chce takiego zakończenia �� z całego serca mam nadzieje na Jell ❤ czekam na next :)
OdpowiedzUsuńJest Nell 💗
OdpowiedzUsuńJustin musi być z nia , Cindy juz do niego nie pasuje.....
Super rozdział !! 💕💕
dodaj szybko rozdzial prooooszę, Justin i Nell <3
OdpowiedzUsuńRozumiem, że Cindy jest zazdrosna ale żeby iść do łóżka z Justinem tylko po to żeby pokazać Nell, że ona go ma? Szczyt prostactwa i chamstwa. A na pewno nie sprawi, że Justin będzie ją lepiej traktował. Uważam, że Cidny brakuje taktu i jest straszną egoistką od dłuższego czasu. Tak jak powiedziała Nell nie patrzy na uczucia Justina. Liczy się tylko ona i to co ona chce. Jak jej się nie podoba Justin taki jaki jest to czemu nie odejdzie? Widocznie nie kocha go tak bardzo o ile w ogóle go kocha. Moim zdaniem nie ma dla niej żadnego usprawiedliwienia. Traktuje go jak własność. Czepia się o Nell a sama przyprowadzała facetów po śmierci Jasona i olała swoją córkę a teraz uważa sie za świętą. Jak juz coś chce powinna pogadać normalnie z Justinem. Rozmowa poprzez pretensje nic nie zdziała tylko wzbudzi większe problemy. Ognia sie ogniem nie zwalcza. To tak od przyszłej pani pedagog resocjalizacji.
OdpowiedzUsuńA sercem jestem za Nell, której zachowanie w tym rozdziale było niesamowicie cudowne, szczególnie w rozmowie z Cindy.
kocham cie
UsuńJak ja tej Nell nie trawie...
OdpowiedzUsuńNie bądź taka pewna że nic nie wywnioskujemy bo juz nie raz dało się przewidzieć co będzie później więc :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję że jednak Justin i Cindy będą razem i splodza sobie kolejna słodka Rosie A Nell niech znajdzie sobie kogoś w podobnym wieku bo Justin jest dla niej troszeczkę za stary ;)
OdpowiedzUsuńA moim zdaniem to Justin nadal powinien być z Cindy. Między nim, a Nel jest dość duża różnica w wieku. Po za tym, wydaje mi się, że Cindy taka będzie doo.pewnego momentu, aż w końcu zrozumie gdzie popełnia błędy. Nie zapominajmy, że jest to opowiadanie o Justinie i Cindy od początku i mam nadzieję, że już do końca.
OdpowiedzUsuńOd zawsze team Nell 💓
OdpowiedzUsuńTaa, Nell niby taka młoda, a wykazała się większym rozumem i dojrzałością od Cindy :) zdecydowania wole Nell !!! Mam nadzieje, ze Justin ogarnie się i zrozumie ze on i Cindy to już nie to samo... teraz przyszła pora na Jell. Musze dać sobie szansę ❤������
OdpowiedzUsuńJA PIERDOLE
OdpowiedzUsuńJAKA CINDY JEST EGOISTYCZNA, ZAROZUMIALA I JEST TAKA TEPA DZIDA, JA PIERDOLE
GDYBYM JA GDZIES SPOTKALA TO BYM JA SKOPALA PO RYJU I NIE DZIWIE SIE, ZE JUSTIN JA UDERZYL, A NAWET SIE Z TEGO CIESZE
JAK MOZNA BYC TAK OKRUTNA SUKA?
ONA GO NIE KOCHA, ONA KOCHA JASONA I WMAWIA SOBIE, ZE JUSTIN NIM JEST
NIE ROZUMIEM OSOB, KTORE SHIPPUJA JA Z JUSTINEM
PRZECIEZ TO CHORE
W PIERWSZEJ CZESCI TO BYLO DOBRE, ALE TERAZ ONA STALA SIE OKROPNA, SAMOLUBNA SUKA
TEZ SIE ZASTANAWIAM, DLACZEGO ON JA TAK KOCHA
A NELL? NIBY "MLODA GOWNIARA" A ONA JEDYNA Z TEJ DWOJKI MA ROZUM I TO ONA NA TYM CIERPI
JAK JUSTIN MOZE KOCHAC CINDY, KTORA GO TAK STRASZNIE RANI?
PRZECIEZ NELL TAK DOBRZE GO ZNA I TAK STRASZNIE O NIEGO DBA...
JESLI NA KONCU JUSTIN BEDZIE Z CINDY TO JA OFICJALNIE MAM WYJEBANE NA TO WSZYSTKO I ZLAMIESZ MI SERCE
BO NIE POWINNI BYC RAZEM
CHUJ Z TYM ZE "TO OPOWIADANIE JEST O JUSTINIE I CINDY"
CHUJ Z TYM, NAPRAWDE
NIE WIERZE JUZ W ICH "PRAWDZIWA MILOSC"
NIE WIERZE...
