poniedziałek, 14 marca 2016

Rozdział 16 - So sick


Niekończącą się opowieścią okazał się złożony proces doboru ubrań przez Nell, bo: jedna koszulka posiadała drapiącą metkę, druga stworzona została przez jakiegoś niedorozwiniętego producenta, który do koszulki z krótkim rękawem dodał materiał rodem z polarowej bluzy. Nie zdziwiło mnie więc, gdy Nell ponownie przywłaszczyła sobie moją koszulkę będącą prezentem od Austina, a z kolei wspomnienie bruneta zrodziło niebywale rzadko spotykaną nutę sentymentu. Bo przecież posiedzenie na kanapie w salonie musi być naznaczone koszulką, która zamiast 100% bawełny zawiera 100% wygody.

-Pijesz piwo, Nell? - spytał Jason, który najwyraźniej przywłaszczył sobie prawo do mojej lodówki.

-Pije - odrzekłem za nią - ale tylko z sokiem malinowym w proporcji 2 do 1. Później musisz wymieszać, ale nie od samego dna, na koniec wrzuć kostkę cukru i czerwoną słomkę. Inaczej nie wypije.

-Proces przyrządzania Nell piwa jest bardziej skomplikowany niż rozpuszczanie mojemu aniołkowi mleka w butelce. A i tak proporcje znasz bardziej precyzyjne.

-Przecież to mój tatuś - oznajmiła Nell i wdrapała się na moje kolana, a nogi pod długą koszulkę miała nagie i gładkie; gładkie do tego stopnia, że pochodzenie ich gładkości stanowiło moją zagwozdkę od tygodni. - On wie, czego trzeba jego córeczce.

Ileż podtekstu erotycznego zawierały niewinne słowa niewinnej dziewczyneczki; ileż sam siłą go stamtąd czerpałem.

-Niewątpliwie - przytaknął mimochodem Jason. - Niewątpliwie Justin wie, jak zrobić ci dobrze... piwem.

-Proporcją piwa i soku - poprawiła. - To przecież istotne.

Wkrótce całą trójką zasiedliśmy na kanapie, przy czym Nell nie pozwoliła mi się usamodzielnić w tym siedzeniu. Jak sama stwierdziła, wyszeptała mi na ucho, tęskniła za mną bardziej niż za Bezfiutkiem i Gordonem i z tego względu siedziała mi na kolanach przez resztę popołudnia, a kiedy chciałem iść siusiu, przygniotła mi pęcherze i oznajmiła, żebym myślał o czymś innym, po czym sama zaczęła opowiadać o górskich potokach, wodospadach i kapiącym w kuchni kranie.

Jak mi tej istoty brakowało. Jak brakowało mi jej uśmiechu. Jak brakowało mi jej ciągłego gadulstwa potęgowanego odmiennym zdaniem na każdy temat. Jak brakowało mi świadomości, że ktoś prócz mnie wydycha swoją porcję dwutlenku węgla, bo im go więcej, tym żyło mi się przyjemniej.

-Opowiedz coś o sobie, Jason - poprosiła Nell. - O sobie i o tej swojej księżniczce.

-Jeśli rozmowa zejdzie na temat TEJ księżniczki, zostawiam was samych.

-Daj spokój, Justin. Nie bądź babą.

Jason pociągnął łyk piwa, na które dziś każde z nas miało nadmierną ochotę.

-Co mogę powiedzieć? Żyje nam się wspaniale, nasz bąbel rośnie, zmienia się z dnia na dzień i...

Wtedy zadzwonił telefon Jasona. Przeprosił nas, zerknął na wyświetlacz, uśmiechnął się i to dało nam do zrozumienia, że dzwoni jego panna. Odebrał w salonie.

-Cześć, kochanie. - Chwilę czekał na odzew zza oceanu, nabrał powietrza i odpowiedział: - Teraz?

Cokolwiek to nie było, najwidoczniej nie mogło czekać. Jason ruszył do sypialni i zamknął za sobą drzwi. Na klucz. Spojrzeliśmy po sobie z Nell i mieliśmy jednoznaczne skojarzenia z rozmową na osobności, zamkniętymi drzwiami i kobietą po drugiej stronie słuchawki. 

-Jeśli spuści się na moje łóżko - oznajmiłem - będzie prał materac, przysięgam.

-Może schowa do słoiczka i zostawi ci na pamiątkę?

-Tylko by spróbował.

