piątek, 17 czerwca 2016

Rozdział 40 - Next flight


Tej nocy, którą przyrzekłem sobie spędzić na kanapie, z dala od wdzięków Cindy, z dala od wdzięków Nell, bez kołdry otulającej mnie zewsząd, bez poduszki napęczniałej od snów, pękłem, powieliłem los kryształowego wazonu, a moje okruchy rozpierzchły się po posadzce. Pękłem, gdy Cindy oświetlona godziną drugą z cyfrowego zegara spod telewizora usiadła na krawędzi sofy, pieściła mnie po udzie i palił mnie chłód jej dłoni. Palił, nie ziębił.
-Wróć do sypialni - szepnęła. - Proszę. Tak pusto tam bez ciebie.
A mi nie trzeba było więcej. Prawdę powiedziawszy to było jednym z powodów, dla których odpędzałem sen i odpędzałem go skutecznie, tylko przed Cindy przecierałem pięściami oczy, by pocałunkiem na skroni zmyła ze mnie ten sen, który przed nią wywlekłem.
Wróciliśmy do sypialni, pochłonął nas mrok sypialni i materac łóżka odkształcił się naszymi ciałami. Powstał jeden ślad, nie mój i jej, a nasz, połączony, bo i my leżeliśmy połączeni, splątani nogami i ramionami, wolni od przeprosin i wyjaśnień. Milczenie było naszym patentem na szczęście. Dopóki nie zamykała nas klatka słów, serca biją nam zgodnym rytmem, a słońce nie zna horyzontu, za który mogłoby zajść.
Wtulałem ją w pierś również rankiem, bladym świtem, gdy kalifornijskie promienie zaglądały pod rolety i podnosiły je, i podnosiły, aż było tak jasno, że sen stał się tylko odległym wspomnieniem. Kołdra okrywała nas po pierś, Cindy kreśliła płatki róż wokół moich sutków, aż czułem ich słodkawy zapach, który jednak nie wyparł lawendy. Cisza oplatała całą moją głowę, zaplatała mi pnącza na mózgu, ale tak było dobrze, bo milczenie nie płodzi kłótni, a bez kłótni w końcu czułem, że kocham, że jestem kochany, że cały ten Londyn, który napierał na Los Angeles, osadzał się na wybrzeżu i nie docierał do mnie. Pierwszy raz chciałem, by nie docierał, by było go mniej i mniej. Ale też by nigdy nie zniknął na zawsze. Dziś wiem, że jedno istnienie to mało. Z dwoma sercami, dwoma układami oddechowymi, w duecie z samym sobą, poruszyłbym Słońce i wstrzymał Ziemię, na której było więcej niż jedno serce do kochania.
-Nie lubię się kłócić - szepnęła Cindy w moją rozpaloną jej oddechem szyję. - Nie z tobą.
-Doprawdy? - Nocna chrypa zatrzęsła moim głosem. - Odniosłem wrażenie, że to twoje hobby.
-Nie bądź złośliwy, Justin, proszę.
-Więc ty nie bądź... - Język stanął mi w ustach kołkiem. W samą porę.
-No, kim?
-Nie obrazisz się?
-Mam taką nadzieję.
-Nie bądź taką suką, Cindy.
-Jestem suką?
Kiwając głową, zderzyłem czoło z jej czołem.
-Bywasz straszną.
-Chyba nad tym nie panuję.
-Chyba nie panujesz - przyznałem.
-I ty też nad paroma kwestiami nie panujesz.
-Chyba nie panuję - zgodziłem się pobłażliwie. 
-Na przykład nad rękoma - podsunęła i przyciągnąłem ją do piersi mocniej.
-Nie zaprzeczam.
-Jakaś wola poprawy? - zagaiła.
-Swoją poprawą odwdzięczę się za twoją poprawę. Umowa stoi?
-Z alkoholizmu wyszłam, ale sukę mam chyba we krwi.
-Proponuję transfuzję. 
-Pomyślę nad tym - rzuciła, by mnie zbyć. Ale nie pomyśli. Jej krew zgrała się z żyłami i z tym wszystkim, co może dzięki niej osiągnąć. A osiąga niedosięgnięte szczyty, przy których Mount Everest to co najwyżej pryszcz, jeden ze współtwórców młodzieńczego trądziku.
Potem wstaliśmy, przygnieceni krótkim snem, zbyt krótkim, by wszystkie te pozwijane w kłębki mięśnie rozwinęły się niczym włóczka turlana po posadzce. Po Cindy spływała satynowa koszula nocna i niestety ona również przyczyniła się do zaniku moich barier: wszystko wszystkim puszczałem płazem, zgadzając się z przekonaniem, że moje serce to okładka brukowca i nic nie stoi na przeszkodzie, by zgnieść je w dłoni jak robaka. Silnymi dłońmi zblokowałem biodra Cindy, mogła uciec donikąd, więc pozostała w moich ramionach, odbijało się od niej słońce. Odchyliłem ją nieco w tył i pocałowałem głęboko; tak głęboko, że mój język dotykał jej migdałków, a jej dłonie, które wbijała mi w kark, przeniknęły mnie na wylot i czułem je przy grdyce. Pocałunek był krótki. Krótki, ale o sile wszystkich pocałunków, które wymieniliśmy i które jeszcze wymienimy.
-Całuj mnie tak zawsze - powiedziała Cindy, brakło jej tchu - a nie będę miała czasu być suką. Nie będę miała do tego głowy. Na Boga, nie będę miała głowy do czegokolwiek.
-Więc będę całował cię tak zawsze - przyrzekłem. - Z drobną przerwą na obiad. Twoje inspiracje kulinarne nie mogą się równać z niczym innym. - Wgryzłem się w jej wargi raz jeszcze, a potem spiłem to wszystko, czym chciała zaoponować. - Gdzie maleńka?
-Jaka maleńka? - burknęła Cindy i wiedziałem, że pomyślała o Nell. Ale ja o niej nie pomyślałem.
-Nasza dzidzia. Rosie, jeśli dobrze pamiętam.
Rozpromieniła się, przewiałem chmury z jej twarzy.
-Pod opieką twojej siostry. Powinna przywieźć ją lada moment. - Doskonale, chciałem rzec, ale dźgnąłem kłami język i nie wychylił się przed szereg. - Mogę o coś spytać?
-I tak spytasz.
-Coś się stało pomiędzy tobą a... Nell - niezrozumiała odraza wybiegła z jej ust wraz z imieniem - wczorajszego wieczoru?
Całe lata świetlne konstruowałem odpowiedź, nie byłem dobrym inżynierem, słowa plątały mi się, mieszały i gubiły. Bo co lepiej przyrzec? Metrowy dystans po kres naszego życia? Arytmię jednego z serc, by nie biły w tym samym rytmie? Oczy połykające inne gwiazdy z nieba? Albo nową wieżę Babel, która rozszczepi język angielski na dwie odmiany i postawi nas po przeciwnych stronach muru?
Odparłem więc tylko:
-Nie, nic się nie stało.
Ale stało się.
I to wiele.
Bo gdy pełna napięcia cisza odbijała się od kory drzew miejskiego parku, gdy latarnie gasły, wiedząc, że ich światło nam przeszkadza, bo źródło bólu niknie, gdy słabiej je widać, toczyliśmy z Nell bój, choć stopy wtopiły nam się w wilgotną ziemię pod świeżozieloną trawą. Księżyc zszedł na ziemię i zagościł w oczach Nell, bo tylko one świeciły w ciemnościach, dwa diamenty, bo wciąż nieoszlifowane, odbijały moje światło. Gasłem przy niej jak knot świeczki po wydechu. Byłem coraz mniej rozżarzony, aż posypał się ze mnie popiół.
-Jesteś dupkiem - powiedziała wtedy, ramiona jej drżały, gdy rwała garściami włosy i ciskała nimi wkoło; pioruny jej własnych chmur burzowych. - Jestem skłonna nawet polubić Cindy.
-To nowość - warknąłem pod nosem, ale w niezmąconej niczym ciszy kilka metrów było wrzaskiem przy uchu. 
-Nie mam ci nic do zarzucenia względem samej siebie. Ale ją traktujesz jak kawałek psiego gówna.
-Ja ją traktuję? - wyrwał mi się krzyk.
-To cholernie niesprawiedliwe względem niej. Zarzekałeś się, że nigdy byś jej nie zdradził. A robisz to. Nie musisz pieprzyć, żeby zdradzać. Bo zdradzasz ją tym. - Wetknęła mi palec w pierś, przebiła się przez żebra, ugodziła w serce. - A to boli niezaprzeczalnie mocniej. Nie można tą samą miłością kochać dwóch osób jednocześnie - zapłakała, ale ukradkiem. - Znasz to powiedzenie? Duet jest odpowiedni, ale trio to już tłok. To jak z miejscem w autobusie. Nie bez powodu są dwa, nie trzy obok siebie.
