Zamknij oczy.
Śmiało, zrób to.
Siedzisz na starym, drewnianym stołku o trzech koślawych nogach i czujesz się niekomfortowo, bo zgarbione plecy pragną oparcia bardziej, niż żołnierz po półrocznej misji pragnie seksu z żoną.
Siedzisz na starym stołku w zaciemnionym pomieszczeniu i nieustannie czujesz kilka par dzikich, oszalałych ślepiów, które czekają, aż ostatnia gula śliny przeturla się przez twój przełyk.
Grasz w rosyjską ruletkę. Zaciskasz w dłoni pistolet, wprowadzasz w ruch obrotowy magazynek. Zatrzymuje się. Przychodzi moment, w którym przykładasz lufę do skroni i przepraszasz w myślach matkę. Pociągasz za spust i masz równo 16,7% szansy na śmierć i 83,3% na życie. Sporo, mając na uwadze ryzyko i fakt, że rozmawiałeś z matką bez słów. Jeszcze jeden strzał i uznają cię za wariata z gnatem w ręce.
I skończysz w psychiatryku, a twoja matka udławi się bogactwem po strzale bez naboju.
Ocknij się, ale tylko na moment, by poprawić ciepły koc zsuwający ci się z ramion.
I zamknij oczy. Świat piękniejszy jest, gdy go nie widzisz.
Pierwsza runda za tobą. Do magazynka dokładają jeszcze jeden nabój i twoje szanse zmniejszają się o kolejne 16,7%. Dłonie zaczynają ci się pocić i spluwa nie siedzi w rozedrganych palcach tak pewnie. Wymyka się, zatacza piruety i omija słupki jak narciarz bijący rekord na slalomie gigancie. Jeszcze raz przepraszasz matkę i widząc jej zatroskaną twarz poci ci się również kark. Za późno, by dorwać skrawek chusteczki i otrzeć go z kropel strachu.
Strzelasz. I wygrywasz, bo życie nie leży w twoich rękach. Siły fizyki trzymają twoją stronę i oba naboje omijają spoconą skroń, po której spływają resztki nawilżającego kremu o zapachu rumianka. I marzysz o filiżance herbaty rumiankowej, którą matka postawiłaby przed tobą na wytartym, drewnianym stole.
Ale jedno gówno kładzie przed tobą pistolet załadowany do pełna. Załadowany tak, jak londyńskie autobusy upychają ludzi w godzinach szczytu. Albo tak, jak pakują sardynki do aluminiowej puszki. Przykładasz lufę do serca, bo skroń zeszła na dalsze tory. Przykładasz i wiesz, że cię nie zabije, a jedynie osłabi, żebyś za drugim razem stanął do walki bez pełni sił. I nie masz wyjścia, bo drugi gnat czeka na ciebie i uśmiecha się z wdziękiem białowłosej niewiasty, której nie sposób odmówić. Celujesz w serce, a nabój przedziera się przez wnękę i zahacza o skrawki poranionego mięśnia.
Widzisz na stoliku trzeci pistolet. Krwawisz, płaczesz, jesteś zbyt słaby, by podnieść go i zakończyć przygodę spektakularnym akcentem. Ale nabój kusi, a smak ma słodszy niż kostka czekolady oblana złocistym miodem.
I nagle uświadamiasz sobie, że znasz tę frazę z reklamy płatków śniadaniowych Nestlé Cheerios. I masz ochotę na miseczkę pełną mleka.
Bo miłość jest jak gówno. Raz przyczepi się do podeszwy i musisz użerać się z nim przez całe życie. Choćbyś czyścił buta na trawie i małym patykiem pomiędzy szczelinami, niewdzięczne okruchy zostaną zawsze. Gdy w nie wdepniesz, zadajesz strzał z pierwszego pistoletu. Potem żyjesz z odłamkami i wypala drugi gnat. A trzeci daje ci szansę. Albo pozbędziesz się okruchów, albo wdepniesz w gówno ponownie.
Do trzech razy sztuka.
~*~
Więc witam Was bardzo gorąco po miesięcznej przerwie od zakończenia drugiej części. Ruszamy z trzecią i powiem Wam na przykładzie czterech rozdziałów, które już napisałam, że początki będą bardzo lekkie i przyjemne w czytaniu. Osobiście nigdy nie pisało mi się czegoś tak dobrze. Ze względu na to, że prolog wyszedł dość dziwny i skomplikowany, pierwszy rozdział pojawi się wkrótce. Zajrzyjcie do zakładki z bohaterami, bo pojawiła nam się nowa, urocza postać. Mam nadzieję, że zostaniecie ze mną do końca "Third time lucky" :)
Już nie mogę się doczekać ^^ Szczęśliwego Nowego :*
OdpowiedzUsuńKocham już tą część! Szczęśliwego Nowego Roku!
OdpowiedzUsuńZapraszam:
http://the-dark-soul-jbff.blogspot.com/
http://time-for-us-to-become-one-jbff.blogspot.com/
Ja zostaje 💋
OdpowiedzUsuńKocham to juz !
OdpowiedzUsuńProlog bardzo zaciekawia. W ogóle nie można nic z niego wywnioskować. Czekam na pierwszy rozdział :*
OdpowiedzUsuńhttp://wait-for-you-1dff.blogspot.com/
Cudowny prolog! Jestem bardzo ciekawa pierwszego rozdziału!!! :***
OdpowiedzUsuńSuper prolog !!
OdpowiedzUsuńBardzo specyficzny prolog, ale też bardzo wciągający i zaskakujący! Na pewno będę stałą czytelniczką!:)/ @marquisediamonds94
OdpowiedzUsuńTo bedzie mega! Nie moge sie doczekax pierwszego rozdzialu! Kocham❤
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńNo no komplikacje to to co lubieb! Dawaj dawaj!! ❤❤
OdpowiedzUsuńOho coś sie będzie działo :D wreszcie sie doczekałam! Czekamy na pierwszy :D mam nadzieje ze to wkrotce to jutro :D
OdpowiedzUsuńCiekawe kim bedzie ta Chanell :O skoro Justina tak wysoko to bedzie dużo jegooo wreszcie :D a skoro ona wyzej niż Cindy to coś bedzie tego pewnie.... Ale 15 lat ? :O ciekawa jestem co tam wymyślisz :o
OdpowiedzUsuńJapieprze w koncu kocham to ff i ciebie
OdpowiedzUsuńO kurde to boli że oni mają już 26 lat a Cindy 21 jeszcze ich pamiętam z 1 jak Cindy miała 16 a Justin 22 musieli czekac na siebie 5lat bo wiem że wrócą do siebie w tej ostatniej części bo tak będzie no nie?😂😢
OdpowiedzUsuńZmien to na telefooon :/
OdpowiedzUsuńJejku, przeczytałam ten prolog i w ogóle nie mam pojęcia o czym będzie to fanfiction. Totalnie się pogubiłam hahah xd. Z niecierpliwością czekam na następny rozdział! <3
OdpowiedzUsuńO kurwa.
OdpowiedzUsuńObstawiam, że jest to oczami Justina, bo jest wzmianka o Londynie. Absolutnie nic Nir kumam ☺
OdpowiedzUsuń