Jasona nie było koło dziesięciu minut. W tym czasie siedzieliśmy, ja i Nell, i patrzyliśmy na siebie, i nic więcej. A kiedy mój brat powrócił do salonu, oznajmił odprężonym głosem:

-Tak to jest, kiedy kobieta zaraz po przebudzeniu ma ochotę na seks telefon. Żadna odmowa nie gra roli.

A ja, żeby tylko mu dopiec, powiedziałem:

-Najwyraźniej nie zaspokajasz jej wystarczająco, skoro woli robić sobie dobrze sama.

-Bo widzisz - odparł ten - jestem tak wspaniałomyślny, że zamiast być tam, w Stanach, ze swoją dziewczyną, która potrzebuje dopieszczenia i którą ty najwyraźniej zawczasu niedostatecznie dopieściłeś, przylatuję do Londynu, żeby podtrzymywać rozlatujące się życie brata idioty.

-Och, zamknij się - skwitowałem.

Później Jason począł rozczulać się nad naszą wrodzoną słodkością i nad tym, jak niebywale pasujemy do siebie z Nell. Nie byłem urodzonym romantykiem, Nell również i po pięciu minutach takiego bełkotu mieliśmy serdecznie dość Jasona i jego wywodów, że za pięć lat urodzi nam się dziecko, a z kolei za dziesięć otrzyma zaproszenie na nasz ślub, przy czym wspomniał również, że niebawem możemy spodziewać się zaproszenia na jego ślub. Korzystając ze zmiany tematu, spytałem:

-Naprawdę chcesz wpaść w te sidła? Pamiętaj, że niełatwo jest o odwrót.

-Nie mam wątpliwości, że twoja była Cindy jest teraz moją najukochańszą Cindy.

-Na pewno nie jesteś taki święty, na jakiego się tutaj kreujesz - zauważyła Nell i upiliśmy razem jej piwo przez dwie oddzielne słomki.

-Otóż to - przytaknąłem. - Przyznaj się, była w międzyczasie jakaś kobitka?

Jason oparł się o kolana, spuścił głowę i westchnął głęboko. Puszka omal nie wytoczyła mu się z ręki i westchnął raz jeszcze.

-Jednak była! - krzyknęła podekscytowana Nell. 

-Jedna! - bronił się Jason. - Tylko jedna. 

-Loża szyderców złożona ze mnie i z Nell zamienia się w słuch.

-Byłem w delegacji, na szkoleniu, za dużo wypiłem i stało się. - Czekaliśmy dalej, bo sprawa nie była zakończona. - No przespałem się z jakąś kobietą, którą poznałem w hotelowym barze. Ale to było po pijaku! Prawie nic z tego nie pamiętam!

-Kiedy? - spytałem, pocierając z radością ręce.

-Czy ja wiem? Koło trzech miesięcy temu. Żałuję tego, żałuję, tak?

Wtedy Jason został zlinczowany, zwyzywany, wygwizdany przez naszą dwójkę. Gdybym tak był jeszcze bardziej wredny, zadzwoniłbym do Cindy i powiedział jej o wszystkim, w co i tak by mi nie uwierzyła, bo jest ślepo zapatrzona w Jasona. A że Jason w jakimś stopniu pomógł związać mnie mentalną nicią z Nell, zostawię ich sielankę w świętym spokoju. W każdym razie ja i Nell zamierzaliśmy do samego wylotu Jasona wypominać mu pijacko-erotyczną scysję w hotelu.

Popołudnie minęło w przyjemnej atmosferze zakrapianej piwem, humorem i mimowolnym zacieśnianiem braterskich relacji, chociaż gdy miałem Nell, żaden brat nie dorastał jej do pięt. Nie udało mi się wydobyć z Nell informacji, gdzie spędziła minioną noc, ale że ziewała średnio co trzy minuty, uznałem, że w tym tajemniczy miejscu nie było warunków do snu. Koło dwudziestej rozciągnęła się na kanapie, później podkurczyła nogi, znów rozciągnęła i znów podkurczyła, by dobrać najdogodniejszą pozycję do spania. Zwinięta w kłębek, z głową na moich udach i moimi palcami we włosach, pochrapywała cicho już pięć minut później.

-Jest słodka, urocza i tak dalej - stwierdziłem - ale nie pojmuję, dlaczego śpi na moich jajkach.

-Nie mów, że ci z tym źle, bracie.

Nie mówiłem, bo w istocie źle mi nie było. Głaskałem Nell po włosach, ale szybko przestałem, bo przecież Jason był w pobliżu, a on nie może zobaczyć, że nie jestem aż tak twardy. Podejrzewam, że jakiś z kwasów spaliłby nawet kamień. W takim razie Nell musi być bardzo bardzo bardzo kwaśna.