-Możesz usiąść mi na kolanach - dorzuciłem cicho, ale szybko poznałem cenę swoich słów.
Ułamek sekundy dłoń Nell ślizgała się po moim policzku, stroszyła zarost. Potem już jej nie było i pozostała gorycz uderzenia.
-Nie słyszałam tego, dobrze? - Przytaknąłem, jej presja napierała na mnie jak ściany na klaustrofobika. - Ranisz ją, chłopie. Dopiero teraz zaczynam ją rozumieć, aż zdobędę się na przeprosiny, gdy znów staniemy twarzą w twarz. Widzę, jak bardzo ją kochasz. Ta miłość rozrywa w tobie wszystkie szwy, otwierają się te rany, które przez lata łatałeś, żeby ona mogła już nie tylko je pozszywać, ale zapełnić tym, czego im brakuje: kawałkiem ciebie. Nie niszcz sobie życia urojoną miłością do mnie. Nie chcę jej, rozumiesz? Nie potrzebuję. Jesteś z Cindy i tego masz się trzymać. 
-Aż tak bardzo chcesz, żebym był nieszczęśliwy? - spytałem cicho.
-Jesteś kompletnym kretynem - zarzuciła. - Jedyne, na czym mi w życiu zależy, to twoje szczęście, pieprzony idioto. Gdyby mi na tym nie zależało, pieprzylibyśmy się teraz w krzakach, a potem z satysfakcją patrzyłabym, jak wydrapujesz sobie oczy, byleby tymi samymi nie musieć patrzeć na Cindy. Ale właśnie dlatego, że cię ko... że mi na tobie zależy, trzymam cię jak najdalej od siebie. Nie bądź egoistą, Justin. Nie można mieć w życiu wszystkiego. A ty jesteś osobą, która ma wszystko to, co można mieć. Nie chciej więcej, niż dostałeś w spadku po Bogu, bo to już zachłanność. - Zakończyła wstrzymaniem oddechu, wypuściła go wyniośle wraz z obrotem na pięcie w stronę ulicy. - A teraz wracajmy. I do domu, i do tej normalności, którą zgubiłeś po drodze.
Wracając, patrzyła w świat. A ja patrzyłem w nią - w swój świat. Jeden z dwóch, które mijam, po których depczę jak po własnym cieniu, w które wpadam bezwiednie i lecę ile tchu, bo dna nigdy nie znajdę.
A gdy otworzyłem oczy, ponownie rozświetliło mnie słońce i beż ścian, a na ich tle Cindy, skonsternowanie pogrywało na jej twarzy. Wszystkie wspomnienia ukradła mi czułym i ciepłym pocałunkiem na dolnej wardze, bo tylko do tej sięgała. Nell miała rację - Cindy nosi jak odzież wierzchnią część mnie i bez niej jestem niekompletny. Ale z nią jestem niekompletny nadal. Bo Cindy rysuje kontury, kreśli szkice, precyzją ołówka dokańcza moje uszy i żebra. Ale Nell mnie koloruje i wszystkie kredki należą do niej.
Wyszedłem z sypialni, gdy było w niej za ciasno i ledwie mieściłem się ze swoimi dwoma światami. Przechodząc obok drzwi, za którymi urzęduje Nell, zapukałem cicho w dyktę, a potem wszedłem, bo nie onieśmieli mnie nawet nagość jej ciała. Siedziała na łóżku ze skrzyżowanymi nogami, na jej kolanach opierała się ramka ze zdjęciem. Przysiadłem obok, a w oko ukłuł mnie śnieżnobiały uśmiech Austina promieniującego z fotografii.
-Przystojniak z niego - stwierdziła Nell. - Mój typ. Trzy razy czerń.
-Trzy razy czerń? - powtórzyłem. 
-Tak. Czarne oczy, czarne włosy, czarne ubrania. 
Przyjrzałem się sobie w lustrze na drzwiach szafy. Włosy brązowe, oczy brązowe, świeża koszulka szczyciła się bielą. Jak żyję prawie dwadzieścia siedem lat, pierwszy raz poczułem się mało atrakcyjny, za mało.
-Jakby nie patrzeć, to brat Zayna. A na Zayna poleciałaś - mruknąłem, dokładając wszelkich starań, by głos nie był moim zdrajcą, by mną nie rządził.
-Poprawka, to on na mnie poleciał, nie ja na niego. Poza tym nie łam się. - Zmierzwiła mi włosy. - Z ciebie też niezły przystojniak, mimo że wykraczasz poza moje normy. Po prostu nie mam w zwyczaju oglądać się za zajętymi. - Gdy nadal nie byłem przekonany, kopnęła mnie w kolano tak, że ześlizgnąłem się po satynowej narzucie i całe piętro zadrżało pod workiem moich kości. - Przecież wiesz, że mi się podobasz. Co nie oznacza, że nie mogę powzdychać do zdjęcia Austina. Austina, tak? - Skinąłem głową. - Ale zmieńmy temat, proszę. Powoli wracamy do punktu wyjścia.
-Chcesz zmienić temat? Proszę bardzo. Wkrótce zawita u nas moja siostra której bardzo, bardzo, bardzo nie lubię i którą Austin bardzo, bardzo, bardzo kochał. I która wcześniej bardzo, bardzo, bardzo kochała Zayna, który z kolei miał ją bardzo, bardzo, bardzo głęboko w dupie. 
-Czyli tak jakby wychyliłam się na prowadzenie?
-Bardzo, bardzo, bardzo. A wraz z moją siostrą przybędzie moja śliczna mała córeczka, którą zaczynam bardzo, bardzo, bardzo lubić.
-Ty głupku - rzuciła. - Już dawno powinieneś być w niej zakochany. I to po uszy.
-Na razie jestem na etapie sympatii. A to i tak spory progres.
-Jeśli dobrze pamiętam, twoja siostra należy do tych z rodzaju plujących jadem, zarażających wścieklizną i odbierających życiu kolory, tak?
-Zgadza się - potwierdziłem z pełną stanowczością.
-W takim razie pozwól, że zaszyję się w tej austinowej norze i przeczekam tu bezpiecznie do czasu odejścia kataklizmu zwanego twoją siostrą.
Ostatecznie Nell nie dała się przekonać, wyciągniętymi rękami odpychała od siebie paszczę lwa czającą się za rogiem. Tymczasem czerń i chłód spowiły ściany i słusznie sądziłem, że to zasługa Jazzy, bo gdy wyjrzałem przez okno, jej mały samochód  z wgniecionym błotnikiem, z silnikiem, przy którym miałem trochę pogrzebać, rozkraczył się na połowie podjazdu, a przednia tablica rejestracyjna wyciągała usta do pocałunku z moim prawym reflektorem i była niebezpiecznie bliska konfrontacji.
Po schodach płynął mój cień, a ja wyjątkowo za nim. Dotarłem do salonu właśnie wtedy, gdy podłoga zadrżała radosnymi podskokami Rosie, ale wkrótce przestała drżeć, gdy Cindy porwała ją w ramiona i unosiła wysoko, wysoko pod niebo; tak wysoko, że razem skryły się w chmurach.
-Tatuś! - pisnęła Rosie. Kilka dni rozłąki i urosła przynajmniej dwa centymetry.
Wkrótce była już w moich dłoniach, też wysoko, ale daleko było nam nieba. Oplatała mi szyję, wcisnęła w nią swój policzek i zaczynałem czuć, że w istocie łączy nas spore pokrewieństwo. Pocałowałem ją w głowę, pachniała wiosenną łąką. Może nie bez znaczenia jest jej różane imię.
-Mama zaprasza was dziś na obiad - powiedziała Jazzy, szczotkując włosy przed lustrem w drewnianej ramie.
-To konieczne? - jęknąłem. - Nie da się tego jakoś obejść? Ewentualne wyjście ewakuacyjne?
-Nie rób z siebie poszkodowanego. To mi powinni płacić za przebywanie w twoim towarzystwie. - Oddała Cindy torbę eksplodującą ubraniami Rosie i pieluchami na bardzo, bardzo czarną godzinę, która jednak od dawna nie następuje. - Więc o której przyjdziecie? Co mam przekazać mamie?
Spojrzałem na Cindy, ale ta nie była zaabsorbowana naszą pogawędką i tylko wygłaszała okrzyki zachwytu nad malowidłami Rosie. Abstrakcja tęczy kolorów wykrzesana na papierze.
-Będziemy o szesnastej - rzuciłem więc i grzecznie, na tyle grzecznie, na ile pozwalało mi odrętwienie emocjonalne względem Jazzy, poprowadziłem ją do drzwi. - Na ciebie już pora. - Jej delikatnie zaokrąglone biodro dopasowało się do mojej dłoni. Ale nim wyszła, dodałem mimochodem: - Przekaż rodzicom, żeby spodziewali się jednej dodatkowej osoby.