JELL
OdpowiedzUsuńJELL
JELL
MACIE SWOJA CUDOWNA, BIEDNA CINDY ;))))
TAKA WIELKA MILOSC, A SAMA PRZYZNALA, ZE ONA CHCE JASONA, NIE JUSTINA
Śmieszą mnie komentarze "Justin nie może być z Nell, bo za duża różnica wieku"
OdpowiedzUsuńProszę Was, Nell ma przynajmniej rozum, jest dojrzała i go nie rani.
No, na pewno już dojrzalsza od Cindy, która zachowuje się jak rozkapryszona księżniczka (za którą chce być uważana, jak powiedziała).
Amen.
Boże Cindy z rozdziału na rozdział coraz bardziej mnie denerwuje... Jak można być tak podłą osobą? Dosyć że upokarza Nell to w Justinie widzi tylko i wyłącznie Jasona. Mam nadzieję że Justin w porę sie ocknie ile go kosztowało przyznanie sie Nell że ją kocha i że nie były to słowa rzucone na wiatr 😊 // team Nell ❤
OdpowiedzUsuńDodaj rozdział w poniedziałek, prosimy!!
OdpowiedzUsuńNELL I JUSTIN <3 PŁACZEE PIĘKNY ROZDZIAŁ
OdpowiedzUsuńBlagam cie tylko nie rob z Cindy tą złą bo co jak co to zachowanie Cindy pasuje do charakterku Nell. Wydaje mi sie ze celowo mieszasz nam w glowach i odwracasz role. Byleby nie skonczylo sie na Justinie i Nell....
OdpowiedzUsuń@gosiajbb
Cindy jest tak wkurwiającą bohaterką, że to szok.
OdpowiedzUsuńJa już pominę to, że ten ich cały 'związek' jest żałosny i jakby z przymusu, ale ona kocha Jasona i Justin jest tutaj dosłownie takim zastępczym przedmiotem, zrobiłaś z Cindy taką postać, że teraz jeżeli zakończysz na ich związku to będzie słabe zakończenie, mimo że w poprzednich częściach bardzo ją lubiłam.
Nell mimo tego, że młodsza to i tak wydaje się mądrzejsza od tamtej królewny:)
Inni się sugerują tym, że to przecież opowiadanie o Cindy i Justinie, no ale widać,że to już nie jest to samo i oni razem są po prostu beznadziejni.
Całym sercem jestem za Jell.
Napisałam TAAAAAAKI dłgi komentarz do tego rozdziału ale internet mi się wyłączył:))))))))))))))
OdpowiedzUsuńWiec zostaje jako fanka Justina i Nell
niech nasza księżniczka sie pierdoli
Nell niech ochłonie
niech bedą razem
rozdizał zajebioza
to po krótce co napisałam w tym długim ahah
Po tym rozdziale to po prostu nie wiem jak w kulturalny sposób wyrazić jak nie znoszę Cindy :/ ugh... A Justin też mnie wkurzył, że na to pozwolił. Mógł stanąć w obronie Nell, a nie siedzieć cicho, żeby nie podpaść "księżniczce"...Masakra ile emocji w jednym rozdziale hahaha
OdpowiedzUsuńLiczę, że już niedługo Justin wróci po rozum do głowy i skoro się nie odkochał, będzie Jell <3
Nell 😭😭
OdpowiedzUsuńNie wierze w to wszystko co sie dzieje! Kocham cir dziewczyno, piszesz cudownie, nigdy mi soe to nie znudzi! Nie moge sie doczekac nasteonego :***
OdpowiedzUsuńCindy! Wywal tą Nell stad!!!
OdpowiedzUsuńPłacze.
OdpowiedzUsuńWyje.
Rycze.
Becze.
Z Cindy jest taka suka
Nell w końcu powiedziała to o czym myślałam od początku, Jussssss !! Kurwa w końcu się ogarnąłeś :)
Kiedy będzie rozdział? Dodasz do 19? ♡
OdpowiedzUsuńBOSKIE BOSKIE BOSKIE BOSKIE BOSKIE BOSKIE😍😍😍😍😍😍😚❤❤
OdpowiedzUsuńCo byś nie napisała w kolejnych rozdziałach nic ni zmieni tego jak bardzo nie lubię Cindy,jak jej nie trawie...oni razem to jakas pomyłka,nosz cholera ro chore jest
OdpowiedzUsuńCholernie szkoda mo Justina po tym rozdziale, Cindy traktuje go jak jakieś gówno... A najbardziej dotkliwe jest chyba to że ona widzi w nim JASONA a nie jego...obu ją zostawił,przejrzał na oczy