-Teraz tak na poważnie, pasujecie do siebie. 

-Mam na ten temat inne zdanie - odparłem.

-Bo jesteś głupi i nierozgarnięty.

-Posłuchaj, lubię ją, nawet bardzo. Ale nic więcej. Przyjaźnimy się, to wszystko. Nigdy nie słyszałeś o przyjaźni damsko-męskiej?

-Słyszałem o przyjaciołach od seksu.

-I wcale nie twierdzę, że nie staniemy się takimi, kiedy Nell przekroczy już tę granicę legalności. Ale nie swataj nas na siłę, dobrze?

Na obecną chwilę nie czułem się dostatecznie dojrzały, by wiązać się z kimś na stałe, co jednak nie wyklucza myśli, że być może któregoś dnia do tego stanu dojrzeję.

-Nie kochasz jej? - spytał Jason.

-Oczywiście, że nie. Po prostu bardzo ją lubię.

-Chciałeś powiedzieć: bardzo bardzo bardzo ją lubię.

-Tak, bardzo bardzo bardzo ją lubię. Jest świetna, o ile nie chrapie. I naprawdę chcę, żeby na takim etapie nasza relacja została. To, że się we mnie chyba zakochała, choć nie bardzo chce mi się wierzyć, że zakochanie w wieku piętnastu lat może cokolwiek oznaczać, nie jest mi na rękę. Ale dość już o mnie. Teraz, kiedy mała śpi, powiedz tak naprawdę, jak to jest między tobą a Cindy. 

-Tak, jak powiedziałem - odparł, ale coś w jego głosie mnie zaintrygowało.

-A kiedy przestaniesz kłamać? Okay, kochacie się, jakoś tam sobie żyjecie, pewnie uprawiacie bezbłędny seks, którego mógłbym ci nawet pozazdrościć, ale nie wmawiaj mi, że wasze życie to bajka.

Jason przycichł, jakby zwiądł na moich oczach, po czym powiedział cicho:

-Wiesz, czasem miewam wątpliwości, czy Rosie... - zamilkł, a ja miałem chwilę, by przypomnieć sobie, kim jest Rosie - że Rosie nie jest moją...

Ale nie dokończył. Dodał tylko, że to mało istotne, żebym zapomniał, a ja być może pod wpływem piwa, a może po prostu nie byłem przesadnie zainteresowany życiem rodzinnym Jasona, ale nie dopytywałem. 

W ciszy dopijaliśmy trzecią czy czwartą puszkę piwa, Nell nadal pochrapywała, zegar ścienny maszerował i maszerował, a ja po raz pierwszy od naprawdę długiego czasu nie myślałem o niczym. Umysłem zawładnęła pustka; taka pustka, której każdy pożąda, bo to jak sen na jawie. Możesz odpocząć o każdej porze i mieć kontakt ze światem. Ale im dłużej o tym myślałem, tym mocniej uświadamiałem sobie, że jednak o czymś myślę i to nie odpoczynek.

-Możesz mi coś obiecać? - spytał niespodziewanie Jason, postawił puszkę pod stopą i zgniótł ją w niekształtne, płaskie kółko. - Gdyby coś mi się stało, zaopiekuj się Cindy i moją małą Rosie.

-O zbyt wiele mnie prosisz - zażartowałem.

-Zdaję sobie z tego sprawę. Ale w zamian mogę cię zapewnić, że gdybyś ty skończył z nożem w brzuchu, zadbam o dziewictwo Nell.

-W takim razie umowa stoi.

Podaliśmy sobie ręce na znak przysięgi. Powinniśmy podpisać krwią jakiś pakt albo umowę, ale nasze braterskie relacje nie sięgały tak głęboko. 

Pożegnaliśmy się krótko przed 22 i oboje udaliśmy się w swoim kierunku: ja do pierwszej sypialni, a Jason do trzeciej. Rzuciłem Nell na łóżko, wiedząc, że ma bardzo twardy sen i nie obudziłby jej zalążek trzeciej wojny światowej. Brałem prysznic rankiem, dlatego nie powtórzyłem go wieczorem i od razu wszedłem pod kołdrę. Nell wypięła się do mnie pupą, ja również odwróciłem się plecami i po niedługiej chwili zasnąłem kołysany alkoholem i faktem, że znów mam do dyspozycji tylko połowę łóżka, połowę kołdry i jedną poduszkę.