Wbrew pozorom nie Rosie rozkochała w sobie Nell. To Nell rozkochała w sobie Rosie. 
Od pierwszych chwil, gdy złapała za rękę nową ciocię, przy czym Nell zastrzegła, że nie jest żadną ciocią, a po prostu Nell, kuląc się jeszcze za moją łydką, wystrzeliła w nią harpuny i tak zostały połączone. Rosie pchała Nell za pośladki do swojego pokoju, ta odchylała głowę i bezgłośnie przywoływały moją pomoc. By dodać jej otuchy, pomachałem radośnie w powietrzu i pozwoliłem, by Rosie zatrzasnęła za nimi drzwi, by połknęła je aura lalek i maskotek, by rozgrzała je herbatka z dna różowych filiżanek. Wpierw docierały do mnie, błogo odpoczywającego tuż za ścianą, śmiechy i pełne radości okrzyki, zaciśnięte garści słońca i kwiatów. Ale nagle niepokojąca cisza wstrzymała te wrzaski trzęsące ścianami i pomyślałem, że obie zniknęły, a w domu zostałem tylko ja, ja i Cindy, krzątająca się po kuchni cicho, cichuteńko, nawet jej stopy nie szurały po panelach. Więc kiedy moje myśli zaczęły śpiewać, bo niczym innym nie rozbrzmiewało powietrze, zwlokłem się z łóżka i wbiłem pięści w drzwi pokoju Rosie. Brak odzewu nakazał mi pchnąć klamkę, ale dykta nie ustąpiła. Zaniepokojony dobijałem się do drzwi, dopóki dwie głowy upstrzone potarganymi włosami nie wychyliły się zza futryny.
-Nieczynne - oznajmiła Nell. - Przeprowadzamy tutaj poważne badania.
-I nikt na tym nie ucierpi? - upewniłem się.
-Jestem cała - wykrzyknęła Rosie. - Tylko przez przypadek wyrwałam Nell parę włosów. Ale szybko mi wybaczyła - dodała, a potem zniknęła w sercu radości, gumowe zabawki piszczały pod jej stopami, słońce, które omijało wszystkie szyby, by dotrzeć do tej jednej, w jej pokoju, stopiło okno.
Nell natomiast wychylała głowę jeszcze parę sekund, by powiedzieć:
-Słodka jest ta mała. Obie twoje córcie są wybitnie urocze.
 Nie miałem czasu, by dopytać o drugą córcię, o której nie zdarzało mi się za często myśleć, bo drzwi zderzyły się z futryną, a powiew, który spod nich wzleciał, zaczesał mi włosy i postawił je dęba. 
Piętro spychało mnie na parter, więc przeskakiwałem powoli schody, odwlekając moment konfrontacji z Cindy. Zdawało mi się, że im dalej siebie jesteśmy, tym więcej nas łączy, tym bardziej ją kocham i tym mniejsze są szanse na wrzaski przeskakujące ze ściany na ścianę. Dlatego gdy byłem już tak blisko niej, na wyciągnięcie rąk, które do niej przylgnęły, pocałowałem ją głęboko. Obiecała, że ten pocałunek, ten uginający kolana, splatający myśli w warkocze, będący ujściem potoku za bielizną pocałunek, to nasza droga do wybawienia. Całowaliśmy się, gdy rozpakowywała zakupy. Całowaliśmy, gdy wznosiła wieże owocowych jogurtów. Całowaliśmy, gdy nam obojgu spierzchły usta tak, że kolejny pojedynek warg będzie niczym ostatni przysiad dla strapionych trudem ćwiczeń kolan. Ale kuchenne pocałunki przeniosły nas na kanapę do salonu, tam spijaliśmy smak swoich ust, jeszcze bliżsi, Cindy siedziała mi na kolanach i wyrywała palcami kłęby włosów; te latały w powietrzu, ogień płonął w kominku, którego nie mamy, i raz jeszcze przekonałem się, że alfabet wszystkich liter powinien zapierać się na wycieraczce przed drzwiami, że tam powinny osiadać wszystkie wypowiedziane słowa i te, które dopiero moglibyśmy wypowiedzieć, kalecząc, raniąc, sypiąc, dewastując i to wszystko uderza w nas.
-Idziemy na obiad do moich rodziców - powiedziałem, gdy nastąpiła przerwa; jak w meczu piłkarskim, chwila wytchnienia przed drugą rozstrzygającą połową.
-Mieliśmy nie rozmawiać - wtrąciła Cindy, skubiąc linię mojej szczęki, ostrą, tak ostrą, że zacinała się nią przy każdym pocałunku.
-Czasem trzeba zamienić parę słów - wyjaśniłem. - I jeszcze jedno. - Oddech stanął mi w gardle, gdy coś dziwnego działo się z moim obojczykiem. Płonął, a w kość wtapiała się ośliniona skóra. - Nell idzie z nami.
Cały świat był bańką mydlaną, która właśnie pękła. 
Obojczyk przestał wrzeć, a usta gwałtownie zapomniały, co oznacza pocałunek. Cindy zeskoczyła z moich kolan, przyjęła bojową pozycję z krzyżem ramion na piersi. Szczęście uleciało z niej szybciej niż powietrze z balona i nagle chyba kochałem ją o jeden stopień w wielostopniowej skali mniej, bo już nie lśniła.
-Znów masz zamiar chodzić nadąsana? To dziecinne, Cindy.
-Wkurza mnie, że siłą wpychasz ją w nasze życie. 
-Nie muszę jej nigdzie wpychać. Ona już w nim jest. Jest częścią mojego życia od niemalże roku.
-Ja jestem częścią twojego życia od sześciu pieprzonych lat!
-To prawda - powiedziałem spokojnie. Gdy tylko jedno krzyczy, kompromis ma jeszcze szanse przegryźć się przez nasze żelazne mury. - Nigdy nie powiedziałem, że jest inaczej. Ale Nell jest moją przyjaciółką. Zawsze nią będzie. Niech cię więc nie dziwi, że chcę ją przedstawić rodzicom. Jako przyjaciółkę, nie cholerną kochankę. Austin był moim przyjacielem i bywał u nas na niedzielnych obiadkach częściej niż ja. A Nell znaczy dla mnie po stokroć więcej. Więc odczep się od niej i przyjmij do wiadomości, że nie jesteś pępkiem świata.
Cindy nie miała w tej kwestii za wiele do powiedzenia: to moi rodzice, mój rodzinny dom i moja przyjaźń, którą chciałem pielęgnować, by nigdy nie zwiędła. Ale Nell miała decydujący głos i zawiózłbym ją na ostry dyżur, gdyby zgodziła się na pęcznienie uśmiechem pełnym białych jak owcza wełna zębów przed moimi rodzicami. Dlatego gdy wdrapywałem się z powrotem na górę i później, dobijając się do wciąż zakluczonych drzwi, spisywałem listę argumentów nie do podważenia, nie do podważenia przez nią. Poddałem się po samym nagłówku - Nell nie da się przegadać, mój język jest za krótki.
Rosie walczyła z kluczem, czekałem przed progiem tak długo, że zmorzył mnie sen i ledwie wygrałem starcie z nim. Pokój na pierwszy rzut oka zdawał się być tak samo zdewastowany zabawą jak przed spiskiem Rosie z Nell, więc odsunąłem na bok wszelkie podejrzliwe nieufności i usiadłem na dywanie, opierając się barkami o krawędź łóżka, jak Nell. Na jej kolanie splątałem nasze palce i tylko głaskałem jej knykcie, głaskałem i wkrótce omal nie zapomniałem, że nie wspiąłem się po kilkunastu stromych stopniach z lakierowanego drewna w celach rekreacyjnych.
-Mam sprawę - powiedziałem, gdy starłem już całą jej skórę tym ślizgającym się po kostkach kciukiem. - Ale zanim wyjaśnię, w czym rzecz, musisz mi obiecać, że się zgodzisz.
-Zapomnij - zaoponowała natychmiast. - Ja już dobrze znam twoje pomysły od czapy. Pamiętasz, jak chciałeś mnie pośrednio rozdziewiczyć z tym starym, nadzianym, spoconym knurem?
-To stare czasy - żachnąłem się. - Prawie udało mi się zapomnieć, jaki byłem wtedy głupi. Ale teraz to coś całkiem innego. Bardziej w stylu wesela mojego ojca.
-Brzmi jeszcze gorzej - mruknęła pod nosem. - Ale po twoim wyjeździe byłam z twoim ojcem na kolacji. Taki szarmancki, spokojny, opanowany...
-I stary - wtrąciłem. - Trzy razy. - Błysk w oku Nell mówił mi, krzyczał prosto w moją zasępioną twarz, że starość to pojęcie względne. - Wracając do sedna, moi rodzice zaprosili nas dzisiaj na obiad. I chcę, żebyś poszła z nami, żebyś ich poznała i dała im szansę, by poznali ciebie.
Nell, która przysłuchując mi się, ubierała trzecią z kolei lalkę w obcisłą kusą kieckę, naraz oderwała jej głowę, a to pociągnęło za sobą popłoch Rosie.