Następnego ranka Nell obudziła się totalnie zasmarkana, zakichana, zakatarzona i niewątpliwie z lekkim stanem podgorączkowym. Kazałem jej zostać w łóżku, Jason również, ale jakimś cudem godzinę później siedzieliśmy całą trójką w McDonaldzie i wcinaliśmy frytki. Jason miał samolot powrotny o siedemnastej. Do tego czasu urządziliśmy mu wycieczkę krajoznawczą po Londynie, jakby nigdy przedtem w nim nie był i jakby nie znał Londynu lepiej niż własną kieszeń. O mały włos nie spóźniliśmy się na lotnisku, ale szczęśliwie dotarliśmy do hali odlotów pięć minut przed rozpoczęciem odprawy. Najpierw Jason pożegnał się z Nell.

-Trzymaj go na krótkiej smyczy - mruknął jej do ucha, unosząc ją nad ziemię i silnie przytulając.

-O ile sam się z niej nie zerwie - odparła Nell. Dała mu buziaka w policzek, a ja uznałem to za zbyt dużą poufałość i zająłem miejsce Nell w kolejce do pożegnań.

-Do następnego razu? - spytał niepewnie. 

Nie jestem ani rodzinny, ani sentymentalny, ani ckliwy, ale podczas tych dwóch dni Jason nie zalazł mi za skórę i nie porysował mi samochodu, więc odparłem:

-Do następnego razu.

Pożegnaliśmy się krótkim męskim niedźwiadkiem. Na odchodne Jason rzucił, że nasz zakład jest wciąż aktualny i w wyniku tej krótkiej wzmianki byłem zmuszony zbywać Nell przez kolejne pół dnia, bo jej niezaspokojona ciekawość bardzo chciała zostać zaspokojona. Obserwowaliśmy, jak oddala się, pomachał nam przed odprawą. Później wtopił się w tłum podróżnych i znów było tak, jakby nie wychylił nosa ze Stanów i jakbyśmy ja i Nell byli samowystarczalni.

-Co dalej, partnerze? - spytała Nell, gdy ruszyliśmy przez tłumnie zgromadzonych przedpasażerów, którzy opuszczają lotnisko drogą powietrzną, i popasażerów, którzy opuszczają lotnisko o własnych siłach, oraz tych niepasażerów naszego pokroju, którzy lotnisko traktują jak przytułek na czas powitań i pożegnań. - Mamy jakieś plany zawodowe na wieczór? Może trzeba umilić życie jakiejś pomarszczonej pani? Albo oddać dziewictwo biznesmenowi pod krawatem? A może powinniśmy obrabować dom jakiegoś psychopatycznego mordercy?

-Denerwujesz mnie - skwitowałem. 

-W to nie wątpię. Ciebie denerwuje zaskakująco wiele ludzi i nieludzi. 

-Ale ty jesteś nadludzko i nadnieludzko irytująca.

-Rodziny nie wybierasz. Znajomych... w zasadzie też nie, bo na świecie istnieje bardzo ograniczona liczba istot, które chciałyby być twoim workiem treningowym, maskotką i kostką cukru w jednym - podsumowała. - Więc co na dziś planujemy?

-Lekcję pierwszą - odparłem, a w międzyczasie dotarliśmy już do samochodu.

-Jaką lekcję?

Złapałem Nell za rękę, a kiedy otworzyłem drzwi kierowcy, przechyliłem ją do wewnątrz i poinstruowałem:

-Patrz uważnie. To najbardziej po lewej - wskazałem pedał - to sprzęgło. I je naciskasz tylko lewą nogą. W dalszej kolejności jest hamulec. A najbardziej z prawej gaz. Zapamiętaj: hamulec, gaz, nie odwrotnie.

-Czy to oznacza, że dostąpię zaszczytu i popieszczę kierownicę twojego samochodu?

-To oznacza, że jedyne, co na razie powinnaś pamiętać, to ta trójwyrazowa kolejność: sprzęgło, hamulec i gaz.

Wyjechaliśmy z parkingu, gdy Nell powtórzyła formułkę dziesięciokrotnie. W drodze jedliśmy ostatnie pozostałe po porannej uczcie frytki, później Nell wytarła palce w swoje poszarpane jeansy, a ja w koszulkę, bo serwetki były zbyt tłuste, by zrobić z nich jakiś użytek. Po piętnastu minutach dotarliśmy na wielki, dziś szczęśliwie pusty parking na obrzeżach, gdzie zatrzymałem się w jednym z rogów i zakomunikowałem:

-Zamieniamy się miejscami.