-Chyba nie mówisz poważnie. - Włosy wyskoczyły jej zza uszu, więc poprawiłem je, by widzieć coś nieco ponad czubek jej nosa uchwycony z profilu. - Na wesele się zgodziłam, bo to była całkiem inna sprawa. Ale niedzielne obiadki to kwestie rodziny, twojej rodziny, do której nie należę.
-Jak to nie? A kto jest moją siostrą?
-Ta brązowowłosa ślicznotka, którą podejrzałam z góry.
-Z Jazzy mam tylko wspólne geny. To o niczym nie świadczy. - W przerwie na oddech zamieszkała we mnie koszmarna wizja: Nell, którą rozjaśnia uroda Jazzy, której upodobania wszczepiły się w Jazzy. Po moim trupie. Prędzej odesłałbym Nell do Zayna. - Kocie, zgódź się, proszę. I obiecuję, że to już ostatnia rzecz, o którą proszę. Trzymałem cię w tajemnicy przez długie miesiące, ale teraz pora, byś wyszła z tego cienia.
-Ale ja w cieniu czuję się bardzo dobrze. 
-Nell, proszę - ponowiłem.
-Nie.
-Chanell... - spróbowałem.
-Odczep się, jesteś męczący.
-Nie odczepię się, dopóki się nie zgodzisz. Pozwolę sobie dodać, że moja mama piecze wyśmienitą szarlotkę.
Spojrzała na mnie spod byka.
-Jak wyśmienitą?
-Tak, że aż słońce się przy niej rumieni.
Wiedziałem, że się łamie. Grymas na jej ustach wykrzywiał się ze wschodu na zachód i walczyła, by nie wsiąkł zupełnie. Jej wargi skleiły się, zszyły nicią, wszystko byleby nie wypuścić języka, który omiótłby usta i zlizał wszystkie te krople śliny, które uciekły spoza władz, bo szarlotka rozpuszcza kubki smakowe każdego, a Nell daleko było wyjątku.
-Dobra, pójdę - westchnęła. - Ale możesz zapomnieć o nadmiernej euforii. O jakiejkolwiek euforii. Będę grzeczna, kulturalna i to by było na tyle. Uśmiech nie przychodzi mi na tyle łatwo, by roztrwaniać go na prawo i lewo.
-Przy mnie uśmiechasz się zawsze - powiedziałem cicho, nachylony nad jej uchem.
-Ludzie dzielą się na takich, przy których się uśmiechamy i na tych, którzy są naszym uśmiechem - odrzekła, a jej wzrok wędrował po szybie, daleko, daleko stąd. Daleko, byle najdalej ode mnie.
Pocałowałem Nell w skroń, przytuliłem do boku i tym zapewniłem, że jej uśmiech nie zgaśnie, bo i ja wciąż świecę bladym światłem.
Szesnasta nadeszła niebawem, zasiała we mnie jakąś niepewność, ale i ekscytację, bo Nell była drzwiami we mnie, które dziś otworzyłem. Jakby nie patrzeć, bardzo chciałem otworzyć. Bardzo chciałem zgubić klucz, wrzucić do studzienki kanalizacyjnej i powiedzieć, że przepadł. Żeby drzwi mogły zostać otwarte. By wlewało się za nie słońce.
Ubrałem białą koszulę z podwiniętymi rękawami, dekolt odpiętego guzika układał się w trójkąt, górne mięśnie wychylały się zza niego i pozdrawiały świat. Skórzanym paskiem ściągnąłem spodnie w pasie i zawiązałem wypastowane buty. Stanąłem przed lustrem i ujrzałem siebie dla Cindy i nigdy siebie dla Nell. Nie było w tym również mnie dla samego mnie, ale starałem się o tym nie myśleć i tylko połyskiwał mi przed oczami błysk z fotografii z Jasonem na pierwszym planie, w koszuli, w wypastowanych butach, z jej sercem na dłoni.
Wyruszyliśmy spóźnieni, co nie było żadną nowością, bo buty Rosie mają to do siebie, że bawią się w chowanego po całym domu, natomiast makijaż Cindy jest według niej najmniej trwałym i w chwili, w której powinniśmy stać na ostatniej przecznicy, ona walczyła z ciemną pomadką. Jechaliśmy przez miasto, szyba była uchylona, a łapczywy wiatr porywał luźny materiał jej sukienki, który pedantycznie przygładzała na kolanach. Nell i Rosie szeptały między sobą na tyłach, Rosie wtykała palce w dziury w poszarpanych jeansach Nell, ta drapała gumową podeszwę trampek. Wzrok Cindy krążył po samochodzie, odniosłem wręcz wrażenie, że kontempluje, pod jakim kątem moje spojrzenie pada na przednie lusterko i czy nie zahacza Nell na tylnych siedzeniach. Cała ta sytuacja zaczęła mnie irytować, więc pod pretekstem pocałunku za płatkiem ucha Cindy, szepnąłem z akcentem na warkot, żeby nie uwydatniała swojej wyższości makijażem i miejscówką na fotelu pasażera.
Dotarliśmy na miejsce, kiedy jedna z potraw już wystygła; inaczej nie mogło być. Nell była jedyną znaną mi kobieto-dziewczyną, która nie ma problemu z wyrobieniem się na czas i to była jedna z tych cech, które życzyłbym sobie przypisać Cindy. Objąłem ją, tę moją kobietę, która oprószy mi włosy siwizną wcześniej, niż nastąpiłoby to samoistnie, szerokim ramieniem, A Nell prowadziła Rosie za rękę. Przed progiem odwróciłem się jeszcze do niej i puściłem oczko, wtedy zgromiła mnie spojrzeniem i powiedziała:
-Pamiętaj, o czym rozmawialiśmy. Nie będę się przed nikim płaszczyć.
-I tak jesteś płaska - wypaliłem chytrze. Długie paznokcie Cindy rozharatały mi dłoń.
-Byłam płaska - poprawiła. - Pamiętam te czasy, kiedy wypychałeś mi stanik skarpetkami. A potem sam stwierdziłeś, że jest za co złapać.
Szpilki Cindy splątały się z wybitnie prostym chodnikiem, poleciałaby na twarz, gdybym nie chwycił jej w talii.
-Zamknij się już, dobrze? - warknęła do Nell, a ja byłem zbyt otępiały, by uszczypnąć ją w łokieć.
-Wyluzuj. Chyba zdajesz sobie sprawę z tego, że w jego łapskach leżał biust połowy żeńskiego świata.
Ta uwaga obeszła Cindy tak bardzo, że aż zabrakło jej ciętej riposty i szarpnęła drzwiami, chowając się za nimi przed Nell i tą onieśmielającą pewnością, która od niej biła. Rosie wbiegła za Cindy, a ja byłem zmuszony ciągnąć Nell za rękaw, bo zaparła się piętami na krawężniku i nagle przybyła jej do wagi okrągła tona.
-Nie panikuj, będzie dobrze - powiedziałem.
-Nie będzie. Czuję to na węch. Nie będzie dobrze. Twoi rodzice zakochani są w Cindy, a mnie potraktują tak samo jak ona. Jestem pasożytem, słyszysz? Pasożytem - przeliterowała.
-Nie dla mnie. 
-Ale dla nich tak. A to ich dom.
-Mam w nim swój jeden pokój.
-W takim razie pozwolisz, że się w nim zaszyję. Przynieś mi szarlotkę. I zawołaj, gdy będziecie się już zbierać.
Jednak od słów Nell po działanie rozciągała się daleka droga i wkrótce wepchnąłem ją za próg. W przedpokoju nie było już Cindy, a buty Rosie skradały się pod szafkę, byśmy szukali ich do wieczora. Podniesione głosy Jazzy i Cindy dobiegały z półpiętra, a brzdęk porcelanowej zastawy biegał wte i wewte po stole, później z kuchni do salonu. Jednak gdy trzasnęły drzwi i Nell wyprostowana siłą moich dłoni stanęła na baczność, ojciec wraz z matką stanęli w progu przedpokoju, a ich twarze otępiałe niezrozumieniem i oczy tak wyłupiaste, że konkurowali z karpiem na wigilijnym stole, świdrowały Nell od złączonych tenisówek po odstający włos na głowie.
-Mamo, tato - odezwałem się - to Nell, moja przyjaciółka z Londynu.
Wymienili grzecznościowe uściski dłoni, Nell burknęła coś, co jak przypuszczam było drętwym powitaniem. Ale nie to nastroszyło mi włosy na karku. Jeśli gdzieś w moich rodzicach czaiła się sympatia względem Nell, to ukrywali ją bardzo, bardzo pieczołowicie, zasłaniali podniebnymi murami z tytanu, a po ich drugiej stronie zakopywali coraz głębiej, głębiej i głębiej.
Wkrótce wrócili do salonu, a ich stłumione szepty były nazbyt ostentacyjne.
-Czuję - wtrąciła Nell - że wyjdę stąd z płaczem. 
A ja nie miałem już pewności, czy odwlekanie jej od tej myśli ma jeszcze jakiś sens. I gdyby chciała wyjść, chyba otworzyłbym jej drzwi.