Sprawnie poszła nam ta zamiana. Na dobrą sprawę nie wysiedliśmy nawet z auta. Nell przeskoczyła na fotel kierowcy, ja wykonując wygibasy jak podczas gry w Twistera omal nie zalałem colą elektroniki, ale trochę później również przedarłem się na właściwe miejsce. Tymczasem Nell dopasowała sobie fotel, wsadziła pod pupę poduszkę i przede wszystkim dostosowała przednie lusterko tak, by doskonale móc się w nim przeglądać. Już traciłem wiarę w dziewczęcą inteligencję, kiedy Nell powiedziała:

-Żartowałam. - I dostosowała lusterko odpowiednio do jazdy. - Choć tak na dobrą sprawę dobrze by było spisać wpierw jakąś umowę, która zapewniałaby, że wszelkie szkody wyrządzone przeze mnie pokrywasz ty.

-A później odbiorę sobie w naturze co do funta - dodałem. - Pamiętaj, że ustna umowa to również umowa.

Pierwsze pięć minut tłumaczyłem Nell, jak ma w ogóle ruszyć, a ta upierała się, że to przecież bułka z masłem. Nacisnęła gaz, samochodem szarpnęło i wkrótce zgasł. Kolejne pięć minut tłumaczyłem, jak prawidłowo go odpalić, a gdy już jej się to udało, druga próba wystartowania przebiegła identycznie z pierwszą. Za trzecim razem posłuchała rad i jakoś ruszyła, oczywiście na potoczną żabkę, czyli z wyskokiem w przód. Zaproponowałem więc, abyśmy dla własnego bezpieczeństwa zapięli pasy. Kiedy już jechała i rozpędziła się do jakiejś prędkości, nastał problem ze zmianą biegu, później skręcając na zakręcie również musiała go zredukować, a ja tylko chwyciłem się za głowę, gdy na nowo samochód jej zgasł. Z kolei jeszcze następnym razem, z zębami zaciśniętymi tak mocno, że niemal słyszałem jak tępią się jej jedynki, nie ruszyła na żabkę, ale za to z takim przyspieszeniem, że omal nie zatrzymaliśmy się na drzewie. Co z kolei było pretekstem do rozwinięcia się solidnej awantury, zakończonej podniesionym głosem Nell:

-Jeśli będziesz na mnie krzyczał, specjalnie wjadę w drzewo i skasuję ci samochód!

A ja trzykrotnie podczas pierwszej lekcji odpowiadałem:

-Pamiętaj, że jeśli rozmażesz mi auto na drzewie, odbiór wkładu własnego w naturze nie będzie bezbolesny!

Na co Nell odpowiadała:

-W takim razie przedziurawię ci wszystkie gumki, zajdę w ciążę i będziesz musiał podcierać pupę kolejnemu dzieciakowi!

Kończyłem więc kłótnię dosadnym:

-Wsadzę w tę dziurkę, przez którą nie wychodzą dzieci!

Pierwsza lekcja trwała bite dwie godziny i z każdym startem i zmianą biegu szło Nell coraz lepiej. Tylko dziesięć razy pomyliła hamulec z gazem i tylko pięć razy byliśmy bliżej niż dwa centymetry od drzewa. Natomiast raz, przez który zamknąłem oczy i odmówiłem pół zdrowaśki, Nell docisnęła pedał gazu, wbiło mnie w fotel i osiągnęliśmy pełną osiemdziesiątkę na parkingu o wymiarach, które bez wątpienia nie były przystosowane do jazdy powyżej trzydziestu na godzinę. Skończyliśmy jazdy, gdy spostrzegłem, że policzki Nell ozdobiły solidne wypieki, z nosa ciekło jej coraz bardziej, a czoło biło gorącem na odległość.

Na powrót zamieniliśmy się miejscami. Dopiero wtedy Nell przyznała, że chyba jednak nie czuje się najlepiej i dopadły ją niepokojące dreszcze, więc położyła się na tylnych siedzeniach zawinięta kocem i przeczekała drogę powrotną do domu trwającą około pół godziny. Pod apartamentowcem zaparkowałem punkt dwudziesta. Nell zmierzała do windy, a później windą na górę, z odchyloną głową, bo miała cieknący, łzawiący katar, a wyczerpała wszystkie chusteczki. 

-Idę się umyć, a ty zrób mi mleczko z miodem - zarządziła.