Weszliśmy do salonu, gdy Cindy wraz z Jazzy zeszły z półpiętra. Siostra pogardliwie zmierzyła Nell wzrokiem, w jeansach, trampkach i mojej starej koszulce nie mieściła się w jej normach. Ale w moje wpasowała się cała. Na domiar złego, z toalety na parterze wyszła Katy, moja była dziewczyna z końca liceum, stanęła w pozycji bojowej wraz z Cindy i Jazzy, tak samo ubrana, w nie niższych szpilkach niż one dwie i czułem, że jest mnie w tym domu coraz mniej, że stworzył się tłok, że czmychamy z Nell na palcach, krok za krokiem do drzwi, które jednak nie chcą się przed nami otworzyć. Mnie ciągnęli wszyscy wkoło, a ja na ostatniej nici ciągnąłem za sobą Nell.
-Na Boga - wykrzyknąłem. - To jakiś spisek przeciwko mnie? Co ona tu, do cholery, robi? To jakaś nowa moda, której nie znam? Byłe dziewczyny na niedzielnych obiadkach?
-Katy jest moją przyjaciółką - powiedziała stanowczo Jazzy. - To normalne, że nas odwiedza.
-Chyba nie mam siły się kłócić - powiedziałem cicho, a potem wszyscy zasiedliśmy przy stole i poczułem się bardzo, bardzo źle, że kazałem Nell wziąć udział w dramacie rodzinnym, w którym nie ja jestem reżyserem.
Brzdęk sztućców zderzanych z talerzami był odgłosem niebywale przyjemnym. Ale gdy wszyscy zjedli, talerze zostały zniesione i między szklankami plątała się cisza, żołądek związał mi się w supeł. Nie bez powodu.
-Jak się poznaliście? - padło pytanie z pogardliwą nutą, mama spoglądała po nas, po mnie i po Nell.
-Obudziłam się w jego łóżku - odparła bezpośrednio Nell. Była tym aniołem z czarnymi skrzydłami, którego rodzice grzecznego chłopca nie chcą widzieć przy swoim stole, za swoim progiem, w swojej bańce powietrza, która otacza ich zewsząd. - A potem samo jakoś poszło.
-Dziwka - wykrztusiła Jazzy, celowo tłumiąc głos w szklance z dietetyczną wodą; zero kalorii to stanowczo za dużo.
Nell posłała jej spokojny uśmiech.
-Masz pozdrowienia od Zayna - rzuciła, a ja zagryzłem pięść, by usta nie pękły mi w uśmiechu. - Opowiadał mi, że nie musiał nawet dobierać się do twoich majtek. Zrzuciłaś je, gdy tylko się pojawił.
1:0 dla Nell, a satysfakcja zderzyła pod stołem nasze dłonie.
-Mogę spytać, ile masz lat? - spytała moja mama, ale jakby nie moja; nie poznałem jej głosu, tak oziębły, tak machinalny, że nie mógł przynależeć do tych rąk, które pieką księżycową szarlotkę.
-Aktualnie szesnaście - odrzekła, upijając sok; Nell nie boi się kalorii. - Ale gdy się poznaliśmy, miałam piętnaście.
-Mając piętnaście lat, wskoczyłaś mu do łóżka? - zaatakował mój ojciec. Chciałem zsunąć się po krześle na podłogę i tam spłonąć w kupkę popiołu samego siebie. 
-Jedynie pilnowałam, by zalany w trupa nie wsiadł za kierownicę. Serdecznie państwa przepraszam, że uratowałam mu dupę.
-Matka nie nauczyła cię kultury - ciągnął dalej. Poprosiłem Boga o trzecią wojnę światową, bo właśnie rozpoczynamy czwartą.
-Nie zdążyła. - Nell wsparła się na łokciach na krawędzi stołu. - Parę lat temu popełniła samobójstwo.
To nieemocjonalne wyznanie powinno zasznurować im wszystkim usta. Tymczasem wszelkie nici popękały.
-Nell ma wiele ukrytych talentów - wtrąciła Cindy, która przy moich rodzicach czuła się jak ryba w wodzie. Czasem miałem wrażenie, że mi ich ukradła, że ją kochali, że była ich wymarzonym dzieckiem, a ja tej poprzeczki nigdy nie osiągnę. - Na przykład umiejętnie kradnie cudzych facetów - zakończyła z sykiem.
-Justin nigdy by cię nie zdradził - odpowiedziała pewnie. - Czego nie można było powiedzieć o Jasonie.
Sześć par oczu ze mną na czele wkłuło się w nią, aż zaczęła krwawić. Te wszystkie sztylety kręciły w niej obszerne koła. Wypłynęła na szeroki ocean, tam gdzie sięgają sztormy.
-Rozumiem - wciągnęła ze świstem powietrze, kopnęła mnie w kostkę - że jej nie powiedziałeś i nie zamierzałeś powiedzieć. Przepraszam, wyrwało mi się.
-Łżesz - warknęła wściekle Cindy. - Nawet go nie znałaś. Nic o nim nie wiesz.
-Wiem, że przez całą drogę powrotną na lotnisko zachwalał moje pośladki, a gdy się żegnaliśmy, powiedział mi, że mam najpiękniejsze oczy, jakie w życiu widział.
Nie kłamała. Ugryzłem mankiet koszuli i siłą umysłu wymodliłem niewidzialność, bo nie chciałem brać udziału w tym, co tu za moment nastąpi. Nie załagodzi tego żadna szarlotka.
-Zamknij się. - Cindy przewróciła szklankę i tylko mi było w głowie ją podnieść. - Mała, biedna dziewczynka, która zakochała się w dorosłym facecie i być może do dziś łudzi się, że on kiedykolwiek to odwzajemni. Ale niech do ciebie dotrze, że nie masz u Justina żadnych szans. Odpieprz się od niego raz na dobre.
-Nie ma sprawy - rzuciła radośnie Nell. - Powiedz to jemu.
-Jesteś bezczelna - skwitowała matka, uderzając dłońmi w blat stołu, aż zadrżały pod nim nogi. - To jest właśnie powód, dla którego Justin nigdy nie pokochałby kogoś takiego jak ty. Ma Cindy. I jest z nią szczęśliwy. - Zaborcza satysfakcja rozlała się po twarzy Cindy, a w moich żyłach zgasło światło.
-Luz. - Rozparła się na szczeblach krzesła za łopatkami. - Żadnej miłości. Justin miałby pokochać kogoś od tak, po prostu? To przecież śmieszne. Prawda? - spojrzała na mnie wyczekująco, ale potrafiłem tylko gnieść w palcach truskawkę. 
-Może liczysz na jego pieniądze? - dorzucił ojciec. Zapragnąłem zabrać Nell jak najdalej stąd.
-Z całą pewnością dlatego pomogłam mu urobić jego babcię na setki tysięcy funtów, żeby teraz żerować na jego forsie.
-Nic o nim nie wiesz - włączyła się Jazzy, bo tylko jej świergoczącego głosu tu brakowało.
-Zupełnie nic - powtórzyła jak cień, a oczy miała puste i bez wyrazu. - Nie wiem, jak brzmią z jego ust przeprosiny. Nie wiem, jak trzęsą mu się dłonie, gdy bardzo czegoś żałuje. Nie wiem, jak marszczą mu się kąciki oczu, gdy się śmieje. Nie wiem, jak napinają mu się ramiona, gdy przytula i gdy chce być przytulany. Nie wiem, ile jest w nim czułości. Nie wiem, jak drży mu głos, gdy płacze. Nie wiem, jak smakują jego łzy. Nie wiem, jak brzmi "kocham" z jego ust. - Nie widziałem łez w jej oczach, ale czułem w swoim przełyku. Jej, nie swoje. - A teraz przepraszam, ale muszę skorzystać z toalety.
Wstała od stołu, ale tylko ja wodziłem za nią wzrokiem, gdy garbiąc się pod obszerną koszulką skręciła w boczny korytarz i wkrótce zniknęła mi z oczu. Zaraz jednak wstała Cindy, przepraszając jak Nell, ale idąc dostojnie, z uniesioną głową, świadoma wygranej w ty nierównym pojedynku.
Zrobiło mi się tak zimno, tak koszmarnie zimno, że odpłynęły mi z twarzy wszelkie kolory i poczułem się tak, jakbym już nigdy nie miał być szczęśliwy. Coś unosiło się w powietrzu. Coś, czego nie umiałem i nie chciałem nazwać, bo bez imienia siało mniejszą grozę. Siedzieliśmy przy stole, jakby nic się nie stało, a cisza wbijała nam w mózgi gwoździe. A gdy Cindy po minucie wróciła, pękająca dumą, satysfakcją, może rozbawieniem, gdy posłała mi zaborcze spojrzenie, już wiedziałem. Wiedziałem, ale nie wiedziałem co.
Dlatego kiedy usiadła na miejscu Nell i pogładziła mnie po kolanie, a jej dłoń wdrapywała się po drabinie mięśni i złapała mnie za krocze, zerwałem się z krzesła jak oparzony, przeniknąłem korytarz i stanąłem przed otwartymi drzwiami do łazienki. Drzwiami, za którymi nie było Nell. tylko jej cukierkowy zapach, który przez pół roku czułem na poduszce, zasypiając i budząc się z rana. Krew napłynęła mi do twarzy, a mięśnie rozerwały szwy koszuli. Jak głupi zajrzałem do łazienki, łudząc się, że otwarte na oścież okno to nowe zwyczaje mamy brzmiące: świeże powietrze przede wszystkim. Ale tak nie było. Uświadomiła mnie o tym podpaska przyklejona do lustra na wysokości oczu Nell, a na niej, przy czym pierwszy raz widzę podpaskę od środka, nakreślonych kilka krzywych słów:

Nie daj sobie wmówić, że jesteś złym człowiekiem. Jeśli oni nie widzą twojego kolosalnego serca, nie staraj się go pokazywać. Wrócę pierwszym lotem do Londynu. Za bilet oddam ci co do dolara. Pozdrów Cindy i powiedz jej, żeby udławiła się tą swoją pazernością. 
Podpisano: ta, która nic o Tobie nie wie, która zgubiła kulturę osobistą wiele, wiele lat temu, i która dławi się twoimi pieniędzmi.
Ps. Kocham, ale inaczej. 






~*~


Następny rozdział może być kluczowy. A może i nie jest :D

54 komentarze:

  1. o mój boże, nie wiem co powiedzieć, ten rozdział jest świetny, jejku Nell jest taka mądra, kocham tą dziewczyne, a Cindy i cała rodzine Justina może pocałować się w tyłki, bo Justin i tak woli Nell, przynajmniej mam taką nadzieje, Nell jest tak prawdziwa, taka kochana

    OdpowiedzUsuń
  2. każde twoje opowiadanie to życie, kocham je, obiecaj, że nigdy nie przestaniesz pisać, jestes do tego stworzona

    OdpowiedzUsuń
  3. mam nadzieje, że w następnym rozdziale już sie dowiemy kogo wybiera Justin i że będzie to Nell, przecież ona jest dużo dużo mądrzejsza od Cindy

    OdpowiedzUsuń
  4. MÓJ SŁODKI JEZU
    JUSTIN
    NELL
    TYLKO TEGO MI POTRZEBNE DO SZCZĘŚCIA
    PRZYSIĘGAM

    OdpowiedzUsuń
  5. PAULA UMARŁAM PRZEZ CIEBIE TEN ROZDZIAŁ>>>>>

    OdpowiedzUsuń
  6. Boze kocham to opowiadanie💗 Tak mi cholernie szkoda Nell,ona idealnie zna Jistina,a Cindy nie potrafi z nim normalnie rozmawiac, cały czas się tylko kłócą. Nie pasują do siebie. Ona widzi w nim Jasona, nic wiecej. Mam szczera nadzieję,ze na końcu Nell będzie z Justinem.💕

    OdpowiedzUsuń
  7. Boże, przysięgam ze się popłakałam :( ❤tak bardzo kocham Nell

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie wiem po czyjej jestem stronie Nell mi zaimponowala ale moje serce jednak należy do Cindy chociaż przez ostatnie rozdziały jest okropna dla Justina który naprawdę się stara nie wiem co wymyślisz ale pewnie i tak mnie zaskoczysz czekam na nn i liczę na szczęśliwe zakończenie dla Jindy :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że Cindy nie zasługuje na miłość Justina. Powiedziałabym nawet, że nie wie co to znaczy. Ona chce pięknej, wymarzonej przez nią miłości. Chcę być księżniczką, bo przecież tak ją traktował Jason. Jak księżniczkę. Chociaż śmiem powiedzieć, że nawet on chyba nie był przy niej w pełni prawdziwy. Może i Cindy jest zazdrosna, może i się boi o swoją "posadę", ale to nie daje jej prawa do takiego traktowania innych. I wszystkim tym, którzy twierdzą, że ma prawo i, że przecież ona jest stworzona dla Justina, są że sobą 6 lat, przecież to jest opowiadanie o Jindy... Od początku tak jesteście zapatrzeni w Cindy, że nie widzicie jak rani Justina i on sam chyba tego też nie widzi. I wiem, że to jest tylko opowiadanie, a rozpisałam to jakby się działo naprawdę,ale musiałam. Wiek do miłości nie jest barierą. Pomiędzy moimi rodzicami było 11 lat różnicy, a pomiędzy mojej przyjaciółki 18. Nell jest młoda, ale jest o wiele dojrzalsza od Cindy, która dużo przeszła w życiu, ale nie wyciągnęła z niczego wniosków /Natalia K

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kurwa, nie myl wymyślonego ff z prawdziwym życiem, dziewczyno 😂😂😂

      Usuń
  10. Kurde, zaczynam współczuć Nell, a tak bardzo jej nie lubię, co staje się podwójnie uciążliwe

    OdpowiedzUsuń
  11. JA PIERDOLE
    JESLI KTOKOLWIEK TERAZ NAPISZE, ZE CHCE, BY JUSTIN BYL Z CINDY I ZE NELL JEST GLUPIA MALA DZIEWUCHA TO CHYBA ZAJEBIE :))))
    CINDY I CALA TA POJEBANA RODZINA JUSTINA TO PUSCI LUDZIE, KTORYM W GLOWIE TYLKO KASA I WYCHOWANIE
    JUSTIN TAKI NIE JEST
    JASON BYL
    ALE NIE JUSTIN
    KIEDY TO ZROZUMIECIE?
    TAK, CINDY BYLA W SWIECIE JUSTINA W PIEWRSZEJ CZESCI, ALE TERAZ SIE ZMIENILA
    ONA NIE CHCE JUSTINA
    ONA CHCE JASONA ALE WMAWIA SOBIE, ZE JUSTINA
    NAPRAWDE TEGO NIE POJMUJECIE???
    DZIEWCZYNO... JESLI ONI BEDA RAZEM TO NIE WIEM KURWA... ZALAMIE SIE CHYBA
    TO CINDY KOMPLETNIE NIE ZNA JUSTINA

    OdpowiedzUsuń
  12. Dla takich rozdziałów warto czytać 😌😍
    Jestem za Nell i Justinem chociaz boję sie ze ty planujesz co do nich nieszcesliwe zakończenie 😢

    Mam jakies takie przeczucie!

    Uwielbiam postać suk ale lepsza moim zdaniem jest suka Nell 😍

    OdpowiedzUsuń
  13. Nie potrafię nawet opisać tego co czuję po przeczytaniu tego rozdziału. Mam ochotę się rozpłakać, końcówka rozdziału złamała mi serce bo nie mogę patrząc na to jak Justin i Nell się mijają, on kocha ją a ona kocha jego i ta miłość jest do cholery inna, wyjątkowa i tak silna ze wręcz niszczy ich obojga. Z każdym rozdziałem coraz bardziej nie potrafię zdzierżyć Cindy ale w tym moja nienawiść do niej jak i do rodziny Justina wzrosła stukrotnie, Nell mimo swojego młodego wieku i trudnej sytuacji życiowej jest mądrzejsza i dojrzalsza od nich wszystkich razem wziętych, to jak zależy jej na Justinie i jak jego szczęście jest dla niej wręcz ważniejsze od swojego własnego to coś pięknego, Justin musi w końcu przejrzeć na oczy i wybrać tą jedną, jedyną, którą jest Nell, przy Cindy się niszczy, nie jest szczęśliwy mimo że w niektórych momentach może mu się tak wydawać. To opowiadanie wzbudza we mnie tyle emocji, musiałam to z siebie wyrzucić i jeszcze raz proszę cię, zakończ to tak jak należy, a zarówno ja, ty jak i większość osób tutaj wie co to oznacza.

    OdpowiedzUsuń
  14. No to juz z gory wiadomo ze Justin nie bedzie z Cindy....
    W tych tozdzialach kreujesz ja na zimna suke, laske ktora w innych ff bylaby 2planowa hejtowaną kobitką....
    A Nell odbilas paleczke na nas wszytkich zebysmy ja pokochali tobiac z niej czlowieka aniola....
    Bez jaj.

    OdpowiedzUsuń
  15. No to juz z gory wiadomo ze Justin nie bedzie z Cindy....
    W tych tozdzialach kreujesz ja na zimna suke, laske ktora w innych ff bylaby 2planowa hejtowaną kobitką....
    A Nell odbilas paleczke na nas wszytkich zebysmy ja pokochali tobiac z niej czlowieka aniola....
    Bez jaj.

    OdpowiedzUsuń
  16. Juz nawet nie chce mi się pisać o Cindy, bo to ze jest suka to wie chyba każdy.
    Ale no błagam, jak jebniesz ich razem to będzie śmiech na sali.
    Nawet jest Justin nie będzie z Nell(chociaż bardzo im kibicuje) to mam nadzieje ze znajdzie inna, cudowna, sympatyczna kobietę.
    PS to, że ma dziecko z Cindy nie znaczy juz, ze muszą być razem. Jedno dziecko już opuścił, także.....