-Mleczko z miodem? - powtórzyłem.

-Tak, mleczko z miodem. Mama zawsze robiła mi je, kiedy byłam chora. Więc oczekuję mleczka z miodem.

Kąpała się zaskakująco długo jak na nią, bo z łazienki wyszła dopiero po piętnastu minutach, twierdząc, że ma dziwne wahania temperatury i gdy ogrzewała się wrzątkiem, nagle robiło jej się potwornie duszno i wtedy chłodziła się lodowatym strumieniem, który z kolei do przesady ziębił i nie mogła znaleźć odpowiedniego złotego środka, który pozwoliłby jej wyjść spod prysznica. W legginsach i koszulce z długimi rękawami z Kubusiem Puchatkiem położyła się do łóżka i ułożyła pod głową trzy poduszki, by być w pozycji na wpół leżącej. Upiła pół kubka mleczka z miodem, a wtedy poprosiłem, żeby i mi dała posmakować.

-W zasadzie nie najgorsze - oznajmiłem - ale gdybym miał wypić tego cały kubek, chyba puściłbym pawia. 

-Gdybyś miał gorączkę i drżał z gorąca, a później pocił się w chłodzie, zmieniłbyś zdanie.

Postanowiłem wziąć szybki prysznic i zaproponowałem, by w tym czasie Nell oceniła poziom swojego złego samopoczucia, byśmy później wspólnie mogli dobrać do niego odpowiedni tytuł filmowy. Wcierałem we włosy szampon, kiedy usłyszałem dobijanie się do drzwi, a później głos Nell:

-Justin, teraz mi z kolei za gorąco. Mogę się odkryć?

-Nie ma mowy, dzieciaku. Masz leżeć przykryta po samą szyję.

Spłukany, odświeżony, ale z przeczuciem, że w przeciągu najbliższych godzin dorwie mnie katar, który leczony trwa siedem dni, a nieleczony tydzień. Wróciłem do sypialni, a tam już przy drzwiach rzuciły mi się w oczy legginsy Nell, dalej zmięta bluzka i podkoszulek.

-Otwieramy jakiś ciucholand? - spytałem, zbierając ubrania do kupy. 

-Nie. Po prostu było mi za gorąco, a ty nie pozwoliłeś się odkrywać.

-Czyli mam rozumieć, że leżysz tam teraz nagusieńka, tak jak cię pan Bóg stworzył?

-Mam majtki w kropki - oznajmiła. - I tylko majtki, bo za nimi kryje się jedyne miejsce, które nie czuje się przegrzane. Justin, pocę się pod tą twoją kołdrą.

Z racji tego, że w moim łóżku leży piękna niewiasta w ubraniu prawie niewiasty, zyskałem wzmożoną chęć na przytulanie.

Z pokorą przyjąłem do wiadomości, że owszem, ta niewiasta jest naga i jest w moim łóżku, ale nic więcej z tym faktem nie mogę zrobić. Poszedłem do sąsiedniej sypialni po laptopa, wróciłem i usadowiłem się na kołdrze, oparty o poduszki, z których Nell uwiła sobie wygodne posłanie. Włączyłem komputer firmy X i modelu Y, których nie znałem i nie przywiązywałem do nich wagi, by po rozgrzaniu systemu operacyjnego zaproponować:

-Oglądasz czasem pornosy?

-Tylko przyrodnicze - odparła.

-Mogłabyś rozwinąć?

-Filmy przyrodnicze przedstawiające kopulację samca i samicy tego samego gatunku, przeważnie w grę wchodzą żółwie, zające i świnie wietnamskie.

-Nie uważam, że to mało kształcące, ale bezsprzecznie mało ekscytujące. Pokażę ci, w czym lubują się dorośli.

-Ale ja nie jestem dorosła - zaoponowała.

-Jesteś na tyle dorosła, by postawić krok ku świetlanej przyszłości i wyjść poza granice przyrodniczego porno.

Odpaliłem przeglądarkę i ona również musiała się rozgrzać, a wtedy włączyłem jedną ze stron dla dorosłych zapisaną w zakładkach. Wybrałem coś nie przesadnie drastycznego, żeby nie spłoszyć Nell, ale też nie porno dwójki dzieciaków, aby nie przedstawić jej błędnej wizji łóżkowej sielanki. Ale najwyraźniej coś, co dla mnie było w miarę łagodne, bo sam nie miałem w zwyczaju kochać się w ten sposób, nie było równie łagodne dla Nell.