    OdpowiedzUsuń
  17. Boże, Cindy to suka! Niech odbierze prawa Cindy do Rose i jedzie do Londynu i szczęśliwie zamieszka z Nell, będą żyli dłuuuugo i szczęśliwie. :')

    OdpowiedzUsuń
  18. Hmm przez cały czas można by powiedzieć ze mimo ogromnej sympatii do Nell kibicowalam Cindy bo przecież to ona jest główną bohaterka i myslalam ze tak po prostu ma być ale od jakiegoś czasu mysle ze jednak powinien być z Nell widać ze ja kocha i ona jego tez, są tacy naturalni kiedy są razem a z Cindy Justin jest ciągle spięty i zestresowany myślę ze może z Cindy czuje jakąś wiez ale czy to jest miłość? Nie wiem. Ten rozdział jeszcze bardziej utwierdza mnie w przekonaniu ze nie powinien być z Cindy bo wychodzi z niej bezduszna suka która może rzeczywiście jest z nim dlatego ze przypomina jej Jasona chociaż wczesniej myslalam ze skoro Justin to jej pierwsza wielka miłość to w Jasonie doszukiwał a sie właśnie jego. A juz wgl nie ogarniam zachowania rodziny Justina bo przecież to ze jest z Cindy nie oznacza ze nie może mieć przyjaciółki i nie rozumiem dlaczego wszyscy ja tak źle potraktowali ale na szczęście mała zadziorna Nell powiedziała co wiedziała i jak zwykłą zachowała się zajebiscie 😜 a oni powinni się wstydzic. Jak Jason zginął to myslalam ze Justin będzie z Cindy a Nell dalej będzie jego przyjaciółką ze wszyscy (Cindy i rodzina Justina) ja poznają i po kochają i będzie pięknie a tu dupa. Martwi mnie teraz tylko mała Rossi bo wątpienia ze Justin teraz mogl by ja zostawić i wyjechać do Nell do Londynu, a Nell tez nie przyjedzie raczej juz do Kalifornii. Nie mogę się doczekać reszty historii 😉 mama nadzieje ze Justin zmadrzeje i pomyśli trochę o sobie bo naradzie jest ślepo zapatrzony chyba w Cindy z przed lat i nie dostrzega tego jak ona go wykorzystuje, manipuluje nim niszcząc go, żeby tylko nie zatracił tej swojej dobrej strony siebie która dopiero niedawno zaczął odkrywać właśnie przy i dzięki Nell 😉

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    2. Sorki za błędy, ale to wina słownika w moim telefonie, on żyje własnym życiem 😜

      Usuń
    3. Sorki za błędy, ale to wina słownika w moim telefonie, on żyje własnym życiem 😜

      Usuń
  19. O ja pierdole! Becze! Biedna Nell! Cholera na zawsze od zawsze teamNell!!! Umieram, jeśli teraz Justin nie zrozumiał, co tak naprawdę potrzebuje, to ja juz chuja nie rozumiem ...

    OdpowiedzUsuń
  20. Chyba sue zaraz poplacze! Lol
    Co za jebane chamy aha...
    Chce więcej Jell.
    Cindy jebana księżniczka kurwa-,- szmata jebana

    OdpowiedzUsuń
  21. Pieprzona Cindi ...śmieszna suka z niej, i tak bardzo mnie wkurwia.

    OdpowiedzUsuń
  22. NIEEEEEEEE...Justin błagam ruszaj to dupsko i leć do Nell. Ona w przeciwieństwie do Cindy zachowuję się dojrzale. Stara się udawać, że ją to wszystko nie boli, a ta suka tylko ją poniża. Nie no, nienawidzę Cindy i mam nadzieję, że Justin też wkrótce zacznie xd hahahah Jell <3

    OdpowiedzUsuń
  23. Jezu kocham to opowiadabie!!! Tyle sie dzieje, tak wiele emocji,jest cudownie! Szczerze to nAprawdę zal mi Nell, rozumiem zazdrosc cindy ale to jak sie zachowuje i roxzina justina to byl kompletny brak szacunku i przykre to bylo...szybciutko nasteony💕💕

    OdpowiedzUsuń
  24. Kocham to opowiadanie ❤❤❤ jest cudowne. Tak cholernie szkoda mi Nell. Dlaczego jej to robisz? Kiedy czytałam rozmowę w trakcie obiadu popłakałam się. Mam nadzieję, że Justin poleci do Londynu za Nell i Cindy zniknie z jego życia. Ale mam również świadomość, że to historia Justina i Cindy dlatego jest mi jeszcze bardziej smutno. I teraz pisząc ten komentarz również płacze bo cierpię razem z Nell i czekam na następny rozdział, w którym być może coś się wyjaśni.

    OdpowiedzUsuń
  25. Osobą pozbawianą kultury jest tutaj Cindy a nie Nell. Nawet rodzice Justina nie zachowali się odpowiednio. Mam nadzieję, że Justin nie zostawi Nell samej i poleci za nią. Ze zniecierpliwieniem czekam na następny

    OdpowiedzUsuń
  26. Cindy nie jest suka, nie róbcie z Nell pieprzonego anioła jeśli naprawdę waszym zdaniem kocha Justina to chyba powinna z nim zostać i to wspierać A spierdala przy pierwszej lepszej okazji ... ciekawe jak wy byście się czuły na miejscu Cindy na pewno nie przyjelybyscie nell z otwartymi rękoma jest zazdrosna i tyle czuje się zagrożona i ma do tego prawo więc ładnie mowiac odpierdolcie się od niej ;) Paula może zrób dwa zakończenia jedno dla Jindy shippers drugie dla nell i Justina wtedy wszyscy będą szczęśliwi?

    OdpowiedzUsuń
  27. Trochę zabawne jest to,w jakim świetle postawiona jest Cindy,a w jakim Justin i Nell,osoba z której własny brat zrobił dziwkę,której chłopak zabił dziecko,brata,znęcał się nad nią psychicznie i fizycznie,zdradził,a potem ponownie skazał na bycie gwałconą i wykorzystywaną jest ukazana jako ta zła,rozpieszczona księżniczka,która w życiu bólu nie zaznała,a Justin jako ten przez całe życie najgorzej tarktowany,który znalazł w końcu idealnie dopasowaną,równie zbłąkaną duszyczkę w postaci piętnastoletniej czy tam szesnastoletniej Nell,która tak naprawdę jest zwykłą,opryskliwą gówniarą na siłę robiącą z siebie wyluzowaną dorosłą,błagam,kogo normalnego dziwi zachowanie Cindy? koleś wrócił na marginesie NIE PROSIŁA SIĘ O TO,ABY WRACAŁ,na nowo ją w sobie rozkochał,a potem poleciał do Londynu i wrócił z jakiś bachorem decydując o tym,że od teraz będzie z nimi mieszkała XD każda kobieta na jej miejscu byłaby zazdrosna tym bardziej,że ona tak naprawdę nie miała okazji pokazać mu tego,że go kocha,bo ciągle wpieprzana pomiędzy nich była Nell i tak naprawdę to Justin chcę właśnie ją z niej zrobić,a wiadomo,że dwudziestojednolatka,która na dodatek jest modelką nie będzie zachowywała się tak,jak zachowuje się szesnastoletnia gówniara,tak naprawdę zostały przyczepione im przysłowiowe łatki i to właśnie Cindy jest na tej przegranej pozycji,mam wrażenie,że osoby,które tak walecznie są za Nell nie czytały poprzednich części:) to Twoje opowiadanie i wiadomo,że piszesz tak,jak TY chcesz,aczkolwiek black tears i getting closer to świetne ff i szkoda,że losy potoczyły się w taki sposób,że pomiędzy nich wkroczyło takie małe gów...Nell:)

    OdpowiedzUsuń
  28. Ogolnie to jestem zawiedziona tym co teraz robisz w TTL. Mialo byc opowiadanie o Cindy i Justinie a zrobilas jakis smieszny wiecznie klocacy sie trojkacik z 15letnia gowniara, do ktorej Justin lata wypieprzyc po kazdej klotni z Cindy, wrecz na sile WPROWADZA ja do ich domu, ktory teoretycznie nalezal do Cindy i Jasona i wpieprza ja doslownie gdzie sie tylko da, dziwi sie ze Cindy jest zazdrosna? Kiedys to ona byla ta nastolatka ktora uwiodl nie dziwie sie jej, ze jest zazdrosna i wrogo nastawiona do wielce doroslej 15letniej Nell, ktora sama smiesznie sie zachowuje, przywracajac to co robil z nia Justin w Londynie (mowa tu o min o tym jak musiala wspomniec o tym ze Justin kazal jej wypychac stanik) a potem "placze" bo Cindy jej cos powie? Oczywiscie ze w kazdym fanfiction powinna byc akcja ale sama pisalas ze 3 czesc bedzie poswiecoma dla zwiazku Cindy i Justina a potem piszesz ze on prawdopodobnie skonczy z Nell? Gdzie jest ta czesc Jindy o ktorej byla mowa? Kochalam/kocham twoje opowiadania ale to jak tu namacilas jest smieszne i czytanie tego co piszesz raczej nie sprawia mi przyjemnosci w wolnym czasie tylko mnie wkurwia. Mam nadzieje ze jednak jakos to ulozysz a to co teraz sie dzieje w rozdzialach to tylko przejsciowe. I nie pisze tego bo kocham Cindy i Justina od 2 poprzednich czesci, wyrazam swoje zdanie, po to sa komentarze i nie naleze do 3/4 czytelniczek ktore zyja Third Time Lucky a nie czytaly Black Tears i nie wiedza co przeszla Cindy i czego sie obawia, wiedza tyle ile wspomina Justin, sama Cindy albo Jazzy! Pozdrawiam was dziewczynki zyjace zwiazkiem 15 latki i prawie 30 latka, nic nie wiedzace o zyciu bohaterow z innych czesci i robiace aniola z Nell, ktora udaje odwazna a jest tak naprawde malym strachliwym wypierdkiem, ktory ucieka, chowa sie i robi mnostwo innych glupot.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I czytajac komentarze widze, ze duzo z was pisze o tym ze Nell sie troszczy o Justina i go kocha a Cindy tego nie okazuje...Blagam was kiedy ma to robic? Kiedy Justin biega za Nell jak kundel czy moze kiedy sie kloca bo Cindy przylapuje ich jak leza w lozku bo jest zazdrosna o SWOJEGO FACETA! Postawcie sie troche w sytuacji bohaterow, powaga;) same byscie byly pewnie szczesliwe jakby wasz chlopak/maz przyprowadzilby wam 20 ktora poznal na wyjezdzie firmowym i mowi wam ze to jego bratnia dusza i tylko ona go rozumie i potrzebuje jej przy sobie oraz kiedy powinien spedzac czas z wami i waszym dzieckiem( tu Rosie i Cindy!!!) biega za nia bo udaje wielce urazona kiedy ktos powie jej prawde.

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
  29. Cóż, ja czytałam jakoś Black Tears, a i tak jestem za Nell. No bo błagam, to że fanfiction zaczęło o Cindy i Justinie nie znaczy, że nie może się skończy o Nell i Justinie. Wiem, że Cindy bardzo dużo przeszła,ale Nell tez nie miała łatwego życia... poza tym wcześniej kochałam Jindy, ale minęło od tego parę ładnych lat i Justin ruszył dalej poznał Nell i miał prawo się zakochać, takie życie. Moim zdaniem powinni być razem, bo Cindy to już przeszłość i widać, że już nie jest między nimi jak kiedyś. Justin przy Nell jest prawdziwy, nie musi nikogo udawać, z nią jest szczęśliwy. Bez sensu by było na siłę łączyć Cindy i Justina...

    OdpowiedzUsuń
  30. "Justin leć do Nell!!" zostaw córkę i kobietę,którą podobno tak kochasz i leć za szesnastoletnią niedojrzałą gówniarą,a kiedy kochana się zdecyduje czy bardziej jest kobietą czy chłopem,którego obecnie na siłę z siebie robi,ułóż sobie z nią życie,zrób dziecko,zamieszkajcie w domku na prerii,hodujcie razem lamy i czyścicie razem trampki Nell,bo przecież to jej oznaka wyluzowania i wyższości nad wszystkimi,a potem siadajcie na werandzie (tej w domu na prerii) i oglądajcie razem gwiazdy,dwa biedne i poszkodowane misiaczki,zostawcie w tyle tą sukę Cindy,za dobrze w życiu szmata miała,nikt jej chyba krzywdy nigdy nie zrobił,nie to co biednej Nell<3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wygram to dopiero,jak w końcu Cindy i Justina dostanę:/

      Usuń
  31. dalej róbcie z Justina niedojrzałą cipę,która lata za jakimś małym wypierdkiem i nie umiem zaopiekować się własną rodziną,bo przecież Cindy to przeszłość,lepiej być z dzieckiem:-)

    OdpowiedzUsuń
  32. Niech Justin dalej będzie z Cindy. Co z tego ze jest suka, a Justin przy niej nie może czuć tej swobody, bez uczucia, że ciągle będzie porównywany do Jasona i zawsze będzie czarna owca tej rodziny. Bo przecież Nell to gowniara...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No bo przecież on taki biedny jest,poszkodowany przez życie:(a Cindy wcale go nie kocha,bo przecież miała tyle okazji,aby mu to pokazać,szczególnie wtedy,kiedy poleciał do Nell i ją zostawił <3 w ogóle nie zależy jej,dokładnie dlatego jest zazdrosna:/

      Usuń
  33. Dla mnie śmieszne w zachowaniu Cindy jest chociażby to że chce całować Justina, a nie z nim rozmawiać. Chociaż w sumie o czym mieliby? O jej egoizmie? Nell chce uszczęśliwić Justina, mimo że sama przez to cierpi. Jej list na końcu był przepiękny, ona dostrzega jego WIELKIE SERCE, a nie wygląd Jasona tak jak Cindy. Poza tym J przyjechał do tej laleczki ze względu na obietnicę złożoną Jasonowi. Nell jest empatyczną, mega dojrzałą jak na swój wiek przyjaciółką robiącą wszystko dla szczęścia Justina, a Cindy zmieniła się w dostrzegającą tylko czubek swojego nosa egoistkę. Nawet swoją córeczkę wiecznie oddaje komuś do opieki, gdzie dla niej jako matki Rosie powinna być najważniejsza na świecie, mam wrażenie że nawet Nell czy Justin troszczą się o nią bardziej niż ta pożal się Boże mamusia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dojrzała osoba nie rozbija cudzych rodzin,nie zabiera córce ojca:-) widocznie Justinowi z Cindy nie jest źle skoro "ten Londyn, który napierał na Los Angeles, osadzał się na wybrzeżu i nie docierał do mnie. Pierwszy raz chciałem, by nie docierał, by było go mniej i mniej." buzi:*

      Usuń
    2. Nie rozbija, właśnie dlatego odchodzi dla Jego dobra, bo zależy Jej na nim, skarbie xoxo

      Usuń
    3. primo,gdyby zależało jej na jego dobru nie wyjeżdżałaby,secundo gdyby nie przyleciała,nic by się nie wydarzyło,nie byłoby kłótni pomiędzy Cindy i Justinem,bo skoro taka mądra i inteligentna powinna wiedzieć,jak jej wizyta się skończy,buzi buzi:*

      Usuń
    4. Ona wiedziała jak to się skończy, Justin chciał ją do siebie zabrać :) Dojrzałością wykazała się też łagodnym podejściem do Cindy, nie to co nasza płytka, plująca jadem modeleczka, bo dojrzali ludzie potrafią rozmawiać a nie tylko tworzyć kłótnie i tupać nóżką, gdy coś im się nie podoba
      Besos :)

      Usuń
    5. Besos to ty Magdzie Gessler zostaw :) Ta gówniara wpycha się tam,gdzie nie powinna się wpychać,dojrzałość powinna poprowadzić ją do punktu w którym raz na zawsze powinna pozbyć się zajętego faceta ze swojego życia,a tym czasem doprowadza do kłótni pomiędzy Cindy,a Justinem,kiedy doskonale wie,że Justin kocha Cindy i kłótnie z nią to z pewnością coś,czego nie chce:-)Zazdrość jest niedojrzała,oczywiście,ale na pewno nie chciałabyś być na miejscu Cindy,kiedy codziennie musi oglądać mordę szesnastoletniej gówniary,która wskakiwała jej obecnemu facetowi do łóżka:*

      Usuń
    6. Ona nigdzie się nie wpycha, dała Justinowi odejść, on pierwszy się do niej ponownie odezwał. Kłótnie stwarza Cindy, nierozumiejąca tego, że Nellka jest mega ważną osobą w życiu Justina, gdyby nie ona "jej" obecnego faceta by tam nie było, niech ją całuje po stopach że Justin wrócił i zlitował się nad jej zachlanym tyłkiem.
      Oh, a pijana Cindy nie puszczała się, do tego przy swojej córce? hahaha
      Besos, dla Ciebie, nie dla Magdy:* hahahaha

      Usuń
  34. wez wywal obie i zostaw samego jusa, bo mam dosc i nell (ktora kocham) i tej suki cindy (ktorej nie znoszę, ale jak juz to z żadna nie powinien byc justin)
    ah obawiam sie co wymyślisz w tych kolejnych rozdziałach

    OdpowiedzUsuń
  35. Nie zbyt lubiłam nell ale teraz zaczęłam jej współczuć wkurwiła mnie rodzina Justina wszyscy to zwykłe ścierwa ale Cindy nie.Czemu zrobiłaś z niej taką SUKE.Byłam od początku za Cindy ale teraz zaczynam mieć wątpliwości.Zeżarłam sobie dużo nerwów na tym rozdziale bo mnie wkurzyło że wszystkie te ścierwa tak jadą po młodej.

    OdpowiedzUsuń
  36. Dodasz teraz rozdział? Nie każ nam długo czekać <3

    OdpowiedzUsuń
  37. Nell wygrywa wszystko swoim zachowaniem, kocha Justina ale pozwoliła mu odejść a teraz gdy każdy na nią ciśnie,wszyscy na nią najeźdżaja spokojnie odpowiada,przynajmniej się taka. Mega mądrze i kocham ją za to!
    A ta cała rodzinka Justina jest pojebana i to konkretnie a Cindy to jest jakies jebane poperdolenie..
    Nie wiem co Justin tam jeszcze robi i czemu na to pozwala

    OdpowiedzUsuń
  38. 35 years old Accounting Assistant IV Tessa Bicksteth, hailing from Saint-Jovite enjoys watching movies like Demons 2 (Dèmoni 2... l'incubo ritorna) and Web surfing. Took a trip to Catalan Romanesque Churches of the Vall de BoíFortresses and Group of Monuments and drives a Ferrari 212 Export Berlinetta. przeczytaj artykul

    OdpowiedzUsuń