-Dlaczego ona się tak drze? - spytała, wędrując stopą w górę i w dół mojej łydki. 

-Bo jest jej dobrze - odparłem, zerkając na Nell. Chyba jej nie przekonałem.

-Jasne - parsknęła. - Gdyby jej nie zapłacili, siedziałaby cicho jak mysz kościelna i połykała łzy.

-Sprawy kościelnych i porno biznes to dość kiepskie połączenie - zaśmiałem się. - A tak się składa, że kobiety, z którymi ja sypiam, krzyczą wcale nie ciszej, a przecież im za to nie płacę. Jeszcze czego, to byłby dla nie upadek społeczny.

-Nie porównuj siebie do tego facecika z ekranu. 

-Mam to odebrać jako komplement czy obelgę?

-Komplement - odrzekła. - Ty jesteś przystojny, on nie. W dodatku zdaje się być takim typem, który nieprzyjemnie pachnie.

-W jaki sposób potrafisz określić ludzki zapach przez pryzmat filmu?

-Sama nie wiem - wydęła wargi - ale gdyby wszystko było w takim super porządku, ta pani chyba by się uśmiechnęła, co?

Coś w tym jednak mogło być. Dalej oglądaliśmy film w ciszy - w ciszy z naszej strony, bo na ekranie ciszy nie było. Co jakiś czas zerkałem na Nell, by przekonać się, że wciągnęła się w prymitywną fabułę, ale konkretną treść. Przyszło mi na myśl, że dziewczyna, z którą można swobodnie oglądać pornosy, nie wysłuchując zażaleń, wyrazów zgorszenia i dowodów zazdrości względem aktorki, to skarb. Ale nie powiem tego Nell, bo ona nie należy do dziewczyn, dla których minimum romantyzmu ma jakieś znaczenie.

Skończyliśmy oglądać po dwudziestu minutach, kilku pozycjach na ekranie i jednej wzmiance Nell, że ten seks to jednak nie może być tak całkiem bezbolesny. Wkrótce po tym oznajmiła:

-Justin, chyba mam tam na dole jakiś mały wodospad.

Wychyliła ramiona spod kołdry i przykryła miejsce między nogami obiema dłońmi. Dotknęła się raz, drugi, a potem odpuściła i tylko nakryła sobie twarz poduszką, dając upust głębokiej irytacji.

-Mogę w prosty sposób zaradzić temu wodospadowi.

-Jak?

-Poliże się to tu, to tam i wodospad zniknie w niewyjaśnionych okolicznościach.

-Prawie jak czary.

-Prawie jak czary - przytaknąłem. - W dodatku przyjemne.

Ale Nell stwierdziła, że nie jest wiedźmą ani nawet wróżką, więc nie będziemy praktykować pod moim dachem czarów. Jeszcze raz spytała, czy może się odkryć, bo coraz bardziej czuje się jak brykiet na grillu. Pozwoliłem jej uwolnić spod kołdry stópki i ręce, a cała reszta musi się porządnie wygrzać, czego Nell nie przyjęła z entuzjazmem i oznajmiła, że jeśli rankiem znajdę ją martwą z powodu przegrzania, będę miał ją na sumieniu po ostatni dzień swojego nędznego życia. Tym samym przypomniała mi, że moje życie rzeczywiście jest nędzne.


Ale zamiast rankiem, obudziłem się już koło drugiej, pozbawiony kołdry, więc lekko zmarznięty, a do tego niepokojony szlochem dobiegającym z wewnętrznej połowy łóżka. Spod kołdry wystawała jej tylko głowa, zwinięta była w kłębek i zajmowała trzy razy mniej miejsca, niż zazwyczaj. Zakręcona w kokon z kołdry, trzęsła się i płakała cicho, a ja byłem w istocie pierwszy raz tak zdezorientowany, że przez dobre trzy minuty patrzyłem i tylko patrzyłem, bo nie miałem pomysłu, jak zareagować.

-Ptysiu, co się dzieje? - spytałem zaalarmowany i pogłaskałem ją po włosach, by tak naprawdę odgarnąć je z twarzy Nell, bo do tej pory widziałem tylko kokon z kołdry i pukle włosów.

-Tak mi zimno - zapłakała. - Umieram.

-A masz na sobie ubranka, czy nadal królują majtki w kropki?

-Jak miałam się ubrać, kiedy jest mi tak zimno, że nie mogę się nawet poruszyć?

Próbowałem zabrać Nell kołdrę, ale wczepiła się w nią palcami i zacisnęła między kolanami tak, że nawet ze swoimi pokładami siły nie byłem w stanie jej ruszyć. 

-Zrobimy to szybko i bezboleśnie.

-Chcesz mnie teraz rozdziewiczać? - wychlipała.

-Nie, chcę cię ubrać.

-To nic nie da.

-Mimo wszystko będzie o jedną warstwę więcej.

Ostatecznie przekonałem Nell do swoich racji. Przełożyłem koszulkę z Kubusiem Puchatkiem i legginsy na prawą stronę, później odliczyłem do pięciu i na szóstej sekundzie Nell odrzuciła kołdrę. Podciągnęła ręce w górę, płacząc przy tym coraz mocniej. Porównała chłód do jakiegoś koszmarnego prehistorycznego stwora, który szarpał jej ciałem, odrywał kończyny i żywił się mięśniami, których jednak u Nell nigdy nie zarejestrowałem. Wciągnąłem jej przez głowę bluzkę, później legginsy i pozwoliłem, by na nowo zakopała się w kołdrze, tym razem jeszcze szczelniej. Sam udałem się na poszukiwania wszelkich koców i kołder i po pięciu minutach przykryłem Nell jeszcze dwiema pierzynami, dwoma kocami i jedną samochodową narzutą. Spod wszystkiego wystawał jej tylko czubek głowy, ale i tak twierdziła, że on ziębi całe ciało i kazała założyć sobie wełnianą, zimową czapkę. 

Nim usnąłem targany chłodem, bo w końcu dla mnie nie było już żadnej kołdry, przyniosłem z kuchni termometr i wsadziłem Nell do paszczy. Byłem przerażony wynikiem.

-Dzieciaku, masz ponad czterdzieści stopni.

-A czuję się, jakbym była kostką lodu - odparła, a głos miała bardzo cichy, bo zanim dotarł do mnie, musiał przebić się aż przez sześć warstw. - Dobranoc.


Jednak ta noc miała więcej dziur niż kostka sera. Obudziłem się po raz kolejny o czwartej. Nell znów parowała i zrzuciła wszystkie kołdry na ziemię. Ostatkiem sił poprosiłem, by położyła je wszystkie na mnie, bo tym razem mnie dopadły dreszcze, z nosa ciekł katar, a w gardle zalęgło się stado krwiożerczych piranii. 

-Zaraziłaś mnie, mała pindo.

-Potrzebujesz przenośnego kaloryfera? - spytała w odwecie.

-Przydałby się.

Więc Nell wdrapała się na mnie i w rzeczy samej było mi sporo cieplej, bo od niej aż biło gorącem. 

Tak rozpoczął się tygodniowy epizod z kwarantanną.






~*~

Szykujcie się na tę długo wyczekiwaną, ale jednocześnie nie żegnajcie się z tą obecną :)))

15 komentarzy:

  1. Hahah superowy,ja też jestem chora także znajome odczucia

    OdpowiedzUsuń
  2. Boże te twoje rozdziały są takie dobre. Uwielbiam je, jeszcze Nell i Justin. Niech Cindy się pojawi Ale niech między nimi tylko nic nie będzie <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Nelli 😍😍😍😍😍

    Chce ich razem, i nie potrzeba mi powrotu przeszlosci😎

    OdpowiedzUsuń
  4. Kocham !!!!! Nawet nie wiem co napisać czekam na nn i życzę wenyy ♥♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudo! I nareszcie będzie Cindy! Chociaż wgl nie domyślam się jak ich drogi znów się połączą...

    OdpowiedzUsuń
  6. Chyba zbliża się jakaś drama xd Czekam! na nastepny rodział! :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny!
    Ja nie chce Cindy ja chce Nell!

    OdpowiedzUsuń
  8. Oho oho no to czekam na nowyyyyy

    OdpowiedzUsuń
  9. Uwialbian justina i nell

    OdpowiedzUsuń
  10. Przypuszczam, ze Jason'owi cos sie stanie i Justin zajmie sie Cindy i Rosie ;)

    Rozdzial super duper dziewczyno!! Jak zawsze <3

    OdpowiedzUsuń
  11. Jell to po prostu ideał *-*
    Cindy to przeszłość, było minęło XD
    Liczy się to co teraz, więc niech Justin się bierze za Nell :D
    Czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Tak czekam na Cindy!!

    OdpowiedzUsuń
  13. Juuupi !!! Wreszcie nadejdzie ta wiekopomna chwila.xd

    OdpowiedzUsuń